Okiem związkowca – komunikacyjne obietnice wyborcze dla Warszawy
Targ autobusowych obietnic
Według bardzo ostrożnych wyliczeń jeden z kandydatów obiecuje zakup, co roku od 100 do 150 klimatyzowanychautobusów . Czyli w ciągu czteroletniej kadencji 400 do 600 sztuk. Inny kandydat patrzy jeszcze bardziej optymistycznie na budżet Warszawy i obiecuje nawet zakup 1500 autobusów w ciągu 4 lat! Czyli po około 350-370 rocznie. To oznacza, że wymieni dosłownie cały tabor Miejskich Zakładach Autobusowych, a nawet powiększy jego stan… Dzisiaj –MZA dysponuje 1250 autobusami, które właściwie są wykorzystane w 90 procentach. Z czego 350 sztuk jest w wieku około 5 lat i mniej, a 70 procent taboru ma powyżej 10 lat, gdzie są jednostki, które maja ponad 20 lat. Jak zatem widać, MZA ma generalnie stary tabor, który właściwie trzeba natychmiast zmieniać na nowszy, ale nie trzeba robić aż tak wielkich zakupów. Wystarczy kupować, co roku około 200 sztuk i właściwie w ciągu 5 lat MZA będzie dysponowało taborem, którego średnia wielu będzie na poziomie 3-5 lat. A taką średnią legitymują się firmy komunikacyjne w Europie Zachodniej –co plasuje je na dość dobrych miejscach wymagań europejskich, jeśli chodzi o normy ekologiczne (zanieczyszczenia spalinami, oleje, itd.).
Pierwszy kandydat
Oczywiście kampania przedwyborcza ma to do siebie, że pozwala rzucać kandydatom wiele pustych słów i jedynie, co jest ważne –to zdobycie jak największej ilości głosów wyborców –a wśród nich także pracowników MZA –kierowców, mechaników, itd. Niektórzy kandydaci nadużywają nawet pełnionej obecnie przez siebie funkcji do prowadzenia kampanii. Otóż, ludki ze sztabu wyborczego a zarazem pracownicy urzędu po. Prezydenta m.st. Warszawy delikatnie sugerują Zarządom, Radom Nadzorczym miejskich spółek, aby one wpływały delikatnie na działające w nich związki zawodowe, a te z kolei na związkowców. Wpływały „delikatnie”na związkowców –wyborców, aby głosowali tylko na tego jedynego, bo jak zostanie Prezydentem, to ozłoci spółki i ludzi w nich pracujących. Oczywiście obietnice dotarły także do autobusów i tramwajów. No po prostu –istny miód i totalna rewolucja w warszawskiej komunikacji.
„…W ciągu najbliższych 4 lat na warszawskie ulice ma wyjechać ponad 1500 nowych autobusów z MZA. A przynajmniej 80 procent z nich sfinansuje miasto na preferencyjnych kredytach. Powstaną 2 nowe zajezdnie dla autobusów, a stare zostaną gruntownie zmodernizowane. Powstaną specjalne pasy ruchu dla autobusów, ze specjalnymi światłami dla nich…. „
Zawrót w głowie. A to wszystko dzięki zakochaniu się p.o. Prezydenta w warszawskiej komunikacji. Jest w stanie to wszystko spełnić (po wyborach), aby tylko oddać na niego głos, bo jak się nie odda, to niestety wszystko przepadnie i nie będzie nic. Teraz przed wyborami, niestety nic nie może, mimo, że jest po. Prezydentem. Może do wyborców lepiej by przemówiło, że faktycznie dużo będzie mógł, gdyby już teraz załatwiał sporo spraw. Tych małych, ale jakże istotnych. Np. zrealizował obietnice, że miasto dofinansuje wodne tramwaje TW, skoro chce je mieć. Dla miasta to naprawdę drobna kwota –ok. 300 tysięcy, a dla tramwajów to już dużo, –bo trzeba to wpisać w straty, jak nie wpłyną pieniądze od miasta.
