Opole: PKS nie chce zarabiać?
Autobus szkolny jadący z Opola o 14.10 trasę kończy w Grodźcu, skąd pusty dojeżdża do Dobrodzienia. Tam zaczyna się kolejny kurs do Opola. Koniec trasy. Wszyscy wysiadać – taką komendę słyszą codziennie pasażerowie autobusu szkolnego o 14.10 z Opola do Grodźca. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że autobus jedzie potem jeszcze 10 kilometrów do Dobrodzienia. Jedzie, ale pusty, bo wykonuje tzw. podjazd.
– Czyli bezkursowy przejazd do miejsca, w którym rozpoczyna kolejną trasę – wyjaśnia jeden z kierowców. 'Podjazdy”stosuje się powszechnie, tyle że na trasach, o których wiadomo, że nie będzie tu żadnych pasażerów. Odcinek wyłącza się wtedy z rozkładu jazdy. Problem jednak w tym, że przedłużając trasę do Dobrodzienia, opolski PKS mógłby zarobić, i to sporo. Około 15.00 do domów wracają bowiem z pracy mieszkańcy Lędzin, Chrząstowic, Dębskiej Kuźni, Ozimka, Grodźca. I Dobrodzienia także. – Chętnie poszedłbym do szkoły w Opolu czy Ozimku. Niestety, nie mam potem jak wrócić do domu, dlatego odpuściłem – mówi Darek z Dobrodzienia. W podobnej jak on sytuacji jest wielu jego kolegów. Spora część mieszkańców Dobrodzienia w okolicach Ozimka czy Opola pracuje. Brak możliwości powrotu oznacza dla nich bezrobocie.
Inny pusty autobus kursuje na trasie Opole – Niemodlin. – Wieczorem jedzie do Niemodlina przez Grodków, po czym wraca bezkursowo do Opola – przyznaje jeden z kierowców. To nie koniec absurdów. Do Biestrzynnika codziennie rano autobus PKS startuje z wioski, tyle że musi tam wcześniej dojechać 39 kilometrów. Takie marnotrawstwo dziwi, zwłaszcza że PKS w swoim rozkładzie ciągle zmniejsza liczbę połączeń, a każdą redukcję tłumaczy brakiem pasażerów. – Chyba żartują. Nasze dzieci nie mają jak do szkoły dojechać – grzmi Władysław w Niemodlina. W dodatku mają… miesięczne bilety. Kupili je, bo poranny szkolny autobus do Opola do 31 sierpnia był na rozkładzie. 1 września okazało się, że już go zlikwidowano. – A nasze dzieciaki uczą się w technikum leśnym w Tułowicach, i do Chróściny muszą dojeżdżać, i do Opola – wylicza pan Władysław. Marek Sidor, prezes PKS, mówi, że rozkład można jeszcze poprawić.
– Robiliśmy go w pośpiechu i bez kompletu danych – przyznaje. – Być może wkradł się jakiś błąd, ale każdą sugestię pasażerów sprawdzimy i poprawimy. Prezes twierdzi też, że o pustych przebiegach nic nie wiedział. – Tam, gdzie to możliwe, linie przedłużymy – obiecuje Marek Sidor