Refleks kierowcy ZKM Gdańsk ratuje dziewczynkę
Do bardzo niebezpiecznej sytuacji doszło 9 sierpnia 2016 r. na Podwalu Grodzkim w Gdańsku. W godzinach szczytu na ruchliwą ulicę wbiegła dziewczynka, której uciekła deskorolka. Wprost pod autobus Mercedes-Benz Conecto LF. Na szczęście kierowcaZKM Gdańsk – Radosław Pakuła ? popisał się świetnym refleksem – zatrzymałpojazd w ostatniej chwili, co uratowało dziecku zdrowie, jeśli nie życie.
Jak widać na filmie, który nagrała kamera w autobusie,dziecko nie oglądając się wbiegło nagle na pas ruchu prowadzący w kierunkuSopotu, tuż przed jadący pojazd. Na szczęście kierowca wykazał się refleksem izatrzymał się zaledwie kilkadziesiąt centymetrów od dziewczynki, która nie odniosłażadnych obrażeń. Wbiegła jeszcze na następny pas jezdni, ale szczęśliwie niejechał tam żaden samochód ani motocykl.
Inny film ze zdarzenia, nagrany przez kamerę samochodowąumieścił na YouTube użytkownik Rollo. Widać na nim, że dziewczynka niezatrzymała się na przejściu dla pieszych. Deskorolka wysunęła się, gdy dziecko próbowałoprzejechać przez pas.
{https://www.youtube.com/watch?v=3PoNRPkeXEk}
Mówi bohater z ZKM
O całej sytuacji portal gdansk.pl rozmawiał z bohaterem-kierowcą? 46-letnim Radosławem Pakułą z ZKM Gdańsk:
Kamila Grzenkowska: O Pańskiej reakcji na drodze mówią chybawszystkie trójmiejskie media. Czuje się Pan bohaterem?
Radosław Pakuła: – Bohaterem? Zdecydowanie nie. Czuję sięszczęśliwcem, bo nic poważnego się nie stało i w zasadzie wszystko dobrzeskończyło się. Ta dziewczynka pokazała totalną bezmyślność. Dla niej mogło sięto bardzo źle skończyć.
W Zakładzie Komunikacji Miejskiej w Gdańsku usłyszałam, żetakie sytuacje zdarzają się tutejszym kierowcom przynajmniej raz w tygodniu.Panu też?
– Oczywiście, i nie są one związane tylko z małymi dziećmi,ale też z osobami starszymi czy nawet w średnim wieku. Ostatnio, na przykład,miałem taką sytuację, w której mężczyzna wtargnął nagle na przejście dlapieszych. Ja już byłem na tym przejściu, a on nie dawał wcześniej żadnychsygnałów, że będzie wchodzić na jezdnię. Nieraz jest przecież tak, że ktoś sięzbliża do przejścia i widać, że chce przejść. A ten mężczyzna szedł wzdłużulicy i nagle wykonał manewr wchodząc na przejście. Są też takie sytuacje, wktórych ludzie stoją zbyt blisko krawężnika przy przystankach i wtedy bardzołatwo jest o uderzenie przednim prawym lusterkiem autobusu. Takie zdarzenia sąnagminne.
W ZKM rozmawiał Pan o sytuacji z dziewczynką czy wszyscydowiedzieli się o tym dopiero z mediów?
– Przyznaję, że z nikim z firmy jeszcze o tym nierozmawiałem. Nie było okazji.
A żonie Pan opowiedział?
– Pewnie. Żona, w takich przypadkach, zawsze mi mówi, żebymsię nie przejmował i nie denerwował.
Z innymi kierowcami, kolegami z pracy, nie rozmawia Pan otakich sytuacjach?
– Rozmawiamy, ale muszę przyznać, że im dłużej się jeździ, ijeżeli nic poważnego się nie stało, przemilczamy to. Chcemy o tym jaknajszybciej zapomnieć. To są bardzo stresujące sytuacje. Tamtego dnia byłem takdobity tym zdarzeniem, że zastanawiałem się, czy nie wziąć dnia wolnego. Alezostałem w pracy.
Zakładam, że na co dzień niebezpieczne sytuacje prowokująnie tylko piesi, ale i inni kierowcy poruszjący się po Gdańsku?
– To prawda. Inni kierowcy potrafią gwałtownie zahamować czyzmienić nagle pas ruchu. W takich sytuacjach i my musimy gwałtownie hamować, apretensje pasażerów skupiają się potem, niestety, na nas.
Czy trakcie tamtego groźnego zdarzenia w autobusieprowadzonym przez Pana byli pasażerowie?
– Na szczęście nie. Tego dnia obsługiwałem linię 151, któradojeżdża do Wałów Piastowskich. Pasażerowie wysiedli, całe szczęście, wcześniej- przy dworcu kolejowym. Na pewno inaczej by to wyglądało, gdyby ktoś poza mnąbył jeszcze w pojeździe. Myślę, że mogłoby się to wówczas skończyć mnieszczęśliwie. Ktoś by pewnie upadł, potłukł się…
Wiem, że dostanie Pan nagrodę finansową od szefostwa ZKM.Chyba, że już to nastąpiło?
– Nic mi na ten temat nie wiadomo.
Czyli zaskoczyłam Pana?
– Tak. Nie wiem, co mam powiedzieć. Ja naprawdę się cieszę,że ta sytuacja z dziewczynką skończyła się właśnie tak. Gdyby wpadła mi podautobus, to nie wiem czy dalej bym jeździł…
Jak długo pracuje Pan jako zawodowy kierowca?
– W ZKM pracuję już dziesięć lat.
Czy przez ten czas zauważył Pan może zmiany w zachowaniachkierowców na gdańskich drogach? Jeżdżą lepiej, gorzej?
– Jest różnie, choć wydaje mi się, że najgorsza sytuacjajest z kierowcami przyjezdnymi, z sąsiednich gmin. Robią takie rzeczy, odktórych można czasem osiwieć. Wyjeżdżają pod sam autobus, i to co już wcześniejmówiłem, gwałtownie hamują. Natomiast z gdańskimi kierowcami jest różnie.Trudno generalizować.
Zawsze prowadzi Pan na linii 151?
– Nie, jeżdżę na różnych liniach. Tego dnia akurat wypadłata.
Bycie kierowcą autobusu miejskiego to ciężki kawałekchleba…
– Kiedyś, gdy uprawiałem inny zawód, wydawało mi się, żeprowadzenie autobusu to spokojna, siedząca praca. Dzisiaj tego nie powiem, bojest zupełnie inaczej. Tu są nerwy. Trzeba mieć skupioną uwagę, bo w każdejchwili może się coś zdarzyć.
„