Autobusowy transport w zaniku. Jak przetrwać bez pomocy rządu?
Minister infrastruktury Andrzej Adamczyk zapowiedział, że gdy uczniowie wrócą szkoły to przewozy autobusowe znowu będą rentowne…
To najlepiej pokazuje wizję – a raczej jej brak – transportu autobusowego w strategii obecnego rządu. Transport kolejowy ma funkcjonować, a komunikacja autobusowa i transport miejski jakoś sobie poradzą…
Kiedy wróci szkoła?
W związku z epidemią koronawirusa od 12 marca zajęcia stacjonarne w publicznych i niepublicznych szkołach zostały zawieszone. Od 25 marca szkoły mają obowiązek nauczania na odległość. Zawieszenie zajęć stacjonarnych zostało na razie formalnie przedłużone do 26 kwietnia.
O to, kiedy ponownie otworzą się szkoły, wicepremier Emilewicz pytana była w piątkowym programie „Onet Rano”.
„O szkołach, jak mówił pan minister (Łukasz) Szumowski, będziemy rozmawiać w osobnym rytmie i to będziemy komunikować wspólnie” – wskazała wicepremier. Podkreśliła przy tym, że „szkoły w pełnym rytmie nauki najprawdopodobniej w tym roku nie wrócą do swojej działalności”.
To oznacza, że najprawdopodobniej do 1 września komunikacja miejska i regionalna musi przetrwać w wersji szczątkowej, aby potem podjąć wysiłek dowozu dzieci do szkół, a ich rodziców do pracy. Tyle, że firmy autobusowe mogę tego momentu nie doczekać i upadną.
Co z obostrzeniami?
W przedstawionym wczoraj planie wyjścia ze stanu epidemii – o którym pisaliśmy w TransInfo TUTAJ – nie ma słowa o transporcie publicznym, który obecnie jest mocno dociśnięty rządowym obostrzeniami w zakresie pojemności taboru. Od 26 marca w komunikacji miejskiej obowiązuje pasażerski limit do połowy miejsce siedzących, który 31 marca został rozszerzony na cały transport w Polsce – także prywatny. To generuje ogromne koszty i dalszy odpływ pasażerów. Dlatego w tej sytuacji Izba Gospodarcza Komunikacji Miejskiej pyta rząd, jak to długo jeszcze potrwa?
-„W związku z faktem otwierania parków, lasów a w następnej kolejności sklepów i innych obiektów w najbliższych dniach systematycznie będzie zwiększała się ilość pasażerów, co przy obowiązujących limitach będzie powodowało liczne problemy. Przede wszystkim reżim w postaci dozwolonej ilości pasażerów w pojeździe odpowiadającej połowie miejsc siedzących, przy zwiększonej liczbie pasażerów spowoduje w konsekwencji brak wystarczającej ilości pojazdów do ich obsłużenia i/lub niepożądaną kumulację pasażerów na przystankach i sparaliżuje płynność przemieszczania się w miastach0- pisze w liście do Ministra Zdrowia i Ministra Infrastruktury Dorota Kacprzyk, prezes IGKM.
W tej sytuacji IGKM chce „wyłączenia” ograniczenia w zakresie pojemności już w ramach II etapu zmian lub zastosowanie innego przelicznika ilości pasażerów i uzależnienie ilości pasażerów w autobusie, tramwaju i metrze od wielkości powierzchni pasażerskiej i ustalenie procentowo liczby pasażerów, np. do 50% dopuszczalnej ilości osób w pojeździe.
-„W naszej opinii takie złagodzenie przy założeniu utrzymania obowiązku zakrywania nosa i ust przez pasażerów nie spowoduje niebezpiecznych konsekwencji. Izba już wcześniej postulowała o wprowadzenie systemu ograniczenia ilości pasażerów innego dla komunikacji miejskiej z uwagi na fakt, że autobusy, tramwaje i metro są, w przeciwieństwie do transportu międzymiastowego, w dużo większym zakresie przystosowane do przewożenia dużej liczby stojących pasażerów – podkreśla Dorota Kacprzyk.
