Nowy Sącz: Dyrektor PKS chce ratować firmę zwalniając ludzi
Około 80 pracowników zamierza zwolnić dyrektor PKS w Nowym Sączu. Ma to uratować firmę przed bankructwem. Zwolnienia mają dotyczyć jedynie tych zatrudnionych, którym przysługują świadczenia przedemerytalne lub emerytury. Związkowcy nie pozwalają na zwolnienia. Ich zdaniem, firma przynosi dochody.
Sądecki państwowy przewoźnik w zeszłym roku odnotował 770 tys. zł straty, a jego wymagalne zadłużenie wynosi 1,8 mln zł. Dyrektor Marek Surowiak nie widzi innej możliwości restrukturyzacji firmy niż zwolnienia, ale przedstawiciele związków nie wierzą wyliczeniom finansowym.
Nie ma na Sądecczyźnie drugiej takiej firmy, w której związki zawodowe odgrywałyby tak znaczącą rolę polityczną i społeczną. Dyrektorzy PKS zmieniają się zaś po każdych wyborach parlamentarnych.
– PKS poddawany jest ciągłym naciskom politycznym. Człowiek na stanowisku dyrektora zawsze związany jest z ekipą która aktualnie rządzi w kraju – mówi jeden z byłych szefów sądeckiego PKS, pragnący zachować anonimowość.- A związkowcy są po prostu rozzuchwaleni.
Podejmowane przed laty próby reformowania firmy za każdym razem napotykały silny opór, a słowo 'prywatyzacja’ było dla załogi wręcz obraźliwe. Kilka działających w PKS grup związkowych solidarnie współpracuje, gdy w grę wchodzi albo 'groźba prywatyzacji’, albo groźba zwolnień.
Niezależnym Związkiem Zawodowym Pracowników PKS kieruje od lat Tadeusz Bodziony.
Do branżowców należy 165 czynnych zawodowo pracowników plus 35 emerytów. Bodziony pracuje na stanowisku dyżurnego ruchu. I chociaż przysługuje mu etat związkowego szefa (w myśl ustawy o związkach zawodowych – jeśli w organizacji jest minimum 150 osób), nie korzysta z tego przywileju.
– Zanudziłbym się, pracując tylko jako szef związku – mówi. – Dlatego etat podzieliliśmy na trzy osoby i robota związkowa idzie.
NSZZ 'Solidarność’ kieruje Piotr Kocańda związany z PiS (jest także dyrektorem biura poselskiego Arkadiusza Mularczyka). W PKS jest kierownikiem działu logistyki. Jego związek liczy 115 członków. Przewodniczący Kocańda wyjaśnia, że kieruje związkiem w ramach rozliczeń godzinowych.
– Widząc, w jak trudnej sytuacji finansowej jest nasza firma, półtora roku temu zrezygnowaliśmy z etatu – mówi.
W PKS jest jeszcze trzeci związek – Związek Zawodowy Kierowców. Aktualnie w spółce pracuje 370 osób. Bez zgody potężnego zaplecza związkowców Marek Surowiak nie będzie mógł przeprowadzić swojego planu ratunkowego.