Kraśnik: Widmo upadłości nad PKS
Kryzys i spadek liczby pasażerów pogrąża Państwową Komunikację Samochodową w Kraśniku – informuje Kurier Lubelski. Zarządca komisaryczny przedsiębiorstwa 23 marca złożył do Wydziału Gospodarczego ds. Upadłościowych i Naprawczych Sądu Rejonowego w Lublinie wniosek o uchylenie układu z wierzycielami i ogłoszenie upadłości likwidacyjnej. Teraz sąd zadecyduje o być albo nie być kraśnickiego PKS.
Sytuacja zakładu uległa znacznemu pogorszeniu. Przede wszystkim odnotowano straty w sprzedaży usług przewozowych, co prawdopodobnie ma związek ze złą sytuacją gospodarczą Fabryki Łożysk Tocznych w Kraśniku – tłumaczy Małgorzata Tatara, rzeczniczka prasowa wojewody lubelskiego. – W tej chwili PKS Kraśnik nie jest w stanie wywiązywać się zarówno z zawartego układu, jak i obsługiwać inne zobowiązania bieżące.
Kraśnicki przewoźnik bardzo powoli wychodził z ogromnych kłopotów finansowych. Tylko wobec ZUS zadłużenie wynosiło blisko 4 mln zł. Firma musiała do minimum zredukować zatrudnienie. Obecnie pracuje w niej tylko 75 osób. W spłacaniu zobowiązań pomogło zbycie większości terenów i budynków. Sprzedano biurowiec, ostatnio planowano to samo zrobić ze stacją paliw. Jednak dwukrotna próba przeprowadzenia przetargu się nie powiodła. Mimo to była nadzieja, że firma jakoś sobie poradzi. Ale nagle na początku bieżącego roku rynek przewozowy załamał się, drastycznie spadła liczba pasażerów i sprzedaż usług, a przedsiębiorstwo stanęło jeszcze dodatkowo w obliczu kryzysu.
Firma ma jednak zobowiązania. Podpisała między innymi umowę z Urzędem Gminy Kraśnik na przewóz dzieci do szkół. – Mamy zawartą z PKS Kraśnik umowę do końca roku szkolnego i mam nadzieję, że zostanie dotrzymana – mówi Mirosław Chapski, wójt gminy Kraśnik. – Ale wydaje mi się, że informacje na temat likwidacji przedsiębiorstwa są przedwczesne, chociaż takie pogłoski się pojawiły. Gdyby okazało się jednak, że PKS w Kraśniku przestanie istnieć, będziemy interweniować.
W związkach zawodowych, działających na terenie przedsiębiorstwa, nie chcą jeszcze komentować ostatnich wydarzeń. Przewodniczący związ kierowców ma zaufanie do poczynań zarządcy komisarycznego i wierzy, że wszystko, co zrobi, wyjdzie pracownikom na dobre. Decyzja o ewentualnej upadłości jest w gestii sądu.