TRAKTORIADA – pierwsza polska wyprawa traktorem do Ameryki Południowej – raport nr 4
Po pokonaniu trudności natury formalnej wjechaliśmy na teren Parku Narodowego
Talampaya. Teren okazał się, niestety, zbyt ciężki, aby ryzykować przejazd naszym
starym mercedesem. Traktor zostawiliśmy w miasteczku Patquia 150 km stąd, a
wynajęcie wozu terenowego nie wchodziło w rachubę. Znaleźliśmy przewodnika –
Raula, z którym po krótkiej rozmowie udaliśmy się pieszo "odkrywać" skalne labirynty.
Jak się okazało nie mogliśmy wybrać lepszego rozwiązania. Doszliśmy w miejsca,
do których nie da się dotrzeć inaczej, niż piechotą – np. do wodopoju dzikich
vikunii (z rodziny lam) oraz punktów obserwacyjnych kondorów. Same kondory krążące
nisko nad naszymi głowami mogliśmy podziwiać z odległości kilkudziesięciu zaledwie
metrów.
Raul okazał się też znakomitym znawcą miejscowej fauny, dzięki czemu wzbogaciliśmy
naszą wiedzę i zielniki o kolejnych kilka gatunków tj. np. o żyjące po 1000
i więcej lat drzewo algarobbo, czy leczniczy krzew atomisqui, stosowany przez
indian na otwarte rany.
Przeciskaliśmy się wąskim wydrążonym wśród skał siłą okresowo pojawiającej się
wody korytem rzecznym, aby w końcu wspiąć się na szczyt jednej ze skał, skąd
roztaczał się widok na całą dolinę pociętą licznymi przepaścistymi wąwozami
otoczonymi pionowymi urwiskami. Pod jednym z urwisk w doskonale zachowanym stanie
oglądać można było naskalne rysunki wykonane przed setkami lat przez koczowniczy
lud Cienaga.
Z Talampaya ruszyliśmy na północ w kierunku La Rioja, Catamarca i Tucuman,
gdzie odbiliśmy na trasę nr 40 do Cafayate, zaliczając po drodze jedną z winnic.
Wizyta połączona była oczywiście z degustacją wspaniałego argentyńskiego wina.
Po kolejnym tygodniu dotarliśmy do Parku Narodowego Calilegua, położonego nieopodal
San Salvador de Jujuy w północnej Argentynie. Było to pierwsze nasze zetknięcie
z tzw. nuvo selvą, czyli górskim lasem tropikalnym (a w dosłownym tłumaczeniu
lasem we mgle), podobnie zresztą jak z południowoamerykańskimi kleszczami. Po
blisko 2 miesięcznym pobycie w rejonach suchych nieomal pustynnych poczuliśmy
się jak w raju.
Zostawiwszy traktor w Jujuy, udaliśmy się na rekonesans południowej Boliwii,
a dokładniej mówiąc chcieliśmy zobaczyć największe na świecie solnisko/ słone
jezioro – Salar de Uyuni liczące ok. 12 000 km2. Boliwia w 100% spełniła nasze
oczekiwania. Niestety właśnie na omawianym słonym jeziorze odmówiła posłuszeństwa
wysłużona ciężarówka. Stało się to w drugiej połowie października, zatem ponad
3,5 miesiąca temu. Od tej pory nasze działania skupiły się na remoncie silnika,
co okazało się nie takie proste jak wyglądało na początku. Naprawa w miasteczku
Uyuni okazała się z braku części oraz odpowiedniego mechanika niemożliwa, pozostało
zatem sprowadzenie odległego o 600 km traktora i zaholowanie ciężarówki przez
solinę, góry a następnie równinne Altiplano do stolicy Boliwii – La Paz położonej
700 kilometrów na północ.
Nieco czasu zajęło nam przygotowanie Ursusa do zabrania 2 osób wraz z bagażami.
Dzięki pomocy polskich księży z Tupizy udało się skonstruować specjalną skrzynię
umiejscowioną z tyłu pojazdu gdzie mogliśmy załadować dodatkowe kanistry z paliwem,
plecaki i wodę. W samym traktorze i tak normalnie jest miejsce tylko na jedną
osobę, a my jechaliśmy w dwójkę. Wyglądało to z zewnątrz na pewno komicznie.
