Tragedia pod Berlinem
W autokarze, który w niedzielę miał wypadek na autostradzie A10 na odcinku pomiędzy Rangsdorf i Schoenefeld zginęło 13 osób, a 29 jest rannych, w tym dziewięć ciężko. Rodzinom ofiar w imieniu redakcji portalu TransInfo składamy najserdeczniejsze wyrazy współczucia. Skala tragedii spowodowała, że władze województwa zachodniopomorskiego zdecydowały o wprowadzeniu we wtorek jednodniowej żałoby. W Niemczech są już rodziny ofiar wypadku pod Berlinem. Mają pomoc w identyfikacji ciał. Rodzinom towarzyszą lekarze, ratownicy medyczni i urzędnicy. Wszyscy ci, którzy chcą złożyć wyrazy współczucia rodzinom ofiar wypadku, mogą się wpisywać do księgi kondolencyjnej, wyłożonej w holu Zachodniopomorskiego Urzędu Wojewódzkiego. Do Polski wróciło już siedem osób, które nie musiały być leczone. Transport pozostałych, hospitalizowanych osób – jak podkreśliły władze województwa zachodniopomorskiego – będzie uzależniony od zaleceń niemieckich lekarzy. Ma za niego odpowiadać urzędnicy marszałka i wojewody.
Do tragicznego wypadku polskiego autokaru doszło ok. 10.30 w niedzielę na obwodnicy Berlina – autostradzie A10 w Schoenefeld w Brandenburgii na wschodzie Niemiec. Autokarem jechało 49 osób – 47 pasażerów i dwóch kierowców. Według wstępnych ustaleń niemieckiej policji przyczynami wypadku była nieuwaga kobiety, która prowadziła osobowego Mercedesa. Zamiast pojechać tzw. pasem rozbiegowym, chciała ona skrócić sobie drogę i wjechała na skrajny prawy pas, którym jechał już polski autobus – tak najprawdopodobniej wyglądał wypadek polskich turystów, którzy wracali do kraju z Hiszpanii. W jego wyniku auto osobowe zostało zepchnięte na nasyp, a autokar uderzył od strony szoferki w pierwszy filar podtrzymujący wiadukt. Autobus uderzył też bokiem w most, o czym świadczą wgniecenia w karoserii i poprzesuwane fotele wewnątrz.
PSPA tłumaczy
Autobusowy wypadek pod Berlinem wywołał dyskusję w mediach na temat bezpieczeństwa w autobusach. Po raz kolejny została „odkurzona”lista autokarowych wypadków (dostępna tutaj). Na szczęście tym razem głos w dyskusji zabrali także przedstawicie branży autobusowej –a dokładniej Polskiego Stowarzyszenia Przewoźników Autokarowych, którzy hamowali emocje i nie pozwolili na wybuch „medialnej paniki”. Temat rozpoczął się od pasów bezpieczeństwa. Neoplan, który rozbił się w Niemczech, miał 12 lat. Nie musiał mieć zamontowanych pasów bezpieczeństwa. Mł. inspektor Marek Konkolewski z Biura Ruchu Drogowego KGP tłumaczył w TVN24: – „Jeżeli autobus jest fabrycznie wyposażony w pasy bezpieczeństwa, to kierowca nie powinien ruszyć zanim nie upewni się, że wszystkie osoby siedzące w autobusie mają te pasy zapięte. Jeżeli ktoś ma problemy z zapięciem pasa, wtedy kierowca powinien podejść i pomóc takiej osobie”- dodał. –„Przewoźnicy starają się nakłaniać turystów do zapinania pasów, ale nie wszyscy są chętni – powiedział z kolei Rafał Jańczuk z Polskiego Stowarzyszenia Przewoźników Autokarowych. – Są ostrzegani, że jeśli nie zapną pasów, karę płaci pasażer”- dodał. Jak zauważyła Iwona Masłowska z PSPA, w Polsce nie ma jednak kultury zapinania pasów w autokarach, choć nauczyliśmy się już tego w 'osobówkach’. Jańczuk podkreślał także, że autokar jest bezpiecznym środkiem transportu i że w przypadku tragedii na niemieckiej autostradzie nie on był przyczyną. Eksperci podkreślają też dobre umiejętności polskich kierowców. Przedstawiciele PSPA podkreślili, że od 10 lat coraz więcej przewoźników inwestuje w nowe autokary, a to też sprzyja bezpieczeństwu. –„Obecnie sprzedaje się w Polsce ponad 100 nowych autokarów i ten trend jest już od kilku lat”- mówił Jańczuk. Jego zdaniem m.in. rynek, UE i policja wymuszają te pozytywne zmiany. Jednocześnie Masłowska zaznaczyła, że stare autobusy – o ile tylko są właściwie serwisowane – też są sprawne i bezpieczne.
Pol-Bus: autobusu był w pełni sprawny
– „Mogę zapewnić, że autokar był w pełni sprawny, w pełni przygotowany do tej podróży, kierowcy doświadczeni –powiedział TVN24 Tomasz Sochacki, właściciel firmy Pol-Bus, której autokar miał wypadek. Kierowcy, którzy byli w autobusie podczas tragicznego wypadku, są doświadczeni i juz wcześniej jeździli w podobne trasy. Jeden z nich jest zatrudniony w firmie Pol-Bus od ponad roku, drugi kilka miesięcy. Sochacki powiedział, że zna bardzo dobrze kierowcę, który prowadził autobus w chwili wypadku. Jak mówił, nieraz sam z nim jeździł na różne wyjazdy. –„Jeżeliby tylko była możliwość uniknięcia tego tragicznego wypadku, na pewno by to zrobił”- zapewnił. –„Wiemy, że nieraz ułamek sekundy decyduje o takiej wielkiej tragedii”- dodał.
Sochacki nie ma wątpliwości co do stanu technicznego swojego autokaru. Pojazd ma 12 lat, ale – jak mówił na antenie TVN24 – został on ostatnio odnowiony. Zrobiono m.in. podwozie, zmodernizowano wnętrze i pomalowano na zewnątrz. –„W firmie swojej staram się przede wszystkim, żeby czas pracy kierowców, kwalifikacje kierowców, stan techniczny autokarów był na pierwszym miejscu, ponieważ wozimy ludzi”- podkreślił. Sochacki przyznał też, że w marcu w jego firmie zakończyła się dwumiesięczna kontrola Inspekcji Transportu Drogowego. I to wynikiem pozytywnym. Inspektorzy nałożyli jedynie karę za niewielkie uchybienia. Jak wyjaśniał, dotyczyła ona złych wskazań tarczki tachografu.
Tutaj można zobaczyć prawdopodobną rekonstrukcje wypadku.