Zielona Góra: Kasujesz i nie jedziesz, bo jest awaria

infobus
19.09.2007 15:47

Studentka jedzie na egzamin. Parę przystanków przed uczelnią autobus staje. I nic się nie da zrobić, drzwi zablokowane. Niestety, autobusy zielonogórskiego MZK psują się coraz częściej. Dla zielonogórskich szoferów awarie to chleb powszedni. Czasami potrafią poradzić sobie sami, częściej wzywają z bazy elektryków lub serwisantów. – Jeśli ktoś jeździ jednym autobusem kilka lat, to sam wie, jak naprawić usterkę – tłumaczy Waldemar, kierowca z 10-letnim stażem. – Tylko czasami trzeba oddać wieczorem auto do większej naprawy.
Poważniejsze awarie się zdarzają. Kilka dni temu na remontowanym rondzie Jana Pawła II kierowca 'ósemki’ zahaczył podwoziem o kamień na poboczu i urwał miskę olejową. Niesprawny autobus odholowano. Naprawa może kosztować MZK nawet kilka tysięcy złotych.
Mechanicy z MZK wskazują głównie na codzienne tzw. awarie eksploatacyjne, czyli takie, które wynikają ze zużycia wozów. Zielonogórskie autobusy pokonują średnio 300 km dziennie. Większość z nich ma już swoje lata – najstarsze 17. Ostatnie zakupiono w 2006 r.
Barbara Langner, dyrektor zielonogórskiego MZK, zapewnia, że awarie zdarzają się sporadycznie. Bywa, że pięć dziennie, czasem w ogóle. Czy warto czekać, aż autobus będzie sprawny i nie tracić skasowanego biletu?. – Naprawdę, staramy się błyskawicznie usuwać usterki. W razie czego wysyłamy autobus rezerwowy – mówi Langner. Szczegóły w Gazecie Wyborczej: http://miasta.gazeta.pl/zielonagora/1,35161,4496851.html?nltxx=1077891&nltdt=2007-09-18-02-06 .