Najnowsze w Infoship
Brakuje najnowszych.

Z fotela pilota – zguba

infobus
07.04.2004 21:35

Szanowni Czytelnicy.

Serdecznie zapraszam do nowej stałej rubryki w InfoBusie, gdzie zamieszczamy felietony pilotów autobusów. Tak, tak – pilotów autobusów, nie pomyliliście się. To chyba najbardziej zapomniana i niezauważana grupa na autobusowym forum. Postanowiliśmy to nadrobić, gdyż pilot w autobusie pełni funkcję "drugiego po Bogu" (pierwszy jest kierowca) i od niego zależy, czy wycieczka szybko i bezpiecznie dotrze na miejsce przeznaczenia, czy też zgubi się na jakiejś lokalnej drodze, a rozkrzyczani i pomstujący pasażerowie spowodują nerwową jazdę kierowcy. Chcemy poznać od podszewki ten – również autobusowy – zawód i dlatego zachęcamy Was, pilotów wycieczek autobusowych, do przesyłania na nasz adres ( biuro@infobus.com.pl ) swoich historii widzianych z fotela pilota. Czekamy na Wasze opinie dotyczące funkcjonalności miejsca pilota w poszczególnych autobusach, opowieści o co bardziej interesujących pasażerach, opisów niesamowitych miejsc odwiedzonych podczas podróży lub po prostu relacji z codziennej, mrówczej pracy.

Naszym felietonistą w tej rubryce jest Patrycja Kłos – pilotka wycieczek autobusowych, osoba zakochana w autobusach od pierwszego spojrzenia. Zapraszamy do lektury jej opowieści z autobusowego szlaku.

Zguba

„A to znasz?” Tak z reguły zaczyna osoba, która opowiada dowcip. ” A słyszałaś, jak.?” – tak zaczynają się opowieści w autokarze, o przygodach, jakich przecież nie brakuje, a podróż, szczególnie nocą, sprzyja rozmowom w stylu „opowieści dziwnej treści”.

Wiele dzieje się nie tylko w turystyce, ale również „gorąco” jest na przewozach liniowych. Na linii do Niemiec (to szczerze mówiąc moja ulubiona trasa) jeździłam najczęściej na dwa z trzech kursów w tygodniu, a więc człowiek usłyszał tam niejedno. Historyjka, którą pewnej nocy opowiedział mi kolega doskonale pewnie znana jest osobom „z linii” w takiej lub innej wersji. A było to tak:

Trasa Aachen – Katowice, nad ranem. Zbliża się pora przystanku, ale jeszcze nie zmiany kierowców. Jeden z nich – Jurek spał w „dziupli” (czyli „sypialni” pośrodku autokaru), a drugi – Krzysiek wjeżdżał na wszystkim znany zajazd Helmstedt – zadowolony, że chwilkę odpocznie i wreszcie zapali. Poinformował pasażerów o przerwie, toaletach i telefonach – standard. Wszyscy odetchnęli z ulgą – nareszcie będzie „zigarettpauza”, czyli tradycyjna przerwa na papieroska. Po wyjściu z autobusu każdy oczywiście zajął się sobą. Po upływie 10 minut, Krzysiek zaprosił wszystkich do autokaru, przygotował się do dalszej drogi, policzył pasażerów, zamknął drzwi i odjechał z parkingu.

(Czy już ktoś z Czytelników domyśla się, co się stało.?) Chwilkę później w autokarze znów zrobiło się cicho i ciemno, większość pasażerów pogrążyła się we śnie. Nadeszła pora zmiany kierujących. Krzysiek zadzwonił do „dziupli”, a tu echo. Dzwoni, dzwoni i nic. Wszyscy wiedzieli, że Jurek sypiał jak niedźwiadek w gawrze (znałam go osobiście-śpioch pierwsza klasa). Dzwoni jeszcze r az i znowu nic. Zaczyna robić się nerwowo – pojawiła się myśl, że Jurka w apartamencie nie ma – ale jak to możliwie!? Jak może go nie być!? Wyparował!?

Krzysztof, poważnie już przejęty, zjechał na najbliższy parking i biegnie do „dziupli”, otwiera. i nie może uwierzyć własnym oczom – Jurka rzeczywiście nie ma.

Cudownym zbiegiem okoliczności nasz bohater miał przy sobie telefon komórkowy, więc Krzyś zaraz dzwonił. I co się okazało? Jurek został na Helmstedt, bo wyszedł z sypialni myśląc, że teraz będzie zmiana. I tak zawzięcie spacerował w celu rozbudzenia się, że przegapił odjazd własnego autokaru. A nie zadzwonił sam do kolegi z tą cenną informacją, bo miał pustą kartę.

W tej sytuacji jedyną deską ratunku była inna liniówka, która też zatrzymałaby się na Helmstedt i zabrała naszą zgubę do Polski. Jurek czekał więc na parkingu na okazję – w klapkach, z ręcznikiem i telefonem w ręce (to naprawdę cud, że miał ten telefon przy sobie). Rzeczywiście po jakimś czasie przyjechał inny autokar, zabrał Jurusia i oddał Krzysiowi na granicy ( to była noc cudów-kolejnym była dość duża kolejka na granicy w Olszynie i fakt, że Krzysiek jeszcze tam stał.

Płakałam ze śmiechu, kiedy Marecki opowiadał mi to przy kawie o 2.30, na tej samej trasie. Dodam, że linią, która zabrała Jurka był nasz autokar, a kierowcą wtedy – właśnie Marecki. A ja spokojnie spałam wtedy w domu!

(Wszyscy bohaterowie tej historyjki występują pod artystycznymi pseudonimami) .