Witamy na stronie Transinfo.pl Nie widzisz tego artykułu, bo blokujesz reklamy, korzystając z Adblocka. Oto co możesz zrobić: Wypróbuj subskrypcję TransInfo.pl (już od 15 zł za rok), która ograniczy Ci reklamy i nie zobaczysz tego komunikatu Już subskrybujesz TransInfo.pl? Zaloguj się

Opole: Zwolnienie w MZK po donosie

infobus
15.06.2007 10:37

Prezes MZK zwolnił z pracy wiceprzewodniczącą zakładowego NSZZ 'Solidarność’ za to, że w czasie pracy robiła zakupy – pisze Gazeta Wyborcza. Związkowcy twierdzą, że to kolejny zamach na ich niezależność, i znów zapowiadają spór zbiorowy, a nawet strajk. Tym bardziej że – jak podkreślają – to już kolejny związkowiec wyrzucony z pracy. Kilka miesięcy temu prezes Dariusz Sitko zwolnił wiceszefa Związku Zawodowego Kierowców. Dlatego że podczas zwolnienia lekarskiego uczestniczył w kursie kierowców. Sprawę badała Państwowa Inspekcja Pracy, która uznała zwolnienie za nieprzepisowe, bo nie było konsultowane ze związkowcami. Sprawa trafiła do sądu. Wszystko wskazuje na to, że tym razem będzie podobnie. Na początku czerwca wypowiedzenie otrzymała Grażyna Bączyńska, wiceprzewodnicząca zakładowej 'S’. – Została oddelegowana przez związek na spotkanie do regionalnego zarządu 'Solidarności’. Po drodze wstąpiła do sklepu, by kupić środki higieniczne. Zmusiła ją do tego sytuacja. Ktoś zobaczył ją w sklepie i doniósł prezesowi, a ten postanowił ją zwolnić – opowiada Janusz Wysocki, przewodniczący 'S’ w MZK. Tym razem prezes Sitko swą decyzję konsultował ze związkami. To normalna procedura, gdy zwolniony ma być chroniony prawem związkowiec. – Oczywiście byliśmy przeciwko zwolnieniu. Ale prezes nic sobie z tego nie robił – dodaje Wysocki. Rzecznik prezesa MZK Tomasz Zawadzki nie ma wątpliwości, że decyzja o zwolnieniu była słuszna. – Z naszych informacji wynika, że wizyta pani Bączyńskiej w sklepie nie dotyczyła tylko zakupów środków higienicznych. I była znacznie dłuższa, niż wymagałaby tego konieczność chwili – mówi, przyznając, że tę wersję wydarzeń prezes poznał z relacji świadków, którzy widzieli kobietę w sklepie. – A trzeba pamiętać, że związkowiec oddelegowany przez związki w czasie godzin pracy otrzymuje normalną pensję za ten czas. Powinien więc zajmować się sprawami związkowymi, a nie prywatnymi. W dodatku pani Bączyńskiej nie zdarzyło się to pierwszy raz. Jeśli trafi sprawa do sądu, jesteśmy w stanie to udowodnić – dodaje. Zwolniona już ją tam skierowała, związkowcy są zaś przekonani, że zwolnienie to tylko demonstracja siły prezesa, który od dawna jest skonfliktowany z trzema związkami zawodowymi funkcjonującymi w zakładzie. One od dawna domagają się odwołania prezesa ze stanowiska, przeprowadzili też referendum zakładowe, w którym, jak twierdzą, 85 proc. pracowników pomysł ten poparło. – Teraz prezes szuka odwetu na związkowcach. Wykorzystuje fortele i przy okazji łamie prawo – uważa Wysocki. – To oczywiście nieprawda – odpowiada Zawadzki. Związkowcy jednak nie zamierzają sprawy pozostawić. – Od dawna sygnalizujemy prezesowi, że rozkłady jazdy są bez sensu, kierowcy zbyt ciężko pracują, nie mamy normalnych warunków do pracy. Jeździmy na okrągło niemal bez chwili wypoczynku, a na pętlach kierowca nie ma nawet toalety. Nasze sygnały są jednak ignorowane, za to mamy zwolnienia związkowców – mówi szef 'S’ zakładowej. Nie wyklucza, że być może dojdzie do zapowiadanego od dawna strajku. – Wciąż o nim mówimy, ale staraliśmy się tego uniknąć, bo strajk przede wszystkim uderzy w mieszkańców miasta, a tego nie chcemy. Wygląda jednak na to, że sytuacja w MZK nie ma szans na normalizację. Być może ponownie wejdziemy w zbiór zbiorowy z zarządem i gdy trzeba będzie, zastrajkujemy – zapowiada Wysocki.