Nowy Sącz: Odchudzanie kadr w PKS
Osiemdziesiąt osób do końca roku straci pracę w sądeckim Przedsiębiorstwie Komunikacji Samochodowej. Od sierpnia do końca września z firmy odeszło pięćdziesięciu z 350 zatrudnionych pracowników. Związkowcy bronią osób, które na liście nie powinny się znaleźć.
Wśród nich jest Kazimiera Damoń, wdowa samotnie wychowująca dwoje uczących się dzieci, która przez 28 lat sprzątała autobusy, zarabiając ok. 1300 zł netto miesięcznie. Z dniem 1 września otrzymała trzymiesięczne wypowiedzenie. – Świat mi się zawalił, nie wiem, z czego my od stycznia będziemy żyć. W moim wieku nie znajdę pracy – płacze kobieta. Choć nie należała nigdy do związków zawodowych, wystąpiła do nich o ochronę.
– Staramy się bronić osób takich jak pani Damoń czy kilka innych, które mają za sobą po trzydzieści kilka lat pracy i półtora roku do wcześniejszej emerytury. Pomagamy przygotowywać pozwy do sądu pracy. Moim zdaniem tym zwolnieniom zabrakło ludzkiej twarzy. Jesteśmy zbulwersowani, bo nie tak sobie wyobrażaliśmy restrukturyzację – mówi Piotr Kocańda, przewodniczący NSZZ 'Solidarność’ w sądeckim PKS.
Również Kocańca stracił dotychczasową funkcję – był kierownikiem działu logistyki, nie przyjął innego proponowanego mu stanowiska w obrębie działu, ale przeszedł na etat związkowy, z którego wcześniej NSZZ 'S’ zrezygnował dla oszczędności. – Mam co robić. Ustawiają się kolejki pracowników proszących, żeby związek ich bronił – mówi.
Marek Surowiak (od lutego 2009 roku prezes spółki PKS) już w czerwcu zapowiedział zwolnienia. – Dotąd 22 osoby otrzymały wypowiedzenia. Pozostali z 50 zwolnionych skorzystali ze świadczeń przedemerytalnych. Do końca roku zwolnimy jeszcze 37 osób. Dokonujemy sukcesywnie oceny kadrowej i na tej podstawie tworzymy listę, część pracowników zgodziła się dobrowolnie odejść na świadczenia przedemerytalne, ułatwiając nam zadanie – mówi. Odchudzono głównie administrację i stację obsługi pojazdów. Prezes zapewnia, że pracy nie stracą kierowcy autobusów.
Związkowcy nie zgadzają się na zwolnienia, zwłaszcza jedynych żywicieli rodzin, a tacy są na liście. Przypominają, że dla ratowania sytuacji w firmie już wcześniej zawieszono fundusz socjalny i okrojono radę nadzorczą. Teraz żądają przedstawienia kosztów pracy zwolnionych osób oraz szczegółów programu restrukturyzacji. Zwracają uwagę, że w firmie pojawiły się nowe stanowiska dyrektorskie, choć nie ma ich w obowiązującym schemacie organizacyjnym firmy.
Prezes Surowiak podkreśla, że zwolnienia odbywają się w oparciu o program naprawczy PKS, który zyskał akceptację zarządu województwa (marszałek ma 85 proc. udziałów, które przejął od Skarbu Państwa). W ramach programu zmieni się również organizacja firmy. Jego częścią jest też trzymilionowy kredyt na całkowitą spłatę zadłużenia oraz zmiany organizacyjne w firmie, o co zabiega spółka. Źródło: http://www.dziennikpolski24.pl/Artykul.100+M5d0272a6b7c.0.html .