Olsztyn kształci kierowców na Solbusie ST11
Olsztyńskie Centrum Kształcenia jako pierwszy ośrodek szkolenia w województwie warmińsko-mazurskim rozpoczęło kursy kwalifikacji wstępnej dla kierowców posiadających kategorię D. W ofercie gwarantują naukę na najwyższym poziomie, doskonałą kadrę dydaktyczną oraz ekskluzywny sprzęt do nauki praktycznej –nowego Solbusa ST11, którego Centrum odebrało z fabryki w maju br. Oprócz niego we flocie firmy znajduje się szkoleniowy Autosan H-9 (po kapitalnym remoncie w lutym 2007). Co ciekawe w zależności od wyboru autobusu inaczej przedstawiają się ceny za szkolenie praktyczne. I tak posiadając prawo jazdy kategorii B i zaliczając wszystkie 60 godzin na Autosanie zapłacimy 3.500 PLN. Identyczne lekcje w rozbiciu na: 10h na Autosanie i 50h na Solbusie ST11 kosztują już 5.300 PLN. Komfort ma swoją cenę…Co ważne kursanci Olsztyńskiego Centrum Kształcenia egzamin praktyczny w WORD na kategorię D będą zdawać na pojeździe, na którym uczyli się jeździć.
Przypominamy, że po 9 września zaczną obowiązywać przepisy, w myśl których kandydat na kierowcę zawodowego (ukończone 21 lat) będzie musiał szkolić się aż 280 godzin – trzeba będzie przejść tzw. 'kwalifikację wstępną’. Szkoły nauki jazdy przeżywają prawdziwe oblężenie. Na kursach kategorii C brakuje miejsc, a kursanci robią wszystko, by jak najszybciej ukończyć szkolenie i przystąpić do egzaminu. Dla przyszłych kierowców ciężarówek oznacza to bowiem wymierne korzyści finansowe. Szkoły nauki jazdy szacują, że gdy zaczną obowiązywać nowe przepisy, koszty uzyskania prawa jazdy kategorii C wzrosną do 7-10 tysięcy złotych! Z Maciejem Kulką, właścicielem szkoły nauki jazdy i szkolącymi się na kategorię C kierowcami rozmawiał reporter RMF FM Krzysztof Kot. – Trzy ciężarówki jeżdżą od godziny 6 do 23 non stop i najbliższy wolny termin mamy pierwszego września. To są rozpaczliwe w tej chwili próby ukończenia kursu, umówienia się na egzamin, no ale każdy ma swoją wytrzymałość – niestety, nie będziemy jeździli po godzinie 23… Koszty to teraz 600-700 złotych, a później to wychodzi prawie 7-8 tysięcy! To jest kolosalna różnica – powiedział jeden z kursantów. W Warszawie, gdzie rocznie szkoli się najwięcej kierowców, są tylko dwie szkoły nauki jazdy dysponujące specjalnymi torami i matami do doskonalenia jazdy. Zdaniem dyrektora katowickiego WORD, Romana Bańczyka, na Śląsku nie ma ani jednej placówki, która może dziś szkolić kierowców zgodnie z wymogami nowego świadectwa kwalifikacji zawodowej. – Jak zwykle wszystko postawione jest na głowie. Przepis wchodzi w życie, a nie ma gdzie szkolić ludzi – mówi Michał Kopeć ze Szkoły Auto. Jacek Jastrzębski, właściciel szkoły nauki jazdy Turbo, mówi z sarkazmem, że ustawodawca chyba chce, by kierowcy kończyli co najmniej licencjat z jazdy. – 280 godzin nauki nie da się zrobić w miesiąc ani nawet dwa. Potrzeba na to co najmniej pół roku, w niektórych wypadkach dłużej. Dodając do tego kurs na prawo jazdy i egzamin, nauka może zająć dwa lata. A gdzie czas na normalną pracę, żeby zarobić na ten kurs? – pyta.
Przed rokiem podobne świadectwa kwalifikacji zawodowej zaczęły obowiązywać kierowców autobusów. W efekcie kursy na prawo jazdy kategorii D prawie zanikły. W niektórych ośrodkach na palcach jednej ręki można policzyć tych, którzy zdecydowali się przejść szkolenie. Byli to – o dziwo – głównie bezrobotni. – Od dawna wiadomo, że Polak potrafi! Żeby obejść płacenie 10 tysięcy za świadectwo, ludzie kończą kurs na prawo jazdy, a potem idą na bezrobocie i resztę płaci za nich biuro pracy z naszych podatków albo z środków unijnych w ramach przygotowania do zawodu – mówi jeden z właścicieli szkoły nauki jazdy. Również zdesperowani dyrektorzy niektórych Przedsiębiorstw Komunikacji Miejskiej decydują się opłacić taki kurs bezrobotnym kierowcom z kategorią D. Problem w tym, że liczba tak przeszkolonych jest i będzie ograniczona. – Z dwa, trzy lata pojawi się problem z brakiem kierowców. Wówczas zacznie się gorączka wśród przedsiębiorstw transportowych, szukających pracowników. Ale tego kryzysu już nikt pisząc nowe przepisy, nie przewidział – kończy Michał Kopeć.