Warszawa/Toruń: Czarne chmury zawisły nad Polskim Expressem
Nierzetelny przewoźnik. Nieważne pozwolenia na kursy, groźba utraty kolejnych i widmo wysokiej kary finansowej – Polski Express, znalazł się na cenzurowanym. Jak nierzetelnym przewoźnikiem jest Polski Express doświadczyłem na własnej skórze. W poniedziałkowe popołudnie musiałem pojechać do Bydgoszczy. Nad Brdą miałem być przed godz. 15. Najbardziej odpowiadał mi kurs z toruńskiego Dworca Miasto o 13.12. Na przystanku byłem 20 minut wcześniej. Przed podróżą chciałem kupić bilet, ale na dworcu skończyły się druki. Młoda kobieta zapewniła jednak, że na ten kurs bez problemu dostanę bilet u kierowcy. Nie dostałem, bo autobus nie przyjechał. Wróciłem do okienka żądając wyjaśnień. Tam dowiedziałem się, że z Polskiego Expressu przyszedł faks odwołujący kurs. – Dlaczego wcześniej nie informujecie pasażerów, że autobus nie pojedzie? – pytam właściciela firmy Bastion, która pośredniczy w sprzedaży biletów. – Już nie mam siły na Polski Express – odpowiada Jacek Chybiński. – Oni często się spóźniają, a informacje o odwołaniu kursu przysyłają nawet po godzinie od planowanego odjazdu. Interweniowałem już w tej sprawie w Wojewódzkim Inspektoracie Transportu Drogowego w Bydgoszczy.
Inspektorzy z WITD od dawna z dezaprobatą przyglądają się temu, co dzieje się w Polskim Expressie. – Nie tylko się spóźniają i odwołują kursy – ujawnia Rafał Jankowski, naczelnik wydziału inspekcji. – Kierowcy autobusów często przekraczają dozwoloną prędkość i nie odpoczywają tyle, ile trzeba. Ich rozkłady po prostu nie pasują do polskich dróg.
Raporty inspektorów z całego kraju trafiły do Urzędu Ochrony Konsumentów i Konkurencji. W tej chwili są analizowane. – Sprawdzamy, czy Polski Express odwołuje kursy z rozkładu jazdy bez uzasadnionej przyczyny – mówi Maciej Chmielowski z biura prasowego Urzędu. – Jeśli to prawda, rozpoczniemy postępowanie w sprawie naruszenia przez spółkę interesów konsumentów. Grozi jej kara sięgająca nawet 10 proc. ubiegłorocznych przychodów.
Na decyzję UOKiK nie czekał marszałek województwa mazowieckiego i nie przedłużył przewoźnikowi zezwoleń m.in. na kursy z Warszawy do Bydgoszczy i z powrotem. Urzędnicy rozpoczęli też postępowanie, które ma odebrać pozwolenia na liniach ze stolicy przez Toruń i Bydgoszcz do Szczecina i Kołobrzegu.
Firma w ogóle na to nie reaguje. – Wielokrotnie wzywaliśmy Polski Express do złożenia wyjaśnień – mówi Marta Milewska, rzecznik prasowy Urzędu Marszałkowskiego Województwa Mazowieckiego. – Spółka nie odpowiedziała na żadne z wezwań. Próby kontaktu telefonicznego oraz pocztą elektroniczną też nie przyniosły rezultatu. Nawet wysłaliśmy pracownika wydziału transportu drogowego do biura spółki, ale jego misja zakończyła się fiaskiem.
Co na to Polski Express? – Nie udzielamy wyjaśnień – usłyszałem w warszawskim biurze spółki, która jest na polskim rynku od 1994 r. Zakładali ją Anglicy, teraz należy do rodziny Wasiaków.