Tallin: Pierwszy Polak kieruje tallińskim trolejbusem

infobus
25.11.2007 22:55

W Polsce utarło się przekonanie, że dobrze płatnej pracy najlepiej szukać w Wielkiej Brytanii, Irlandii czy w Niemczech. Można też – jak Mariusz Gubała z Nysy – wyruszyć do Estonii. – Kiedyś zaczepił mnie kolega i mówi: Mariusz, chodź, pojedziemy w kilka osób do roboty w Estonii. Zdziwiłem się, a on na to: Na budowie płacą tam lepiej niż u nas, a pchać się do Anglii? Tam siedzą wszyscy. Poza tym jak się coś nie uda, to jak wrócimy przez wodę? A z Estonii możesz wrócić stopem. Pytam go: Słuchaj, ale tam jest przecież zimno. Szybko mnie uspokoił: No co ty. Tam jest zimno tylko przez dziesięć miesięcy, a później już lato i lato…
Dał się namówić. Do Tallina przyjechał z ekipą kumpli po fachu – budowlańców – ponad rok temu, we wrześniu. Pierwszą porządną zimę na północy ma więc już za sobą. – Było nawet po minus 34 stopnie. Przetrwałem. Estońska zima nie jest więc już straszna. Rok przepracował na budowach, przy docieplaniu fasad. Od razu zaczął też udzielać się w Związku Polaków. Do dziś śpiewa w kościelnym chórze. Przy okazji prezentacji kultur narodów zamieszkujących Estonię czy polskich świąt występuje również w zespole folklorystycznym. I właśnie w jedną z niedziel, po mszy, dowiedział się, że w Tallinie szukają osób, które chciałyby jeździć po mieście trolejbusem.
– Zachęciła mnie koleżanka. Mówi: Spróbuj, nie wyjdzie, nic się nie stanie. A jak się uda, to będziesz miał dodatkowy papier. Myślałem, że pogodzę naukę z pracą, że kursy będę miał wieczorami. Ale okazało się, że trwają przez cały dzień, bo i kierowcy potrzebni są praktycznie od zaraz. Musiałem zrezygnować z pracy na budowie. Nie oznacza to, że Mariusz został bez grosza. Na czas nauki – dwa miesiące teorii i praktyki oraz dwa miesiące stażu na ulicach z doświadczonym kierowcą – dostaje od firmy stypendium. Na rękę po pięć tysięcy koron miesięcznie (czyli około 1250 zł). Ma już także pewność, że firma zatrudni go przynajmniej na dwa lata. Może liczyć na jakieś 9,5-10 tys. koron miesięcznie (czyli 2300-2500 zł). To ważne, bo myśli o osiedleniu się w Estonii i założeniu rodziny. – Ważne, że będę zatrudniony legalnie. Za mniejsze pieniądze niż na budowie, bo tam można było zarobić po 20 tys. koron miesięcznie. Ale uznałem, że w wieku 42 lat lepiej znaleźć spokojniejszą pracę niż biegać całymi dniami po rusztowaniach.
Trolejbusowe początki nie były łatwe. – Musisz patrzeć i do dołu, i do góry. Do dołu na drogę, a do góry, bo musisz jechać 'po przewodach’. Teraz nie mam już z tym problemów. Będę musiał za to nauczyć się estońskiego. Osłuchałem się już z językiem. Myślę, że za pół roku będę bez większych problemów rozmawiał. Na razie porozumiewam się po rosyjsku. Po rosyjsku uczymy się też na kursie. Aleksander Kapponen, naczelnik oddziału transportu trolejbusowego w firmie odpowiadającej za transport tramwajowy i trolejbusowy w Tallinie, wyjaśnia, że na początek Mariuszowi wystarczą podstawy estońskiego. – Do stycznia, gdy wyjedzie na ulicę, nauczymy go najważniejszych zwrotów, czyli ile kosztuje bilet, gdzie wysiąść czy jak się przesiąść na inną linię. Dzień, gdy Mariusz pojawił się w firmie, szef wspomina bardzo pozytywnie. – Przyszedł, zapytał, czy mógłby jeździć trolejbusem. Ja nie widziałem żadnych problemów. I cieszę się, że od nowego roku będziemy mieli aż dwie osoby z zagranicy w naszej firmie. Drugą jest kobieta z Łotwy. Zresztą, uczą się w jednej grupie. Pierwszy Polak 'od trolejbusów’ wzbudza spore zainteresowanie. Mariusza opisywały już estońskie gazety. Dyrektor Kapponen po cichu liczy, że po nim pojawią się kolejni. Znaczna część młodych Estończyków, podobnie jak Polaków, woli bowiem szukać szczęścia zamiast u siebie na zachodzie Europy.