Police: Wysiadka w środku trasy. Autobus zmienił plany
Pasażerowie pospiesznego 'F’ zostali wyproszeni z autobusu gdzieś między Policami a Szczecinem. Kierowca musiał zawieźć na lekcje uczniów szkoły w Loecknitz. – Wybraliśmy mniejsze zło – twierdzi szefostwo SPPK. Sytuacja trochę jak z filmu Stanisława Barei wydarzyła się w środę rano. Autobus linii F wyjechał z os. Chemik o godz. 7.11. Po przejechaniu pięciu przystanków, zatrzymał się na postoju Mścięcino-Krzyżówka. Kierowca poinformował pasażerów, że muszą wysiąść.
– Powiedział, że dyspozytor kazał mu pojechać z młodzieżą do Niemiec. Pasażerowie, choć oburzeni, karnie opuścili autobus – pisze do 'Gazety’ pani Katarzyna. – Rozumiem sytuację, gdy autobus zepsuje się i nie ma fizycznej możliwości by odjechał. Ale coś takiego zdarzyło się chyba pierwszy raz. Śmiem twierdzić, że nawet w 'minionej epoce’ takie przypadki nie miały miejsca.
Andrzej Markowski, prezes Szczecińsko-Polickiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego, jest za granicą. Gdy wczoraj opowiedzieliśmy mu tę historię, też był zdumiony: – Jakaś strasznie dziwna sytuacja. Nikt mnie o czymś podobnym nie informował.
Pani Katarzyna: – To brak szacunku dla pasażerów, którzy płacą podwójną stawkę za bilet w autobusie pospiesznym. Jak wytłumaczyć przygodę, która spotkała pasażerów 'F’? SPPK codziennie rano wysyła z Polic do niemiecko-polskiej szkoły w Loecknitz trzy autobusy, które po drodze zabierają w sumie około setki uczniów. Każdy autobus jedzie inną trasą. W środę jeden z nich się zepsuł. Nie wyjechał nawet z Polic.
– W tej sytuacji, w trybie awaryjnym musieliśmy zdjąć autobus z linii i wysłać z młodzieżą do szkoły w Loecknitz. To nie był żaden kurs komercyjny – podkreśla Grzegorz Ufniarz, kierownik działu eksploatacji SPPK. – Na liniach międzynarodowych mamy zarejestrowanych tylko pięć autobusów. Żaden inny nie może w taką trasę pojechać, bo w razie kontroli dostalibyśmy wysoką karę. Ściągnięcie 'F’ gwarantowało, że 30 uczniów z zepsutego autobusu nie spóźni się do szkoły. Autobus pospieszny ściągnęliśmy z przystanku, gdzie co kilka minut jeżdżą do Szczecina 101 i 107. Pasażerowie czekali ledwie 3-4 min.
Prezes Markowski: – Przepraszam pasażerów, których naraziliśmy na nieprzyjemności. Jeśli ktokolwiek ma wobec nas roszczenia, nie uchylamy się od odpowiedzialności. Wybraliśmy mniejsze zło, to była taka sytuacja, że ktoś musiał ucierpieć.