Kielce: Absurdy rozkładu jazdy autobusów MPK

infobus
11.07.2008 13:17

Około 5 minut stoją autobusy linii F przed kościołem św. Wojciecha w Kielcach, żeby dostosować się do rozkładu jazdy. O tym, że nie przystaje on do rzeczywistości, a podobnych absurdów jest więcej, mówią kierowcy kieleckiego MPK. – W każdy weekend jeżdżę autobusem linii F na cmentarz w Cedzynie. Od jakiegoś czasu autobus zatrzymuje się przed kościołem świętego Wojciecha i stoi około pięciu minut. Potem rusza i ze znaczną prędkością jedzie do końca trasy. W ostatnią niedzielę nie wytrzymałam i zapytałam kierowcy, po co ten postój. A ten mi odpowiedział, że po prostu jedzie zgodnie z rozkładem jazdy – opowiada pani Anna, która skontaktowała się 'Gazetą’.
O tym, że autobusy linii F wyjątkowo punktualnie odjeżdżają właśnie spod kościoła św. Wojciecha, mówi Bogdan Latosiński, przewodniczący zakładowej 'Solidarności’. – Tam jest punkt kontrolny. Punkty, to takie przystanki, na których sprawdzana jest punktualność, i z których trzeba odjechać o ściśle określonej godzinie. Dzięki temu cały przejazd autobusu na linii powinien przebiegać zgodnie z rozkładem – tłumaczy. On też słyszał, że autobusy zatrzymują się tam i czekają. – Wyjaśnienie jest proste. Rozkład jazdy jest źle zrobiony, nie przystaje do sytuacji na ulicach – twierdzi Latosiński.
A może zwyczajnie to kierowcy jadą zbyt szybko na wcześniejszym odcinku? – Kiedyś obsługiwałem tę trasę podczas weekendu. Starałem się jechać wyjątkowo wolno. A i tak przed Wojciechem musiałem stać kilka minut. Za to resztę trasy do cmentarza trzeba było przejechać bardzo szybko – mówi jeden z kierowców.
Zdaniem Latosińskiego, takich problemów z rozkładami jest więcej. – Dobrym przykładem jest linia 33. Kierowcy często się na nią skarżyli, a i pasażerowie też dzwonili z pretensjami. Zgodnie z rozkładem, przejazd od dworca PKP w okolice urzędu wojewódzkiego powinien trwać kilka minut. A tam w godzinach szczytu w korkach stoi znacznie dłużej i spóźnienie jest murowane – podaje przykład przewodniczący 'S’. Jego zdaniem, to wina Zarządu Transportu Miejskiego, który opracowuje rozkład jazdy. – Bardzo długo trzeba czekać na wprowadzenie jakichkolwiek zmian, a rozkład opracowany jest na podstawie błędnych obliczeń oraz czasu jazdy samochodem osobowym, co wygląda zupełnie inaczej niż autobusem – zarzuca.
Zbigniew Michnicki z ZTM o długim postoju autobusów linii F nie słyszał. – Sprawdzę to na pewno. Jeżeli będzie trzeba, poprawimy rozkład – zapowiada. Ale nie zgadza się, że rozkłady powstają niechlujnie. – Zazwyczaj przez kilka dni nasi pracownicy jeżdżą na danej linii i dopiero wtedy opracowujemy zmiany. Z drugiej strony proszę pamiętać, że bardzo dużo zależy od samych kierowców i stylu ich jazdy – odpiera zarzuty. Ale przyznaje, że zbyt wiele czasu zajmuje wprowadzanie korekt w rozkładach. – Zgodnie z przepisami nawet na niewielkie zmiany trzeba też mieć sporo pozwoleń. Przez te formalności ich wprowadzenie trwa nawet miesiąc – tłumaczy Michnicki.