Najnowsze w Infoship
Brakuje najnowszych.

Warszawa: Kanar zmienia barwy

infobus
19.03.2006 20:39
Warszawa rozstaje się z prywatnymi kontrolerami z krakowskiej firmy Zet-Ka, ale wielu z nich nadal będzie sprawdzać bilety w stołecznej komunikacji. Zostaną tzw. społecznymi kanarami, na których było najwięcej skarg.

O tym, że Warszawa kończy współpracę z firmą Zet-Ka, napisaliśmy wczoraj. Zarząd Transportu Miejskiego zdecydował, że nie przedłuży z nią umowy. Na jej pracowników było wiele skarg – że są agresywni wobec pasażerów i wymuszają łapówki. Ostatnio reporterom Polsatu udało się sfilmować czterech pracowników Zet-Ki, którzy proponowali dziennikarzowi, by dał im 'w łapę’ od 20 do 50 zł. Zatrzymała ich policja.
ZTM narzeka też, że umowa z Zet-Ką była niekorzystna dla miasta, bo większość pieniędzy z mandatów wpływała do kasy tej firmy, a nie miasta.
Kto teraz będzie sprawdzał bilety? Nadal ma to robić 70 kontrolerów zatrudnionych przez miasto. To jednak za mało. Dlatego Zarząd Transportu Miejskiego ogłosił wczoraj, że wraca do systemu kontroli sprzed trzech lat. Kanarów zawodowych będzie wspomagać najpierw 100, a potem 150 kontrolerów społecznych, czyli zatrudnionych na umowę-zlecenie. Mają oni dostawać prowizję od mandatu.
Paweł Przychocki, wicedyrektor ZTM, przyznał, że 'społecznymi’ zostanie część pracowników Zet-Ki. – Na pewno nie będą to jednak osoby, wobec których były skargi na pracę w firmie Zet-Ka. Będziemy to dokładnie sprawdzać – zaznaczył.
Problem w tym, że to właśnie kontrolerzy społeczni mieli zawsze dość kiepską opinię. Kontrolerzy zawodowi narzekali, że ci bez etatu psują ich wizerunek. – Liczymy, że teraz będzie o wiele lepiej. Ściśle współpracujemy z policjantami. Od razu zgłosimy im wszelkie podejrzenia o łapówkarstwo. Poważnie traktujmy także wszystkie skargi od pasażerów – zarzeka się Paweł Przychocki.
Według ostrożnych szacunków urzędników nawet 10 proc. pasażerów może jeździć na gapę. Roczne straty miasta z tego tytułu to kilkadziesiąt mln złotych. W zeszłym roku kontrolerzy Zet-Ki i ZTM-u wypisali w sumie 250 tys. mandatów na kwotę 27 mln zł. Z tego od gapowiczów udało się ściągnąć ok. 10 mln zł. Przed zatrudnieniem prywatnych kanarów było jeszcze gorzej – ukarani płacili tylko 13 proc. kar