Malbork: Kłócą się o autobusy
Przedłuży się procedura prywatyzacyjna Miejskiego Zakładu Komunikacji sp. z o.o. w Malborku. O ile – dziś trudno powiedzieć. To efekt unieważnienia przetargu na świadczenie usług transportu zbiorowego w mieście, który z kolei ma bezpośredni wpływ na sprzedaż udziałów MZK prywatnemu inwestorowi – pisze Dziennik Bałtycki. W przetargu malborski magistrat założył sobie, iż zwycięzca zacznie wozić malborczyków z początkiem nowego roku. Tak się nie stanie. Konkurs ofert został unieważniony przez Urząd Miasta po proteście firmy Veolia Transport Pomorze sp. z o.o. z siedzibą w Tczewie. Spółka ta dopatrzyła się w treści ogłoszenia i Specyfikacji Istotnych Warunków Zamówienia naruszeń zasady równego traktowania wykonawców oraz zasady uczciwej konkurencji.
Nie wiadomo, kiedy zostanie ogłoszony nowy przetarg na transport publiczny w Malborku, ale pewne jest, że nowa procedura zakończy się dopiero w przyszłym roku.
– Kierując się zasadą rzetelności i staranności, zwróciliśmy się do Urzędu Zamówień Publicznych z zapytaniem i prośbą o interpretację ustawy o transporcie zbiorowym – mówi Andrzej Rychłowski, burmistrz Malborka. – Analiza UZP oraz prowadzona przez nas dotyczą zarówno rozwiązania w formie procedury przetargowej, jak i innych możliwości prawnych zakończenia procesu prywatyzacji.
Historia z pierwszym przetargiem pokazuje, że batalia o możliwość wożenia malborczyków autobusami nie będzie łatwa. I wcale nie jest pewne, że mieszkańców będzie transportował MZK, czy też PUH Latocha z podtczewskich Wielgłów, który już został wskazany przez samorząd jako przyszły właściciel malborskiego przewoźnika. Za wcześnie, bo jeśli MZK nie wygra przetargu na świadczenie usług transportowych, to istniejący plan prywatyzacyjny legnie w gruzach…
Najistotniejsze uwagi tczewskiego przewoźnika dotyczyły w skrócie: zbyt krótkiego terminu na złożenie oferty (w którym trudno byłoby spełnić wymóg posiadania 33 autobusów), lokalizacji bazy w Malborku lub w promieniu 5 km za miastem, braku możliwości renegocjacji 8-letniej umowy, braku konkretności w określeniu przedmiotu zamówienia czy też braku równego traktowania stron umowy.
Protest został uznany i magistrat unieważnił przetarg. W uzasadnieniu czytamy, że przetarg był przygotowany na wzór tego, który ogłosiło miasto Tczew przy wyborze wykonawcy świadczeń komunikacyjnych i wówczas zawarto umowę z… Veolią.
– Fakt rozstrzygnięcia przetargu i podpisania przez protestującego umowy z innym podmiotem nie stanowi dla nas podstawy prawnej, a jednocześnie, po głębokiej analizie, budzi wątpliwości – przyznaje Andrzej Rychłowski, burmistrz Malborka.
Na razie nie wiadomo, co stanie się dalej. Urząd Miasta zwrócił się do Urzędu Zamówień Publicznych z prośbą o interpretację ustawy o transporcie zbiorowym, co może pomóc wyjść z impasu.
Wiadomo, że do przetargu, zanim został unieważniony, miał przystąpić Miejski Zakład Komunikacji w Malborku. Jest to o tyle ciekawe, że przetarg narzucał m.in. konieczność etapowego zmodernizowania taboru autobusowego… Nie ma co się oszukiwać, że w obecnej strukturze własnościowej MZK na to nie stać.
– W momencie przystąpienia do przetargu spełnialibyśmy warunki w nim określone – mówił przed jego unieważnieniem Zbigniew Orzech, prezes MZK. – Należy pamiętać, że obecnie prowadzimy działalność także w pięciu pozamiejskich gminach, a nowy przetarg dotyczy tylko miasta Malbork. Mamy więc odpowiednie możliwości sprzętowe, ludzkie i finansowe.
Baczny obserwator procesu prywatyzacyjnego potrafi sobie wyobrazić planowany scenariusz po ewentualnym wygraniu przetargu przez MZK. Nastąpiłaby wtedy zapowiadana od dawna sprzedaż miejskiej spółki firmie PUH Latocha z Wielgłów, która musiałaby spełnić warunki określone w przetargu. Prezes spółki Veolia Transport Pomorze, która oprotestowała przetarg, nie chciał zdradzić dalszych planów wobec rynku komunikacji miejskiej w Malborku.
– Sprawa prywatyzacji jest najtrudniejszym tematem dotyczącym obecnie samorządu. Tematem, którym nikt wcześniej nie chciał się zająć, choć stanowcze działania w sprawie MZK powinny zostać podjęte co najmniej 8 lat temu – mówi burmistrz Rychłowski. – Z jednej strony samorząd chce zapewnić sobie jak najlepsze warunki finansowe funkcjonowania komunikacji, z drugiej strony mamy obowiązek i chcemy zadbać o setkę ludzi pracujących w zakładzie. Różne nieodpowiedzialne działania podmiotów zewnętrznych, szukanie w całym procesie sensacji, wzbudzanie atmosfery podejrzliwości nie służy ani miastu, ani tym ludziom.