Łask: Ciężkie dni dla gapowiczów
Przez ostatnich kilka miesięcy mieszkańcy Łasku, podczas kontroli biletów w autobusach przecierali oczy ze zdziwienia. Zamiast ubranych w cywilną odzież, nierzucających się w oczy pracowników prywatnych firm, bilety sprawdzali… strażnicy miejscy. – Podjeżdżali samochodem, wsiadali do autobusu i 'kasowali’ każdego – skarży się jeden z pasażerów. – Po raz pierwszy w życiu spotkałem się z tym, że mundurowi sprawdzają bilety.
– Zatrudnienie strażników do tej pracy wymusiła zła kondycja finansowa Zakładu Komunikacji Miejskiej – mówi Gabriel Szkudlarek , burmistrz Łasku. – Do tej pory nikt nie zajmował się kontrolą biletów. Jazda 'na gapę’ była wśród mieszkańców niemal codziennością. Bilety to główne źródło dochodów firmy, więc ktoś musiał sprawdzać, czy są kasowane. Nie mieliśmy podpisanej umowy z żadną prywatną instytucją, dlatego wstępnie zobligowaliśmy do tego straż miejską.
Dyrektor ZKM miał znaleźć kontrolerów, ale tego nie zrobił. Pod koniec września pożegnał się ze stanowiskiem.
– Jego miejsce zajął dyrektor ds. eksploatacyjnych. Ma wyprowadzić firmę na prostą – tłumaczy burmistrz.
– Zatrudniliśmy przedsiębiorstwo z Bełchatowa – mówi Jerzy Skoneczny , p.o. dyrektor ZKM. – Będziemy pilnować, by swą pracę wykonywali sumiennie. Kontrole będą przeprowadzane przez cały dzień, od wczesnych godzin porannych aż po ostatnie kursy autobusów. Zajmiemy się też skuteczną windykacją mandatów. Zwiększenie sprzedaży biletów to dla nas jedyna szansa na przetrwanie.