Kielce: MPK musi wycofać kilkanaście autobusów
18 autobusów MPK nie może wozić pasażerów. Przynajmniej tak wynika z warunków przetargu, który kilka dni temu wygrała miejska spółka. To kolejny kłopot z kupionymi używanymi autobusami MAN. Niskopodłogowe autobusy MAN kupiono od pośrednika – firmy Alga z Radomia – w 2005 i 2006 roku. Mają po kilkanaście lat i kosztowały od 85 do 150 tys. złotych. Ich cechą charakterystyczną są dwie pary drzwi. – Te autobusy kupiliśmy przed zimą w sytuacji, gdy dramatycznie brakowało nam taboru. Chociaż mają swoje lata, to nieźle się spisują – mówi Grzegorz Słoń, członek zarządu i były prezes Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacji.
Spółka, która szykuje się do prywatyzacji, czeka na oficjalne ogłoszenie zwycięstwa w przetargu na wożenie pasażerów przez następne 10 lat. Jednak MAN-y raczej do tego nie posłużą, a problem tkwi w nietypowych nadwoziach.
Otóż – zgodnie ze specyfikacją przetargową przygotowaną przez Zarząd Transportu Miejskiego – do obsługi linii mogą być używane autobusy maxi o długości 11-13 metrów, z co najmniej 22 miejscami siedzącymi i 70 miejscami stojącymi. I tej wielkości są właśnie MAN-y oraz Jelcze, Neoplany i Solarisy. Ale ZTM wymaga, by autobusy tej wielkości miały troje drzwi.
Autobusy dwudrzwiowe mogą jeździć, ale ZTM zastrzegł, że nie może w nich być więcej niż 60 miejsc. Ten wymóg spełnia tylko kilka Jelczy, MAN-y są zbyt duże.
– Tak szczegółowe zapisy pojawiły się ze względu na wygodę podróżowania pasażerów. Przy dużej ich liczbie autobusy trzydrzwiowe są znacznie wygodniejsze. Łatwiej do nich wsiąść i z nich wysiąść na obciążonych trasach – tłumaczy Marian Sosnowski, dyrektor ZTM-u.
Co się stanie z autobusami, za które miejski przewoźnik zapłacił około 1,5 miliona złotych? – Część z nich będzie używana jako samochody rezerwowe, bo są w dobrym stanie. Na pewno lepszym niż kilkunastoletnie autobusy, które jeździły tylko po Kielcach, gdzie drogi są fatalne. Możliwe, że część sprzedamy – tłumaczy Słoń. Ostateczna decyzja zapadnie w chwili, gdy spółka zostanie sprywatyzowana przez Veolię Transport Polska. Inwestor zapowiada sprowadzenie nowych samochodów na przełomie 2007 i 2008 roku.
Sosnowski potwierdza, że MAN-y mogą jeździć 'na zastępstwa’. – Na pewno są wygodniejsze niż autobusy mini, ale stawka za kilometr będzie wtedy odpowiednio mniejsza. I na pewno nie dopuścimy do sytuacji, żeby były one normalnie eksploatowane. Nam zależy, by pasażerów woziły niskopodłogowe autobusy trzydrzwiowe – zastrzega.
To nie pierwszy kłopot z tymi autobusami. Po doniesieniu związku zawodowego 'Solidarność’ sprawę nieprawidłowości przy przetargu na ich zakup bada kielecka prokuratura. Związkowcy zwrócili m.in. uwagę, że w niektórych brakuje ABS, choć taki był warunek na przetargu, i że ich doposażenie w system będzie kosztowało spółkę kilkadziesiąt tysięcy złotych.
– Postępowanie w tej sprawie cały czas trwa. Powołano biegłych i możliwe, że zakończy się ono we wrześniu. Ale jest zbyt wcześnie, żeby mówić o postawieniu zarzutów – informuje Sławomir Mielniczuk, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Kielcach. Słoń potwierdza zarzuty związkowców. – Zorientowaliśmy się dopiero po odbiorze. Wcześniej mieliśmy zapewnienie dostawcy, że system jest. Uznaliśmy więc, że dostarczono nam wadliwy towar i domagaliśmy się montażu urządzeń. Ale Alga po rozmowach się nie zgodziła. Złożyliśmy pozew do sądu i czekamy na proces – wyjaśnia.
– Rzeczywiście, ABS nie było we wszystkich autobusach, bo nie wszystkie niemieckie miasta tego wymagają, a autobusy jeździły w różnych rejonach tego kraju. Ale przecież te konkretne autobusy wybierali tu na miejscu i odbierali fachowcy z MPK, którzy chyba wiedzieli, co biorą. Dla mnie cała to sprawa to raczej efekt zamieszania w samej spółce – komentuje Jerzy Darmas, szef radomskiego biura Alga.