Warszawa: Warszawscy pasażerowie podróżują w brudzie
Umorusane od kół po dach autobusy to ostatnio znak firmowy Warszawy. Mieszkańcy mogą się wstydzić już nie tylko za stan techniczny, ale także za wygląd pojazdów –pisze Rzeczpospolita. W brudnych karoseriach ikarusów, jelczów i neoplanów specjalizują się Miejskie Zakłady Autobusowe. Na ich pojazdach – szczególnie jesienią i zimą -spod szaroburej warstwy brudu nie widać czasem nawet koloru lakieru. – Myjnie w zajezdniach są przestarzałe, a budowa nowej kosztuje ponad 200 tys. zł – mówi wiceprezes MZA Janusz Bosakirski. – Miejska spółka, niestety, nie ma pieniędzy nawet na zakup nowego taboru, więc tym bardziej nie inwestujemy w infrastrukturę firmy – rozkłada ręce. Bosakirski zapewnia jednak, że każdy autobus po przyjeździe z miasta trafia na myjnię. Dlaczego aż tak źle wyglądają? Według Bosakirskiego, pracownicy przejeżdżają przez myjnię za szybko. A co na to pracownicy firmy? Uważają, że to kierownictwo jest winne fatalnemu stanowi autobusów, także temu, że są brudne. Według Izabeli Gielo z Wolnego Związku Kierowców RP obniżył się poziom czystości wewnątrz pojazdów. – W ramach zwolnień grupowych MZA pozbyły się pracowników dbających o czystość w autobusach. Zamiast nich zatrudnili firmy zewnętrzne, które nie wywiązują się ze swoich obowiązków -twierdzi Gielo. -Członkowie obecnego zarządu firmy już dawno powinni pójść na ryby, zamiast kierować naszą spółką. Jeszcze kilka podobnych lat i z takim taborem staniemy się pośmiewiskiem całej Europy -ocenia Zygmunt Wojciechowski z Sierpnia ’80. Szefowie MZA odchudzają spółkę, żeby sprostać coraz większej konkurencji na rynku przewozów autobusowych. W ubiegłym roku pracę w zakładach straciło ponad 200 osób. Związkowcy toczą spór z zarządem, próbując chronić miejsca pracy.