Co zrobi rząd?
Aktualne podejście raczej wskazuje na to, że rząd zamierza „zamrozić” autobusowy transport i nie zrobi nic, aby mu pomóc. Podobnie wygląda sprawa z komunikacją miejską, którą Ministerstw Infrastruktury uznaje za domenę samorządów. Mamy za to w miarę szczegółowe zapowiedzi, co do utrzymania sieci kolejowej – pisaliśmy o tym w InfoRail TUTAJ
Ta dysproporcja w działaniu pokazuje, że transport autobusowy zostanie pozostawiony samemu sobie, czyli tak, jak to było do tej pory… Tylko, że wcześniej nie mieliśmy pandemii i spadku przewozów o 80-90%, które są teraz jeszcze dociśnięte przez rządowe obostrzenia.
Niestety, w sytuacji kryzysowej widać, jak na dłoni widać teraz kolejarski rodowód ministra Adamczyka i brak wizji dla autobusowej komunikacji.
Aktualny stan
Już na samym początku pandemii, Rafał Jańczuk, prezes Polskiego Stowarzyszenia Przewoźników Autobusowych alarmował, że polski transport pasażerski na trasach międzynarodowych zmalał o 97%! Roczna wartość tego rynku to ok. 10 miliardów złotych. Już teraz wiadomo, że ta kwota w tym roku do uzyskania jest nierealna, bo transport pasażerki zamarł praktycznie na całym kontynencie. Tutaj na powrót do normalności potrzebna jest ogólnoeuropejska odwilż i w tym segmencie proces dochodzenia do normalności będzie trwał najdłużej.
Z kolei branży pozamiejskiego transportu autobusowego bez szybkich i zdecydowanych działań grozi upadek. Według szacunków, liczba pasażerów na liniach międzymiastowych w czasie epidemii spadła nawet o 80 procent. Epidemia nie tylko zatrzymała odbudowę połączeń z FRPA, ale dobiła słabą branżę przewoźników lokalnych i regionalnych. Samorządy w kwietniu zawiesiły dopłaty do przewozów, gdyż nie są realizowane przewozy szkolne i koło się zamyka.
W komunikacji miejskiej jest teraz o ok. 80-90 proc. pasażerów mniej niż przed epidemią. Miasta mogłyby ograniczyć funkcjonowanie komunikacji miejskiej, ale skutecznie uniemożliwiają to obostrzenia dotyczące liczby przewożonych pasażerów. Dlatego przy znacznym spadku liczby przewożonych pasażerów i tym samym wartości sprzedanych biletów, transportu publiczny w miastach działa na wysokich obrotach. Dodatkowym problemem jest absencja wśród pracowników, którzy przebywają na zwolnieniach lekarskich lub opiekują się dziećmi w domach. Na apel o możliwość szybszego wykonywania testów na obecność koronawirusa u pracowników transportu miejskiego, którzy mieli kontakt z zakażonymi tym wirusem, aby nie musieli oni przechodzić 14-dniowej kwarantanny – Warszawa nie otrzymała żadnej odpowiedzi.
Przetrwać do września
Przede wszystkim przetrwać!
I w pierwszej kolejności skorzystać z programów pomocowych oferowanych przez rząd – pisaliśmy o tym TUTAJ.
Następnie czasowo wyrejestrować tabor, tak aby nie płacić podatku transportowego. Tutaj rachunek ekonomiczny jest prosty – opłata za wyrejestrowanie pojazdu jest mniejsza niż podatek transportowy, który należ zapłacić od tych autobusów. W ruchu zostają tylko autobusów do bieżącego utrzymania linii.
Następnie maksymalnie ograniczyć koszty stałe i czekać na pomyślne wiatry, które być może zaczną wiać od wrzesnia.
Krótko mówiąc jesteśmy zdani na własne siły.
„