Skarżysko Kamienna: 90 osób na bruk?
Skarżyskie Przedsiębiorstwo Komunikacji Samochodowej Iwopol niebawem może przestać istnieć. Sytuacja w firmie jest dramatyczna –informuje Echo Dnia. Skarżyski PKS działa od 50 lat. W ostatnich latach coraz gorzej radził sobie z realiami wolnego rynku i rosnącą konkurencją małych firm przewozowych, które zabrały mu dużą część pasażerów. Trzy lata temu znalazł się inwestor, firma Iwopol. Od skarbu państwa Iwopol kupił skarżyski PKS. Jak twierdzi szef NSZZ Solidarność w tym zakładzie Zbigniew Zaborski, nowy właściciel miał zagwarantować utrzymanie zatrudnienia, oraz doinwestować przedsiębiorstwo na sumę półtora miliona złotych. Trzy lata minęły, a przewoźnik zamiast się podnieść, stacza się ku upadkowi. Zmieniali się tylko prezesi. W tym roku urząd objął już czwarty. Zbigniew Zaborski przekonuje, że obiecanych inwestycji nie było. – Przywieziono do nas jakiś sprzęt do stacji diagnostycznej, dystrybutory paliwa i to wszystko. Zakład nie ma z tego żadnych korzyści. Kilka używanych autobusów kupiliśmy, ale za pieniądze PKS – mówi związkowiec. Zaborski na zebraniu 'Solidarności’ skrytykował działanie władz spółki i dał pod rozwagę, czy nie lepiej założyć spółkę pracowniczą i przejąć PKS Iwopol, póki jest co ratować. Za to został bezprawnie zwolniony z pracy, w poniedziałek skarżyski sąd uznał, że wypowiedzenie było bezskuteczne, czyli że Zaborski ma wrócić do pracy. Ale czy będzie dokąd? Pracownicy boją się, że wkrótce trafią na bruk. Szczegółów nie znają, ale wiedzą, jaka jest sytuacja PKS Iwopol. – Pensje wypłacają nam na raty, ostatnio dostałem jedną trzecią poborów za czerwiec. Żona nie pracuje, mam dzieci – mówi pan Marek, pracujący jako kierowca. Niedługo mają mu zabrać autobus, przejdzie na dyspozytornię. A tych jest coraz mniej. Na placu w trzech rzędach stoją wraki. Nie nadają się do użytku, ale ponoć na stanie są wpisane jako sprawne. – Pasażerowie od nas odchodzą, bo kursujemy w kratkę, raz autobus przyjedzie, innym razem nie. Zależy, czy jest jakiś nie zepsuty – wyjaśnia pan Wiesław, pracujący w PKS jako tokarz od 38 lat. Likwidowane są kursy autobusów, nawet te, o których kierowcy mówią, że przynosiły zyski, jak ten na trasie z Bodzentyna do Skarżyska przez Suchedniów. – Zaczyna się rok szkolny, a my nie możemy sprzedawać biletów miesięcznych na te kursy – mówi pan Wiesław. Stacja paliw nie działa, kierowcy muszą tankować na trasie, za pieniądze ze sprzedaży biletów. – Niech pan powie, będzie lepiej? – pyta jeden z pracowników. Niestety, na to się nie zanosi. władze spółki wystąpiły już o ogłoszenie upadłości przedsiębiorstwa. Sąd odrzucił wniosek, ale szykowany jest nowy, o upadłość likwidacyjną. Jeśli zostanie zatwierdzony, do Skarżyska przyjedzie syndyk i zacznie wyprzedawać majątek, by spłacić długi firmy. Jakiej są one wielkości, nie udało się nam dowiedzieć. Niemal pewne jest, że załoga otrzyma wypowiedzenia. Chyba że znajdzie się nowy inwestor. – Kupnem naszego zakładu interesowały się różne firmy, ale nikt się nie zdecydował. Teraz nie płacimy pewnie podatków ani ZUS, firma nie odprowadza nawet składek związkowych – opowiada Zaborski. Być może PKS Iwopol w likwidacji zostanie przez kogoś kupiony, firmy w takim stanie prawnym można nabyć dużo taniej. Ale nawet, jeśli tak będzie, duża część pracowników będzie musiała odejść.