Czyli obietnice kandydata prawdopodobnie mogą być gołosłowne –skoro nie może wywiązać się z takich zobowiązań, to, co dopiero mówić o zobowiązaniu, które w proponowanej przez niego wersji może znacznie przekroczyć miliard złotych (jeden zwykły autobus z klimatyzacją kosztuje od 800 tysięcy do 1 miliona 200 tysięcy, przegubowe nawet powyżej 2 milionów). Zresztą obietnice sfinansowania przez miasto na pewno są wyssane z palca, bo już jego poprzednik namówił, MZA do zakupu jednorazowo 250 autobusów wspólnie z miejska kasą, a po zakupie całe zobowiązanie finansowe miasta za autobusy przerzucił na MZA. Taki manewr skutecznie zablokował rozwój MZA na 4 lata i wpędził w poważne ponad 200-tu milionowe zadłużenie. To z kolei odbiło się na zahamowaniu zakupu nowych autobusów i modernizacji taboru. Na szczęście w obecnym roku MZA po raz pierwszy od 4 lat wyjdzie na przysłowiowe „0”naprawdę dużym kosztem wyrzeczeń, zwolnień, i wielu nie popularnych decyzji nawet z próbą odebrania pracownikom trzynastej pensji. Wiele premii zostało zlikwidowanych a wszystko w imię wyjścia firmy z długów. Jeżeli teraz kandydat na Prezydenta, który obecnie jest nim jako p.o. Prezydenta zaproponuje podobny manewr jak jego poprzednik Lech Kaczyński –to możemy powiedzieć, że w jeden rok załatwi MZA „bez mydła”. Zrobi z niej totalnego bankruta. A może o to chodzi? Może trzeba „utopić”MZA w długach, a potem za grosze sprzedać kolesiom całkiem nowy tabor? Może tak być, bo podobne manewry były prezydent m.st. Warszawy Lech Kaczyński i obecny po. Prezydent Kazimierz Marcinkiewicz zrobili z niektórymi szkołami, czy spółkami miejskimi w Warszawie, mogą tez zrobić z komunikacją miejską. A wiele z nich prowadzą „kolesie”partyjni.
W zależności od miesiąca istnieją bardziej lub mniej poważne obawy, że faktycznie ktoś z władz Warszawy zrealizuje demontaż MZA. Zarząd Transportu Miejskiego (ZTM) cały czas –podobno w oparciu o wytyczne prezydenta miasta – utrudnia skutecznie działalność MZA. A to dusząc MZA o cenę wozokilometra, czy ostatnio –ze względu na stary tabor –rozważając obcięcie ilości tras i wozokilometrów firmie. Pan Prezydent życzy sobie jeździć nowymi autobusami a nie starymi, jakie ma MZA. Czyż nie jest to znowu kolejny paradoks i jednocześnie potwierdzenie tego, że Pan Marcinkiewicz, co innego obiecuje, co innego mówi, a co innego jeszcze robi? Ot choćby taki fragment jego programu mówiący o autobusach …Środki na zakup taboru pochodzić będą z wypracowanych przychodów spółki oraz kredytów bankowych zaciągniętych przez Spółkę MZA na ich majątku. Równolegle przewidziane jest również dalsze uwalnianie rynku przewozów autobusowych. Obecnie przygotowywane jest postępowanie przetargowe mające wyłonić kolejnych prywatnych operatorów dysponujących 100 nowymi autobusami obsługującymi linie miejskie. Środki na nowe pojazdy nie obciążają budżetu miasta, gwarantują je firmy prywatne startujące w przetargach…Jak zatem widać Pan Marcinkiewicz obiecuje na spotkaniach z mieszkańcami, Zarządem i załogą MZA pieniądze z miejskiej kasy a w swoim programie mówi krótko: z pieniędzy spółki –nawet nie ma ani słowa, że chce jej pomóc wypracować środki. Mówi raczej, że kolejne trasy i wozokilometry zabierze MZA. Czyli uszczupli dochody i ograniczy możliwości zakupu większej ilości autobusów.
Czyżby Pan Marcinkiewicz nie pamiętał swojego programu przedwyborczego? Może jednak ktoś mu to napisał, a on nie zdążył przeczytać? Porównując to, co mówi w telewizji regionalnej, radiu czy w gazetach warszawskich –nadzy przypuszczać, –że jednak sam programu nie pisał. Szkoda tylko, że nie przeczytał.
