Łódź: Dalekobieżny autobus z poduszką i kołdrą

infobus
18.07.2007 14:15

Na tej samej trasie jeden kierowca częstuje napojami, rozdaje pledy, życzy udanego urlopu. Drugi niczym nie częstuje, o herbacie i jaśku pod głowę można tylko pomarzyć. – Dlaczego? – zastanawiają się pasażerowie. Jest 22 czerwca. Nocny autobus do Kołobrzegu odjeżdża sprzed Dworca Fabrycznego o godz. 22.30. Czeka na pasażerów pół godziny wcześniej. Kierowca oznacza każdą sztukę bagażu numerkiem. Nie ma mowy, żeby ktoś pomylił torby i plecaki. Przed odjazdem sympatyczne powitanie podróżnych i krótki wykład: w jakich miastach będą postoje, jak długie, gdzie można skorzystać z WC i zrobić nocne zakupy. Przy każdym fotelu foliowy woreczek – jak w samolocie. Na pierwszym postoju zaskoczenie: kobietom i dzieciom proponuje 'kołderki’ – pledy i poduszki. Kierowca serwuje chętnym darmową kawę i herbatę. Żartuje, życzy wszystkim dobrej pogody i miłego urlopu na 'pięknym wybrzeżu województwa zachodniopomorskiego’. Autobus jest w Kołobrzegu co do sekundy. Dworzec czysty, zadbany. Po dwóch tygodniach powrót do Łodzi. Mija godzina odjazdu – autobusu nie ma. Podstawia się dziesięć minut po czasie. Mrukliwy kierowca otwiera jeden bagażnik. Dopiero kiedy pojemnik jest pełny, otwiera drugi. Nerwowe przepychanki. Nie ma żadnych numerków i kwitków. Nie ma też kawy, herbaty, poduszek, pledów i worków. Na postojach żadnej informacji poza 'odjazd za kwadrans’. Na Fabrycznym ludzie przede wszystkim chcą wyrzucić puste butelki po napojach. Choć jest godz. 6 rano, nikt nie opróżnił koszy od poprzedniego dnia. Śmieci walają się po ziemi. Pierwszy autobus należał do kołobrzeskiego PKS. Drugi do łódzkiego. Kursują na zmianę. – Jak to jest, że jedna linia potrafi tak dopieścić pasażerów, a druga nie? – zastanawia się Marek Czernik, który opisał nam swoją podróż w obie strony. – Przecież to chyba nic trudnego dać kierowcy parę koców i jaśków, powiesić przy siedzeniach woreczki dla cierpiących na chorobę lokomocyjną. Cena biletu jest taka sama, a jakość usług zupełnie różna. Różnica wynika zapewne stąd, że lokalne PKS-y są sprywatyzowane. Kołobrzeski od kwietnia należy do francuskiego koncernu Veolia Transport. Łódzki jest spółką pracowniczą. Ale Marianna Ziółkowska, wiceprezes firmy, nie uważa, żeby różnice w komforcie podróży były znaczące. – Sama jechałam niedawno kołobrzeskim autobusem i nie było w nim żadnych atrakcji – mówi. – Na dodatek podstawili mały, bo większe skierowali do Zakopanego. Nie było w nim nawet numeracji siedzeń. Chwalę nasze, łódzkie autobusy. Mam wrażenie, że z tymi pledami i poduszkami wasz czytelnik trochę podkoloryzował. Nie spotkałam się z czymś takim. Kierownik działu przewozów kołobrzeskiego przedsiębiorstwa Grzegorz Krysza wyjaśnia, że w podróży zawsze można poprosić o pled, poduszkę czy napoje: – Na długich trasach kursują przeważnie autobusy turystyczne, więc mają takie wyposażenie. Łódzkie nie są gorsze, standard jest taki sam. Wszystko zależy od kierowcy. A skoro wszystko zależy od kierowców, to pozostaje jedno: sprawić, żeby im też zależało na komforcie jazdy pasażerów.