Najnowsze w Infoship
Brakuje najnowszych.

Toruń: Alchemia MZK

infobus
21.01.2007 12:29

Miejski Zakład Komunikacji będzie miał konkurenta. Prywatna firma, która zorganizuje kilka kursów między Skarpą a pl. Teatralnym, oczywiście w żaden sposób nie podkopie monopolistycznej pozycji miejskiego przewoźnika. MZK – ustami swojej rzeczniczki – zapowiada, że nie zamierza niczego zmieniać w swojej pracy. To nie dziwi, bo jak mi się wydaje, w toruńskim zakładzie potrzeby mieszkańców są tylko jedną z nieistotnych rubryk w statystykach. Największym problemem MZK są pasażerowie. Spółka kwitłaby, gdyby autobusy i tramwaje jeździły puste. Bo ci wredni mieszkańcy nic tylko skarżą się na złe rozkłady jazdy, spóźnienia, tłok w pojazdach, chamstwo kontrolerów biletów, które z roku na rok stają się coraz droższe. MZK i tak pozwala sobie na wielką nonszalancję w kontaktach z pasażerami. W zasadzie nie ma powodów do nazywania ich klientami. Pozycja najsilniejszego i do niedawna jedynego przewoźnika na rynku sprawiła, że nie musi zmieniać standardów funkcjonowania. Powołując się na przepisy i uchwały, nie zamierza wprowadzać biletów socjalnych dla bezrobotnych albo rezygnować z opłaty manipulacyjnej przy sprzedaży biletów w pojazdach. A z pasażerami komunikuje się za pośrednictwem kontrolerów. MZK na domiar złego ma fatalny PR. Gdy w mediach pojawiają się niepochlebne doniesienia o pracy przewoźnika, MZK zachowuje się jak dziecko. Nie przyznaje się do winy lub odpowiedzialność zrzuca na innych. – To nie ja – mówi zwykle. – To oni. To zmartwienie straży miejskiej, rady miasta, kontrolerów z innych firm, pasażera. To wina rzeczywistości, niesprawiedliwych i nieludzkich przepisów, które niestety – jako praworządna instytucja – jesteśmy zmuszeni surowo egzekwować. A jak powinien wyglądać dobry PR? Jedna z ogólnopolskich gazet ogłosiła konkurs ze zdrapką. Pojawił się błąd w druku i z 10 odkurzaczy do wygrania zrobiło się tysiąc. W dniu losowania nagród w redakcji pojawił się tłum zwycięzców, który z minuty na minutę stawał się coraz agresywniejszy. Wydawnictwo postanowiło więc spełniać największe fantazje pokrzywdzonych. Zaczęło rozdawać książki i pisma, materiały reklamowe, zwracać koszty przejazdu, fundować obiady. Niebezpieczeństwo wizerunkowej wpadki szybko zażegnano. A MZK? Stara się przekonać mieszkańców, że komunikacja miejska to niezgłębiona dla śmiertelnych tajemnica naszej codziennej metafizyki. Szczegóły: http://miasta.gazeta.pl/torun/1,78464,3859287.html .