Pechowy czarter na Dominikanę utknął w Warszawie
Turyści, którzy oczekują na wylot do Dominikany z biurem podróży trafili do hotelu albo zrezygnowali z wycieczki – poinformował PAP specjalista ds. komunikacji zewnętrznej Przedsiębiorstwa Państwowego „Porty Lotnicze” (PPL) Piotr Rudzki.
Jak dodał, na terenie „gate'ów” nikt z grupy wycieczkowej „już nie koczuje”.
„Osoby, które miały lecieć do Dominikany, a nie zrezygnowały z rejsu, otrzymały od przewoźnika nocleg w hotelu” – powiedział Rudzki. „Z informacji, które uzyskałem, trafiły do hotelu Renaissance, blisko lotniska” – powiedział specjalista ds. komunikacji z PPL.
Rudzki nie był w stanie określić, ile osób trafiło do hotelu, a ile zrezygnowało z wycieczki. Z TUI, operatorem wycieczki, nie udało się PAP skontaktować.
Jak podał Rudzki, „służby PPL dokładały wszelkich starań, a by pomóc czekającym na samolot”. „Konieczna była pomoc medyczna i została udzielona przez nasz zespół medyczny. Cały czas w sprawę zaangażowani byli dyżurni portu, dyżurny terminala” – powiedział.
Radio RMF FM poinformowało w czwartek, że na Lotnisku Chopina od ponad doby oczekuje ponad 250 podróżujących do Dominikany. „Biuro podróży TUI, które jest właścicielem linii czarterowej TUIfly, nie odpowiedziało na pytania dotyczące przyczyny opóźnienia lotu” – podano na stronie rozgłośni.
PRZESIĄDŹ SIĘ NA:
Pasażerowie informowali, że „podczas próby odpalenia silników, poszedł dym z lewego silnika”. „Poczuliśmy smród silnika w całym samolocie. Stewardessy przekazały pilotowi, co się stało, a ten podjął decyzję, że nie lecimy” – podała rozgłośnia.( PAP)
„