Lublin: Czeka nas rewolucja
W autobusach MPK i busach prywatnych przewoźników będziemy kasować takie same bilety, a pieniądze z ich sprzedaży trafią do kasy miasta. Przewoźnicy nie będą się martwić o utrzymanie, bo za pracę zapłaci im nowa instytucja miejska – Zarząd Transportu Publicznego. – Dziś zdecydowanie odstajemy od dużych miast Polski, które mają stać się metropoliami. Tam miejskie spółki komunikacyjne już dawno pozbawiono funkcji organizatora transportu miejskiego. Zajmują się one tylko transportem – uważa Stanisław Podsiadły, który pracował nad projektem utworzenia Zarządu Transportu Publicznego w Lublinie. Ratusz chce, aby zarząd zaczął działać od 1 stycznia 2009 roku. Do tego czasu radni mają go powołać, zarząd ma się zorganizować i wynegocjować z firmami przewozowymi zasady świadczenia przez nich usług. Na koniec ZTP podpisze z nimi umowy.
MPK będzie jednak przez dwa lata specjalnie chronione. Dostanie status tzw. operatora wewnętrznego. – Jak na razie miejski przewoźnik obsługuje 80 proc. linii i przez dwa lata będzie miał wyłączność na tę część rynku – tłumaczy Elżbieta Kołodziej-Wnuk. Ale ten przywilej oznacza dla MPK także obowiązek przeprowadzenia restrukturyzacji spółki, po zakończeniu której będzie jedynie firmą transportową. Cały proces ma obserwować Unia Europejska i jeśli będzie miała jakiekolwiek zastrzeżenia, parasol ochronny nad MPK będzie zwinięty. Wtedy spółka będzie musiała radzić sobie na wolnym rynku bez niczyjej pomocy.
Takie rozwiązanie nie do końca podoba się radnym, którym wczoraj ratusz zaprezentował pomysł powołania zarządu (zjawiło się ich zaledwie kilkunastu). – Obawiam się, że restrukturyzacja MPK oznacza zwolnienia grupowe, a dziś pracuje tam 1,3 tys. ludzi – przypominał Dariusz Sadowski (lewica).
Ratusz przekonuje, że utworzenie zarządu przyniesie same korzyści. Jednakowa cena biletu u wszystkich przewoźników ma bowiem spowodować, że MPK i prywatni przewoźnicy będą konkurować między sobą, podnosząc jakość usług. – Będą jasne zasady finansowania komunikacji. Zniknie problem refundowania ulg – przekonuje Podsiadły. Firmy przewozowe, w tym i MPK, będą wyceniać swoje usługi na bazie współczynnika długości trasy przejechanej przez autobus i czasu jazdy. Bilety będzie drukować i sprzedawać zarząd, a zysk będzie szedł do kasy miasta, która będzie finansować działalność zarządu.
– Przewidujemy, że na początku obowiązywać będzie taryfa uchwalona niedawno dla MPK – mówi Podsiadły, czyli od 1 stycznia we wszystkich jeżdżących po mieście autobusach będziemy płacić 2,20 zł za bilet normalny i 1,10 za bilet studencki.
– Myślę, że możemy funkcjonować na tak urządzonym rynku komunikacji – uważa Krzysztof Juszka, szef stowarzyszenia prywatnych firm przewozowych, ale zastrzega, że z komentarzami chce się wstrzymać do czasu zapoznania się z projektem. Ratusz zaś nie ukrywa, że powołanie zarządu ma wziąć prywaciarzy w ryzy.
– Dziś dość swobodnie podchodzą do przepisów prawa, bezprawnie wydłużają czas pracy kierowców, biorą pieniądze 'do kapelusza’ – wylicza Podsiadły.
Godzina '0′ dla urządzonej od nowa komunikacji miejskiej ma wybić wraz z nastaniem nowego roku. Na razie radni poprosili władze o czas do zastanowienia się nad projektem utworzenia zarządu. Zagłosują nad nim najprawdopodobniej dopiero na październikowej sesji rady miasta.