Czytając o komunikacji autobusowej i jej rozwoju należałoby przytoczyć jeszcze jeden fragment –dość wesołego, „gdybactwa”i świetlanej przyszłości. A dotyczy fragmentu o wiatach przystankowych, które poza śródmieściem są naprawdę w katastrofalnym stanie. „…W chwili obecnej trwa konkurs mający na celu wyłonić nowe projekty wiat przystankowych. Przewiduje się, że niezwłocznie po ustaleniu ostatecznego projektu mebli przystankowych rozpoczną się przygotowania do zastąpienia istniejących wiat przystankowych, zwłaszcza wzoru funkcjonującego od lat 70. Ok. 150 starych wiat wymaga pilnej wymiany, której dokonamy w ciągu najbliższych kilku miesięcy, a następnie sukcesywnie będziemy wymieniać dalsze ok. 600 wiat. Planowane jest, aby środki na wymianę przystanków pochodziły w całości od firm prywatnych, zainteresowanych wykorzystywaniem nośników reklamowych wbudowanych w wiatę…”Pomysł może i dobry –jednak mało realny. Ostatnie lata wykazały, że jest dużo mniejsze zapotrzebowanie na reklamy niż kilka lat temu. Firmy coraz mnie się reklamują z prostego powodu –braku zapotrzebowania na ich towary, które jest spowodowane brakiem pieniędzy w portfelach Polaków. Finansowanie budowy wiat przystankowych dla autobusów z prywatnych kieszeni –może po prostu nie wypalić. Firmy nie będą zainteresowane wydawaniem jednorazowo na reklamę w postaci przystanku około 200 tysięcy, bo tyle kosztuje nowy wzór wiat.
Tak, jest to jeszcze jedno potwierdzenie, że program Pana Marcinkiewicza ma wiele pisanych „na wodzie”postulatów i niezbyt mocno osadzonych w realiach Warszawy. Jest również jeszcze jednym potwierdzeniem, na to, że po prostu nie zna on tego miasta i nie chce zbyt go poznawać. Zresztą jak jego poprzednik Lech Kaczyński, który zahamował zarówno rozwój miasta, jak i jego komunikację. Na szczęście –coraz więcej Warszawiaków, jego potencjalnych wyborców zaczyna dostrzegać jego obietnice bez pokrycia i raczej przenosi swoje sympatie na dwóch innych kandydatów, którzy są rodowitymi Warszawiakami i znają to miasto lepiej, a ich programy są oparte na realiach i możliwościach a nie gdybaniach.
Drugi kandydat
Program kandydatki na stanowisko Prezydenta m.st. Warszawy Hanny Gronkiewicz –Waltz w części dotyczącej autobusów jest bardziej konkretny.
„…Dzięki znacznemu rozwojowi transportu szynowego w połączeniach międzydzielnicowych możliwe będzie odzyskanie dużej liczby autobusów i stworzenie linii dowozowych o bardzo wysokiej częstotliwości. Jednocześnie poprawimy komunikację autobusową na trasach nie obsługiwanych transportem szynowym, zwłaszcza z intensywnie rozwijającym się budownictwem mieszkaniowym. Co roku będziemy kupować 100-150 nowych, niskopodłogowych, klimatyzowanych autobusów. Za cztery lata większość będą stanowiły autobusy niskopodłogowe, przystosowane do przewozu osób niepełnosprawnych, Dzięki upowszechnianiu klimatyzacji w autobusach zmniejszy się uciążliwość podróży podczas upałów. Tłok w autobusach zmaleje dzięki wyższej częstotliwości kursowania, wydzielonym pasom, integracji przystanków autobusowych i tramwajowych, racjonalizacji tras, skróceniu postojów na pętlach i zintegrowaniu rozkładów, tak by pojazdy nie jeździły „stadami”…
„Piątkowe i sobotnie wieczory komunikacja nocna będzie zdecydowanie bardziej rozwinięta niż obecnie. Częstotliwość autobusów zostanie zwiększona. Dodatkowo w te dni niektóre linie dzienne, w tym metro, będą kursować dłużej – co najmniej do godziny pierwszej w nocy…”
„…Podejmiemy zdecydowane działania na rzecz radykalnej poprawy poczucia bezpieczeństwa w transporcie miejskim. Wszystkie nowe pojazdy metra, szybkiej kolei, tramwaje i autobusy, a także przystanki kolejowe zostaną wyposażone w monitoring kamer przemysłowych. Pozostałe pojazdy zostaną wyposażone w przyciski anty-napadowe dla kierowców i motorniczych. Zwiększy się liczba i widoczność patroli w pojazdach i na przystankach, zwłaszcza po zmroku i na peryferiach…”
Jak widać –są to konkretne postulaty, wykonalne i jak się okazuje przy współdziałaniu finansowym wszystkich zainteresowanych –firm komunikacyjnych, kasy miejskiej, dotacji z Unii w ramach programu operacyjnego „Infrastruktura i środowisko”w części –transport miejski oraz innych miejskich podmiotów gospodarczych. Plan zakupu 100 –150 autobusów jest wykonalny, bo Zarząd MZA założył w swoim wieloletnim planie do 2013 roku zakup z środków własnych, co najmniej 100 autobusów rocznie. Wsparcie miasta w zakupie dodatkowych 50 sztuk rocznie też ma pokrycie, jednak musi to być ujęte w programie operacyjnym dla Warszawy. Nie mówiąc o tym, że muszą nabrać tempa prace legislacyjne ustaw sejmowych, które ograniczają dostęp do środków unijnych. Dość istotnym elementem, którego nie przewidział Marcinkiewicz jest tendencja Unii Europejskiej do wspierania samorządowych firm komunikacyjnych. Jest szykowana specjalna dyrektywa, która w pewnym sensie stworzy ułatwienia dla firm samorządowych a nie prywatnych. Pan Marcinkiewicz prywatyzuje komunikację, a Unia idzie w odwrotnym kierunku –wspólnoty samorządowej.
