Najnowsze w Infoship
Brakuje najnowszych.

Sieradz: Żądają podwyżek

infobus
10.03.2007 11:22

Związkowcy z Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacji w Sieradzu grożą strajkiem. Podwyżek nie mieli od 8 lat. Nawet o wskaźnik inflacji. Tymczasem ich pobory są o kilkaset złotych niższe niż w pozostałych spółkach komunalnych – czytamy w Dzienniku Łódzkim. Mówią, że porównują się z MPK w Zduńskiej Woli. Bo ma podobną liczbę pracowników, samochodów, a miasto tyle samo mieszkańców. Sieradzki kierowca zarabia na godzinę 7,25 zł, a zduńskowolski, 8,70 zł. Bierze się to stąd, że sąsiedzi mają większą dotację z miasta. W tym roku sieradzkie MPK ma otrzymać 1 mln 50 tys. zł, a sąsiedzi 1 mln 850 tys. zł. –Przykro nam patrzeć, że lepiej stoją –ubolewa Sylwester Sieradzan z NSZZ „Solidarność”. –Komunikacja miejska nie jest dochodowa –podkreśla Zbigniew Tomasik, zastępca przewodniczącego NSZZ „Solidarność”. –Mamy gros biletów bezpłatnych i ulgowych. W ubiegłym roku doszły galopujące ceny paliw. –No i jeździmy do miejscowości położonych w gminie Sieradz, która nas nie dotuje. A MPK ze Zduńskiej Woli ma dofinansowanie z 5 gmin, do których docierają jego autobusy –uzupełnia Andrzej Kaczorowski, przewodniczący Związku Zawodowego Pracowników MPK. –Pracuję nad tym, aby gmina Sieradz, gdzie jeżdżą nasze autobusy, partycypowała w kosztach. Obliczyłem, że rocznie ulgi w biletach dla mieszkańców tej gminy korzystających z naszej komunikacji zamykają się w 235 tysiącach złotych. Związkowcy uważają, że kłopoty finansowe leżą nie tylko w niskiej dotacji. Podkreślają, że ich dział eksploatacji jest niemrawy. Dobra organizacja linii powinna polepszyć sytuację materialną firmy. Paweł Wolski podaje, że bilans MPK za miniony rok, to minus 47 tys. zł. W tym roku planuje wyjść na zero, choć poprzednie lata kończyły się stratą 200 tys. zł i więcej. Uważa, że firma była przygotowywana do prywatyzacji poprzez upadłość. Gdy przyszedł do niej w 2004 roku, tabor nie był odnawiany od lat. Znalazł też raport, w którym eksperci zewnętrzni podawali, że spółce grozi „śmierć gospodarcza”. Doradzali prywatyzację i zwiększenie dotacji miasta. Prezes rozmawia z pracownikami o żądaniach płacowych, ale nie widzi kompromisu. –Oczekiwania pracowników wydają się zasadne, ale w tej chwili nie ma z czego podwyższyć im zarobków –ocenia prezes Wolski. –Gdyby przyjąć, że każdy dostałby na godzinę o złotówkę więcej, to potrzeba w roku 375 tysięcy złotych.