Zielona Góra: spór o inwalidzkie wózki elektryczne w autobusach

infobus
06.05.2009 12:50

Zielonogórski magistrat i MZK chcą udowodnić, że niepełnosprawny z wózkiem elektrycznym zagraża pasażerom i podtrzymać zakaz jazdy w miejskiej komunikacji. Planują nawet specjalną pokaz – informuje Gazeta Wyborcza Zielona Góra.
Gazeta Wyborcza Zielona Góra opisała historię poruszającej się na elektrycznym wózku Patrycji N. Dziewczyna jeździła autobusem na zajęcia z hipoterapii. Ostatnio wyprosił ją z autobusu kierowca. Powołał się na nowy przepis regulaminu MZK, który zakazuje jazdy tego typu wózkom. Dziewczyna musiała zrezygnować z zajęć. Regulamin uchwalili w styczniu br. zielonogórscy radni na wniosek prezydenta miasta i MZK. – Wózek z napędem samojezdnym waży ok. 100 kg. Prawa fizyki mówią same za siebie, jeżeli doszłoby do gwałtownego hamowania, taki ciężki wózek może stanowić dla pasażerów poważne zagrożenie – tłumaczyła Barbara Langner, dyrektor MZK. Wiceprezydent miasta Wioleta Haręźlak radziła niepełnosprawnej dziewczynie, by korzystała z przejazdów specjalnym busem. – Dlaczego nie jeździsz na zajęcia busem, przecież jest specjalny transport dla niepełnosprawnych – zapytała dziennikarka niepełnosprawną dziewczynkę. – Busy trzeba zamawiać z czterodniowym wyprzedzeniem i termin nie zawsze jest wolny. Poza tym taki przejazd do Przylepu to co najmniej 20 zł – wyjaśniła Patrycja. Abonament miesięczny to 150 zł, czyli ok. jednej trzeciej renty inwalidzkiej.
Adam Radzikowski, Prezydent Europejskiej Fundacji Rozwoju Osób Niepełnosprawnych z Lublina: – Władze Zielonej Góry na siłę chcą udowodnić, że wózki samojezdne są niebezpieczne. To postępowanie bezmyślne. Każdą bzdurę można udowodnić i zmanipulować. Miasto nie podaje żadnych rzeczowych argumentów. Nie spotkałem się dotąd, by jakikolwiek zakład komunikacji wprowadzał taki zapis do regulaminu. Sam poruszam się na wózku i wiem, jak ogromną barierą jest transport. Jeżeli dodatkowo odbiera się nam możliwość przemieszczania się autobusem miejskim, to oznacza dla nas zamknięcie w domach. Zielonogórski przepis godzi w prawa niepełnosprawnych. Prezydent i radni powinni przyznać się do błędu.
Filip Libicki, poseł PiS (porusza się na wózku): Gdyby wiceprezydent Zielonej Góry wiedziałaby, co to znaczy poruszać się na wózku, może inaczej spojrzałaby na problem. Przepis jest absurdalny. Zapis w regulaminie nie dotyczy przysłowiowej „jednej baby”, ale osób szczególnie dotkniętych przez los. Gdybyśmy sami znaleźli się na ich miejscu, zmieniłby się nasz punkt widzenia. Tą sprawą powinien się zająć rzecznik praw obywatelskich. Sam chętnie zwrócę się do niego. Sytuację przedstawię też pełnomocnikowi rządu ds. osób niepełnosprawnych. Postaram się, aby łamaniem praw niepełnosprawnych zajęły się również odpowiednie organizacje.
Edward Markiewicz, radny i szef komisji zdrowia: W styczniu głosował za zmianą regulaminu MZK. – W tym wypadku zaufaliśmy dyrekcji MZK, która stwierdziła, że wózki są niebezpieczne. Sądziłem, że dyrekcja konsultowała się z kimś w tej sprawie. Trzeba zażądać opinii eksperta. Jeżeli wynikać będzie z niej, że tego typu wózki nie stanowią zagrożenia dla pozostałych pasażerów, cofniemy zapis – proponuje Markiewicz. Według Edwarda Markiewicza, szefa klubu lewicy w ratuszu, kontrowersyjny zakaz psuje wizerunek Zielonej Góry. – Sądziłem, że zakaz transportu wózków, jaki wprowadziliśmy, obowiązuje także w innych miastach. Okazało się jednak, że obowiązuje tylko w Zielonej Górze! Nie chcę, aby nasze miasto było prekursorem w tego typu sprawach – mówi. – Zobaczymy, co pokaże nam magistrat. Na razie wszystko wskazuje na to, że zapis zostanie zmieniony.