Łódź: Jazda pękniętym autobusem
Miejski przewoźnik zafundował swoim klientom nie lada atrakcję: jazdę autobusem, który po drodze o mało się nie rozpadł! – czytamy w Gazecie Wyborczej. Ci, którzy na przystanku nie spostrzegli, do czego wsiadają, zazwyczaj natychmiast opuszczali pojazd, jak tylko się zatrzymał – opowiada Andrzej Zając, pasażer. – To była zgroza, a co gorsza, kierowca nie przejmował się tym, że prowadzi wrak. A zauważyć to nie było trudno. W środku cuchnęło spalenizną i słychać było zgrzyt trącego się o siebie metalu i gumy. W takich warunkach podróżowali pasażerowie autobusu linii 70 (numer boczny 2090). To jedna z najdłuższych linii w Łodzi: pojazdy wyjeżdżają spod dworca Łódź Fabryczna i jadą przez Śródmieście, Dąbrowę, Józefów, aż do Rzgowa pod centrum handlowe 'Ptak’. Powinny więc nią kursować pojazdy, co do których można mieć pewność, że nie zawiodą na trasie. Tym razem jednak musiał pokonać ją wysłużony ikarus. – Może z zewnątrz wygląda to niepokojąco, ale na pewno nie zagrażało bezpieczeństwu pasażerów – stwierdziła Maja Porczyńska z biura prasowego MPK. – Sprawdziliśmy, że tego dnia faktycznie kierowca ikarusa zgłaszał awarię. Nie była ona jednak na tyle poważna, by przerywać jazdę. Żaden z naszych kierowców nie narażałby przecież zdrowia pasażerów. Prawdopodobnie usterka nastąpiła podczas jazdy i kierujący chciał dowieźć pasażerów do krańcówki i tam poczekać na autobus zastępczy. Myślę, że pasażerom też zależało, by dojechać do krańcówki, bo była niedziela, a wtedy autobusy kursują rzadziej niż na co dzień. Czytelnik nie zgadza się z jej słowami. – Uszkodzony autobus wyjechał na trasę właśnie ze swojej krańcówki przy Dworcu Fabrycznym – mówi. Dlatego też czytelnicy zdecydowali, że nie odpuszczą tej sprawy. Informacje o stanie technicznym pojazdu zostały przekazane do sprawdzenia policji drogowej.