Niesprawnym autokarem z Moniek nad morze. Z dziećmi
Policjanci z monieckiej drogówki nie pozwolili na odjazd autokaru, który miał wieźć dzieci nad morze.
Stan techniczny tego pojazdu potocznie można określić jako "opłakany". Organizator nie zgłosił do kontroli tego pojazdu przed podróżą, a o jego wyjeździe mundurowi dowiedzieli się przypadkiem.
Długa lista
Uszkodzona szyba, niesprawna instalacja elektryczna, wycieki płynów, w tym paliwa - autokar w takim stanie technicznym miał wieźć z Moniek (Podlaskie) grupę młodzieży na obóz sportowy nad morzem. Po policyjnej kontroli kierowcy zatrzymano dowód rejestracyjny i auto nie ruszyło w trasę.
Autokar miał pokonać trasę Mońki - Władysławowo liczącą blisko 450 km; chodziło o transport 30 dzieci na obóz sportowy.
Policja zaznaczyła, że o wyjeździe dowiedziała się przypadkiem. Organizator nie zgłosił potrzeby kontroli, choć funkcjonariusze stale sprawdzają autobusy wożące dzieci na wypoczynek. Okazało się, że pojazd był w stanie uniemożliwiającym bezpieczną jazdę.
PRZESIĄDŹ SIĘ NA:
"Autobus miał uszkodzoną przednią szybę, niesprawną instalację elektryczną, liczne wycieki oleju silnikowego, płynu chłodniczego czy nawet paliwa, które wyciekało z filtra wprost na kostkę wiązki elektrycznej" - poinformował w poniedziałek zespół prasowy podlaskiej policji.
Do tego w pojeździe była tylko jedna gaśnica (według przepisów w pojeździe tego typu powinny być dwie), a przewód łączący zbiornik wyrównawczy płynu chłodniczego z chłodnicą, połączony był za pomocą obudowy długopisu. Policjanci zatrzymali dowód rejestracyjny tego autokaru; dzieci pojechały na obóz innym, podstawionym przez przewoźnika.(PAP)