Piotrków Trybunalski: MZK – studnia bez dna?
W myśl zasady, że lepszy wróbel w garści niż kanarek na dachu, Rada Miasta w Piotrkowie po raz kolejny zgodziła się dofinansować miejską spółkę komunikacyjną. 1 mln 200 tys. zł przegoni komornika, ale nie wyciągnie emzetek z dołka finansowego, w jakim tkwią od 4 lat. Jak wygląda komunikacja w Piotrkowie, każdy widzi. Większość rozklekotanych autobusów, których żaden diagnosta nie chciał już dopuścić do ruchu, zastąpiły niemieckie MAN-y, ale przysporzyły spółce obciążenia w wysokości ponad 50 tys. zł miesięcznych rat spłaty ich wartości. Miejskiemu Zarządowi Dróg i Komunikacji, który miał przeprowadzić przetarg na podział i organizację rynku komunikacyjnego i dwukrotnie poniósł kompletne fiasko, umyka też uwadze, że tym nowym autobusom, jeżdżącym według rozkładów jazdy, wciąż na przystankach drogę zajeżdżają przedstawiciele konkurencji –minibusy. Kolejny element układanki to oczywiście system działający od 2003 r., wedle którego lepiej jest nie doszacować wartości usług świadczonych przez spółkę MZK i potem ją dokapitalizować średnio dwa razy w roku, niż od razu właściwie wycenić. –Tkwimy w tym już bardzo długo, oszukujemy się, że komunikacja nie kosztuje tyle, ile kosztuje –mówi Artur Kulbat, prezes piotrkowskich emzetek. Rozwiązania są dwa. Prywatyzacja, na którą nie zgodzili się radni w minionym roku, i z drugiej strony długo zapowiadana reorganizacja rynku z podziałem linii i usług między emzetki i minibusy, wyceną tzw. wozokilometrów, przejazdów ulgowych, itd. Na razie sięgnięto po sprawdzone remedium –dokapitalizowanie. Po długiej dyskusji, ale jednogłośnie, radni przegłosowali przekazanie 1 mln 200 tys. zł z miejskiej kiesy dla spółki. Te pieniądze zaspokoją komornika, który kilka razy w roku wchodzi na rachunek spółki i ściąga długi, głównie dla ZUS i urzędu skarbowego. –Mając do wyboru zakup paliwa i części do samochodów, a więc rzeczy, które zapewniają nam funkcjonowanie, a składki i podatki, musimy wybierać to pierwsze –wyjaśnia Kulbat i dodaje, że komornik na koncie bardzo ogranicza możliwości emzetek. Stąd tak ważna była szybka decyzja rady. –Gmina ma obowiązek organizacji komunikacji, ale już jeśli chodzi o utrzymywanie jej, to takiego obowiązku nie ma –twierdzi Krzysztof Chojniak, prezydent Piotrkowa, zapowiadając jednocześnie, że spółka aż prosi się o restrukturyzację, bo o jej likwidacji nie ma mowy. Jeszcze przed walnym zgromadzeniem (koniec kwietnia) i podsumowaniem finansowym, ma się odbyć spotkanie z członkami komisji budżetowej i gospodarki oraz z przewoźnikami. Wątpliwości wśród radnych wzbudził natomiast fakt, że minibusy kursują częściej niż tabor MZK i nie mają kłopotów. –Jak to jest, że ktoś inny potrafi zarobić na danym polu, a inny nie –pyta Paweł Ciszewski, radny. –Wszyscy działają w tych samych warunkach, a do emzetek trzeba dokładać. Kulbat ripostuje: –My jeździmy na trasach nierentownych. Autobusy wożą najczęściej jednego, dwóch pasażerów, a często samo powietrze, ale nie możemy z tych linii rezygnować i to nas różni od prywatnych przewoźników. Najczęściej wozimy młodzież szkolną, która ma zniżkę, oraz osoby starsze, które za przewóz nic nie płacą. Podzielenie rynku i ustalenie kosztów dałoby nam wiedzę, ile mamy pieniędzy, jak mamy się zorganizować i, zapewniam, zwolniłoby nas z proszenia o więcej.