Zakopane: Bus to jest nasz ostatni
W listopadzie zmienią się przepisy dotyczące transportu prywatnego i wtedy władze Zakopanego mają nadzieje, że uda się zakończyć wojnę między busiarzami.
Wątpię. Po pierwsze do listopada obie strony mogą się wyrżnąć do pnia czy może bardziej do opon. Po drugie zmiana prawa nie ma tu nic do rzeczy, bowiem już teraz obie, a z pewnością jedna strona swobodnie poruszają się w rzeczywistości kryminalnej, podpalając busy konkurencji, zrywając rozkłady jazdy, wysyłając pogróżki, przebijając opony. Po trzecie wymagałoby to żelaznej konsekwencji ze strony władz Zakopanego i podjęcia niepopularnych decyzji, co zważywszy fakt, że wkraczamy w rok wyborczy, wydaje mi się mało prawdopodobne. Tym bardziej, że jedna ze stron konfliktu – Zrzeszenie Transportu Prywatnego – już raz się w wybory zaangażowała po zwycięskiej stronie i teraz zapewne chciałaby zaczerpnąć z tego tytułu profitów. Na walkę o atrakcyjne i dochodowe trasy busiarzy z busiarzami nałożył się konflikt z taksówkarzami, którzy – ku swojej słusznej skądinąd wściekłości – zauważyli, że od jakiegoś czasu po Zakopanem z gracją kursują wieloosobowe busy z taksówkarskimi kogutami, co czyni je oczywiście znacznie bardziej konkurencyjne od czteroosobowych taksówek. Wszystko wskazuje na to, że środowisko zakopiańskich busiarzy powoli wymyka się nie tylko władzy, przepisom prawa, ale cechom pozwalającym je zidentyfikować.