Na szczęście Pani Gronkiewicz Waltz –jest w tym temacie zorientowana i nie próbuje na siłę prywatyzować. Chce rozbudować MZA jako firmę samorządową, miejską. Trudno powiedzieć, czy pisała sama swój program, ale jedno można powiedzieć, pisał to mimo wszystko lepszy fachowiec niż specjalista dla Marcinkiewicza, który jednak powinien był być naprawdę dobrze zorientowany. Jak by nie patrzył –program Pani Gronkiewicz Waltz –jest bardziej oczywisty i znacznie lepiej jest odbierany przez Warszawiaków, jak również Zarząd i załogę MZA. Gdyby została Prezydentem m.st. Warszawy –to na pewno pozwoli rozwijać się MZA i mimo wszystko wygospodaruje z miejskiej kasy pieniądze na dofinansowanie zakupów taboru dla MZA. Wszak, jest to miejska firma, która przynosi miastu dochody, a więc trzeba także w nią inwestować.
Podsumowując
Podobne elementy oparte na konkretach zawiera program trzeciego kandydata na Prezydenta –Marka Borowskiego, który ma spore szanse na sukces wyborczy. Jakby nie patrzył –jedno jest pewne. W ciągu najbliższych 4 lat Warszawa będzie kupować na pewno po 100 autobusów rocznie. Może kupować maksymalnie 150 –jeśli wybory wygra Gronkiewicz-Waltz czy Borowski. Jeśli wygra Marcinkiewicz to mogą być kłopoty z zakupem nawet 80 sztuk rocznie, bo niestety będą one robione tylko z pieniędzy MZA, a Marcinkiewicz raczej – patrząc na jego program – nie widzi zbytnio MZA w komunikacji miejskiej. Próbuje ograniczyć jej wpływ na system komunikacyjny. Bardziej nastawia się na rozwój komunikacji szynowej –bo takie wg niego są sugestie Unii. Ale sugestie Unii dotyczą także ekologicznych autobusów –hybrydowych, gazowych, elektryczno-gazowych. A takie autobusy chce kupować właśnie MZA –natomiast firmy prywatne nie są raczej zainteresowane takim taborem, gdyż nie posiadają potencjału ekonomicznego na wybudowanie odpowiedniej infrastruktury około autobusowej. Szkoda, że kandydaci na Prezydenta m.st. Warszawy jakoś nic na temat ekologicznych autobusów nie mówili. Szkoda, ale cóż trudno wszystko zdradzić w swoim programie. Miejmy nadzieję, że po wyborach poznamy faktyczne programy, rozbudowane o elementy wykonawcze. Wówczas będzie okazja wstawienia stosownych poprawek –właśnie o ekologicznych autobusach. A co można powiedzieć producentom autobusów w Polsce? Szykujcie nowe oferty właśnie ekologicznych autobusów z mieszanym napędem – elektryczno-gazowych. Zaproponowanie takiego autobusu Warszawie, a szczególnie MZA po przystępnej cenie –daje szanse na roczną sprzedaż tylko dla jednego miasta około 150 sztuk rocznie. Jest szansa dla warszawskiej komunikacji –ciekawe tylko czy Warszawiacy dokonają właściwego wyboru. Miejmy nadzieję, że tak. A jak będzie? Zobaczymy za kilkanaście dni.