Ostrołęka: Potrzebne zmiany w komunikacji
Bez radykalnych zmian tras i rozkładów jazdy komunikacja miejska w Ostrołęce będzie skazana na powolne wymieranie – piszą 'Rozmaitości Ostrołęckie’.
I nie pomoże tu ani nowa elewacja siedziby MZK, ani najpiękniejsza nawet karta miejska.
Mija właśnie półtora roku od przekształcenia ostrołęckiego MZK z zakładu budżetowego w spółkę. Jak dotąd nie zaowocowało to zmianami, które w wyraźny sposób odczuliby pasażerowie. Firma skupiła się na przedsięwzięciach spoza swojej podstawowej działalności. Uruchomiła stację paliw z, jak się okazało w czasie ostatnich ulew, nieszczelnymi zbiornikami, przez wiele miesięcy wespół z władzami miasta debatował nad wyglądem karty miejskiej –czegoś na kształt sieciowego elektronicznego biletu oraz remontowała swoją siedzibę.
Kosztowne trasy – widma
W kursowaniu autobusów zmieniło się bardzo niewiele. Zostały skorygowane niektóre trasy i uruchomiono przewozy do Tobolic i Korczak. Jak się szybko okazało były to pozorne działania, bowiem dziesięć kursów dziennie daje imponującą przeciętną częstotliwość kursowania co godzinę i 48 minut –biorąc pod część doby trwającej od godziny piątej do dwudziestej trzeciej. W dodatku w weekendy z miejskiego autobusu skorzystać się nie da, bo na nowych trasach kursują one tylko w dni powszednie. Nie stanowi więc to atrakcyjnej oferty dla pasażerów, choćby w porównaniu z PKS, czy kursami prywatnymi, które w pod ostrołęckich wsiach kursują częściej, dojeżdżają do miasta szybciej i za mniejsze pieniądze. Oferta MZK dla mieszkańców przedmieść generuje tylko koszty, nie przynosząc spółce korzyści –nawet wizerunkowych. Nagłośnione w mediach otwarcie nowych tras, z zderzeniu z brutalną rzeczywistością raczej tylko zniechęciły niż przysporzyły firmie nowych pasażerów.
Oczywiście można przyjąć punkt wiedzenia, że komunalna spółka przewozowa jest i z nazwy, i z definicji miejska, zaś jazda poza granice miasta to działalność poboczna. To jednak rozumowanie czysto formalistyczne, ponieważ coraz więcej ostrołęczan mieszka we własnych domach na wsi, a pracuje w Ostrołęce. Miasto się wyludnia nie z powodu bezrobocia i biedy –jak twierdzą populiści. Jest wręcz przeciwnie. Kogo tylko stać na to buduje sobie dom na wsi, a w mieście spędza czas niezbędny na poświęcenie obowiązkom zawodowym.
Zresztą tak na w, mogę tylko poprosić pasażerów MZK, aby sami odpowiedzieli sobie na pytanie który z powyższych pięciu warunków spełnia miejska komunikacja w Ostrołęce.
Niełatwy dostęp
Łatwo dostępna komunikacja to taka, gdzie pasażer może w ciemno przyjść na przystanek, że najbliższy autobus nie będzie czekał dłużej niż dwadzieścia minut. W ostrołęckich realiach, nawet na śródmiejskich trasach, jest to obecnie niemożliwe. Spółka MZK ma za mało autobusów. I tu kolejna prawda, którą trzeba jasno wyrazić. Na wielu ostrołęckich trasach nie są potrzebne autobusy tych rozmiarów, jakie jeżdżą obecnie. Na ulicach powinno pojawić się więcej, ale mniejszych miejskich pojazdów. Potrzebny jest więc rozsądny, rozłożony w czasie plan zakupów. Autobusy to oczywiście kosztowny towar i sama miejska spółka, w krótkim okresie, nie wymieni swego taboru na nowocześniejszy i bardziej przystający do potrzeb pasażerów. Wsparcie właściciela, czyli miasta jest niezbędne. Władze jednak –budują parkingi, czyli preferują indywidualny ruch samochodowy w centrum miasta. Parkingi oczywiście, należy budować, pod warunkiem, że powstają w miejscach gdzie są naprawdę potrzebne i inwestorowi towarzyszy świadomość, że parking ma sens wtedy, gdy można do niego dojechać. W dodatku dbaniu o indywidualny transport kołowy władzom miasta o rozwój komunikacji miejskiej. Tymczasem gdyby porównać wielkość kwot jakie w ostatnich latach Ostrołęka przeznaczyła na budowę parkingów i na zakupy autobusów dla MZK, zestawienie na pewno nie było by korzystne dla miejskiej komunikacji.
A myśląc już całkowicie radykalnie, osoby odpowiedzialne w ratuszu za organizację ruchu w mieście nie powinny bać się myślenia, że niektóre odcinki ulic centrum miasta należałoby wyłączyć z indywidualnego ruchu kołowego udostępniając je wyłącznie dla autobusów, taksówek i rowerów. Już dziś najbardziej da się szybciej przejść pieszo niż przejechać samochodem.
Bez inwestycji i bez wyjścia naprzeciw potrzebom pasażerów MZK nie zyska nowych klientów i z roku na rok coraz bardziej będzie tracić swój publiczny charakter. I nie pomoże nawet najpiękniejsza karta miejska czy bilety sieciowe. Sieć w tej chwili ma zbyt wielkie oka, a gdzieniegdzie jest dziurawa. Z takiej sieci pasażerowie po prostu wypadają.