Grudziądz: Ratusz obcina kursy MZK do gminy
Mieszkańcy m.in. Zakurzewa, Węgrowa oraz Wielkiego Wełcza nie będą mieli czym dojechać do pracy w Grudziądzu. Ratusz zdecydował o likwidacji kursów autobusów MZK do tych miejscowości.
Urzędnicy miasta i gminy o dopłaty do komunikacji miejskiej kłócą się co roku w okresie prac nad budżetami samorządów. Tak gorąco jak teraz, chyba jeszcze jednak nigdy nie było. Zgodnie z decyzją włodarzy miasta od 1 stycznia zlikwidowane zostaną bowiem linie nr 6, z Grudziądza do Rusinowa oraz nr 13, do Węgrowa. Poza tym trasa autobusów nr 5 ma zostać skrócona do przystanku Białochowo-Pomnik, który znajduje się przed Mokrem i Zakurzewem.
Do urzędu gminy Grudziądz wpłynęło z Ratusza już pismo w tej sprawie.
Decyzja władz miasta dla wielu mieszkańców oznacza realną groźbę utraty pracy w Grudziądzu. Obawia się tego m.in. Jan, mieszkaniec Zakurzewa.
– To dla mnie bardzo smutna wiadomość, bo nie mam samochodu i inaczej jak autobusem do pracy nie dojadę – mówi mieszkaniec Zakurzewa. – Słyszałem o tym, że urzędnicy kłócą się o pieniądze. Najgorsze, że płacić za to będą ludzie.
Właśnie troską o ludzi i ich portfele posunięcie Ratusza tłumaczy Robert Malinowski, prezydent miasta.
– Nie możemy w nieskończoność dopłacać do obcego samorządu. W każdej chwili może mnie zacząć bowiem za to ścigać rzecznik finansów publicznych. Gmina nam za mało dokłada do przewozów i dlatego musimy zlikwidować najbardziej deficytowe kursy – mówi prezydent Robert Malinowski. Zapewnia jednak, że jego decyzja nie jest ostateczna i jest jeszcze czas żeby dojść do 'racjonalnego’ porozumienia z wójtem Gminy Grudziądz.
Miasto chce żeby gmina dopłacała rocznie do przewozów ponad 500 tysięcy złotych, teraz dopłaca około 150.
Jan Temser, wójt gminy Grudziądz twierdzi, że ta kwota jest racjonalna i nie zamierza więcej płacić miastu. – Nie zgodzimy się na dyktat ze strony miasta. Z naszych wyliczeń wynika, że 150 tys. złotych to optymalna kwota- mówi Jan Tesmer, w który zapewnia, że jeśli miasto zlikwiduje linie sprawa trafi do sądu.
Dlaczego? Zdaniem Jana Tesmera będzie to jednoznaczne złamanie porozumienia, które miasto z gminą zawarło kilka lat temu. Na jego mocy, w zamian za zlokalizowanie na terenie podmiejskim wysypiska odpadów oraz oczyszczalni ścieków, mieszkańcy północnej części gminy mieli płacić za bilet jak w strefie miejskiej.
– Sąd to ostateczność, ale bardzo realna – dodaje Jan Tesmer. – Mam nadzieję, że Ratusz się jednak opamięta i dojdzie z nami do porozumienia.
Jeśli się tak nie stanie, gmina w drodze przetargu powierzy organizację przewozów prywatnym przewoźnikom. – Są oni w stanie zaspokoić potrzeby naszych mieszkańców. Co więcej, jest to tańsze rozwiązanie. Czy się na nie zdecydujemy zależy od wyników rozmów z miastem – ocenia Jan Tesmer.