Kiedy ja obsługiwałem sprzęgło, Wojtek zajmował się gazem i hamulcem i na odwrót.
Kierownice przejmowaliśmy na zmianę. Jak to dobrze, że traktory mają kierownice
pośrodku.
Po drodze do Uyuni złapała nas potworna burza. Gruntowe drogi (a głównie takimi
dysponuje Boliwia) zamieniły się w grząskie bajora. Dla nas, w odróżnieniu od
innych, normalnych uczestników ruchu, nie stanowiło to najmniejszego problemu.
Nie było nawet konieczności włączać napędu na przednią oś. Zatrzymało nas dopiero
wielkie drzewo, które piorun powalił wprost na drogę w miejscu, w którym przecinała
ona silnie wezbrany potok. Ludzie z unieruchomionych na drodze w ten sposób
pojazdów bezskutecznie próbowali usunąć potężny pień, który poddał się dopiero
po zaprzęgnięciu go do naszych 83 koni mechanicznych. Podobnie zresztą wyciągnęliśmy
autobus, ciężarówkę i kilka małych pojazdów, które utknęły w błocie, zarabiając
w ten sposób na kolejne 20 litrów ropy.
Kiedy dotarliśmy do miejsca "spoczynku" naszej ciężarówki postanowiliśmy zrobić
rajd do odległego o ponad 450 km Chile. Myślę że była to najciekawsza część
wyprawy. Znaleźliśmy się w krainie pumy i majestatycznych aktywnych wulkanów,
gejzerów, śródgórskich jezior z setkami flamingów no i oczywiście lam i wikunii,
które towarzyszyły nam przez całą prawie drogę do granicy.
Przy zjeździe z przełęczy Hito Cajones (ok. 4400 m n.p.m.), pierwszym od 800
km asfaltem, do położonego na wysokości 2500 m n.p.m. San Pedro de Atacama pobiliśmy
nasz rekord prędkości traktorem – 50 km/ h (normalnie nie przekracza 30-stki).
W drodze powrotnej wspięliśmy się na wulkan Licancabur, na granicy chilijsko
– boliwijskiej liczący 5916 m n.p.m. W kraterze tegoż wulkanu znajduje się najwyżej
na świecie położony naturalny zbiornik wodny. Dalej dotarliśmy traktorem do
gorących źródeł, pola gejzerów – położonego wg miejscowych źródeł najwyżej na
świecie.
Na tejże trasie osiągamy najwyższy punkt, do jakiego udało nam się dotrzeć
traktorem – ponad 5000 m n.p.m. przy kopalni boraksu Apacheta, na którą trafiliśmy
przypadkowo gubiąc właściwy szlak.
Ciąg dalszy opowieści nastąpi…
* * *
InfoBus jest patronem medialnym pierwszej polskiej wyprawy traktorem po krajach
Ameryki Południowej. Będziemy w comiesięcznych odcinkach informować o wydarzeniach
na trasie tej historycznej eskapady. Oczywiście nie doszła ona by to skutku
gdyby nie sponsorzy. Jednym z nich jest firma Groeneveld Polska, która zainstalowała
w pojeździe serwisowym wyprawy , stosowany również w i eksploatowanych w Polsce. Jego parametry techniczne i użytkowe zyskały
zaufanie wielu firm przewozowych, dystrybucyjnych oraz jednostek ,
czy . Jesteśmy bardzo ciekawi jak to urządzenie poradzi sobie
w skrajnie trudnych warunkach panujących na trasie TRAKTORIADY. I to jest jeden
z powodów objęcia patronatu medialnego nad tą wyprawą. Drugim – to chęć pokazania
firmom z branży autobusowej, że istnieją również takie formy promocji, dzięki
którym można sprawdzić własne produkty w ekstremalnych sytuacjach, a przy okazji
spełnić czyjeś marzenia.
Z życzeniami udanej wyprawy i wielu niezapomnianych wrażeń
Aleksander Kierecki
Więcej informacji o ofercie firmy Groeneveld Polska można
uzyskać na stronie www.groeneveld-groep.com.
Natomiast pełne dane na temat wyprawy Traktoriada 2002: zdjęcia, filmy, relacje
z poszczególnych dni i wiele innych ciekawostek zawiera strona www.traktoriada.icpnet.pl.