Lublin: PKS Wschód idzie na wojnę z prywaciarzami
50 nowych autobusów w ciągu kilku lat na najpopularniejszych trasach – taki pomysł na wygranie konkurencji z prywatnymi przewoźnikami ma lubelski PKS. Spółka deklaruje, że przy wyborze dostawcy nowych aut będzie kierowała się sugestiami pasażerów i kierowców – pisze Gazeta Wyborcza. PKS 'Wschód’ to pięć oddziałów. Największy jest ten w Lublinie. Jego tabor to prawdziwy misz-masz. Wśród prawie 70 autobusów znaleźć można dziewięć różnych marek aut. PKS to spółka państwowa. Jako taka nie ma szans, aby na nowe samochody ściągnąć pieniądze unijne. Zarząd przewoźnika liczy, że zmieni się to w ciągu najbliższych miesięcy. Spółkę ma przejąć samorząd marszałkowski. Dzięki temu firma będzie mogła starać się o środki z UE na ekologiczne, napędzane gazem auta. – W ciągu kilku lat chcemy pozyskać 30-50 autobusów – mówi Józef Penar, dyrektor lubelskiego oddziału PKS.
Czy przedsiębiorstwo, które ma ponad dwa miliony złotych straty, ma szansę na taką rewolucję technologiczną? Plan jest taki, aby wykorzystać kryzys rynku producentów autobusów, którym w zeszłym roku drastycznie skurczyły się portfele z zamówieniami.
– O 'naszą rękę’ stara się już kilku dużych producentów – przyznaje dyrektor Penar. Swoje autobusy na bezpłatne testy udostępniło niedawno Isuzu. 24-miejscowy minibus kursował na trasie między Lublinem a Wisłą oraz do stolicy. Niedługo swoje auto na testy podstawi Autosan. 36-miejscowy autobus ma wozić pasażerów do Świdnika. PKS rozmawia o testach także z innymi producentami, m.in. Kapeny, Tedom i Bova.
Taktyka PKS jest następująca: autobusy nie będą kupowane, ale brane w leasing na pięć, sześć lat. Potem przewoźnik wykupi je za 1-2 procent wartości. – Po czym sprzedamy je i weźmiemy w leasing kolejne autobusy. W ten sposób stopniowo będziemy mieli do dyspozycji dwu-trzyletnie auta – zdradza Penar.
Miesięczny koszt leasingu 24-osobowego samochodu to ok. cztery tysiące złotych. Kupno nowego, klimatyzowanego autobusu z miejscami dla ponad 50 pasażerów to wydatek rzędu już 500-600 tysięcy złotych. Mało którego publicznego przewoźnika stać na taki zakup.
O tym, którego dostawcę autobusów wybierze PKS, zadecydują przede wszystkim koszty eksploatacji (paliwo, naprawy) oraz opłaty za leasing. Władze PKS podkreślają, że równie ważna będzie ankieta przeprowadzona wśród pasażerów i kierowców. – Po testach Isuzu, której jeździło do Warszawy na trasie obsługiwanej również przez prywatne busy mamy już pierwsze głosy, że jest o wiele wygodniej i nie trzeba było podkulać nóg pod brodę – relacjonuje dyrektor Penar. Szczegóły.