Gorzów Wielkopolski: Deszczno może stracić podmiejskie autobusy
Dyrekcja MZK chce wyciąć z rozkładów jazdy kursy i skrócić trasy najbardziej nierentownych linii podmiejskich. Wójt gminy Deszczno protestuje: – Nie pozwolę odciąć naszych mieszkańców od Gorzowa.
Miejski Zakład Komunikacji wyliczył, że w pierwszych dwóch miesiącach tego roku linie autobusowe na terenie gminy Deszczno przyniosły ponad 45 tys. zł straty.
Z jednej strony, spadła liczba pasażerów, głównie korzystających z biletów normalnych, z drugiej zaś, cena paliwa w porównaniu do cen z ubiegłego roku wzrosła o blisko 16 proc. A koszty będą jeszcze rosnąć. Jak informuje w piśmie do wójta Deszczna dyrektor MZK Roman Maksymiak: 'w najbliższym czasie należy założyć również minimalny wzrost wynagrodzeń kierowców, który wymusza sytuacja na rynku pracy’. Bez podwyżek – przekonuje Maksymiak – kierowcy odeszliby z pracy, więc autobusy i tak przestałyby jeździć.
Pod koniec marca MZK zaproponowało gminie Deszczno 'nieznaczne zmniejszenie obsługi komunikacyjnej poprzez likwidację lub zmianę tras kursów najbardziej nierentownych’. I, choć to tylko propozycja, do pisma dołączony został dokładny wykaz blisko 40 kursów, które mają zostać usunięte z rozkładu.
Większość to połączenia wczesnym rankiem lub późnym wieczorem, głównie w soboty, niedziele i święta. MZK tłumaczy, że w wymienionych kursach np. na linii 109 jeżdżącej do Koszęcina podróżuje od trzech do dwunastu pasażerów, a na linii 118 do Brzozowca od pięciu do dziesięciu. Podobne argumenty towarzyszą propozycji skrócenia tras ponad 20 kursów, np. linii 103 do Strażackiej (w kierunku os. Poznańskiego jeździ do pięciu pasażerów) czy linii 112 do Łagodzina (dalej do Bolemina jeździ osiem osób).
– Ci ludzie mieszkają poza miastem, ale żyją w Gorzowie: pracują, uczą się, spędzają wolny czas, zostawiają swoje pieniądze. Polityka MZK zmierza w jednym kierunku: utrudnienia, a nawet odcięcia ich od miasta. Na to nie można pozwolić – oburza się wójt Deszczna Jacek Wójcicki.
Wójcicki zaznacza, że obok rodowitych mieszkańców na terenie gminy mieszka coraz więcej gorzowian. – Deszczno staje się nową sypialnią Gorzowa. Nas to cieszy. Tyle przecież się mówi o zacieśnianiu współpracy Gorzowa i okolicznych gmin, o tworzeniu wspólnej gorzowskiej aglomeracji. Tyle że rzeczywistość od tego odbiega – konstatuje Wójcicki. Swój sprzeciw wobec propozycji MZK zamieścił na stronie internetowej Urzędu Gminy.
MZK oprócz miasta obsługuje teren pięciu podgorzowskich gmin: Bogdańca, Kłodawy, Lubiszyna, Santoka i właśnie Deszczna, gdzie kursuje najwięcej, bo aż siedem linii podmiejskich.
Co roku gminy ustalają z MZK wysokość dopłaty do podmiejskich połączeń. W tym roku Deszczno miało zapłacić 148 tys. zł. – Zaproponowałem MZK, że gmina dołoży kilkanaście, może kilkadziesiąt tysięcy – mówi Wójcicki.
Co na to MZK? Dyrektor przewoźnika już w pierwszym piśmie do wójta zaproponował podniesienie stawki za jeden wozokilometr. Tłumaczył to tak: po zmniejszeniu liczby kursów, zmaleje kwota dotacji, jaką powinno otrzymać MZK;te pieniądze są już w budżecie gminy, więc MZK mogłoby je otrzymać, gdyby podniesiono stawkę za wozokilometr. Wójt na podniesienie stawki się zgadza, ale pod warunkiem, że żadne kursy nie będą ani skracane, ani likwidowane.
Roman Maksymiak przyznaje, że odpowiedź wójta otrzymał, ale stanowiska, jakie zajmie w tej sprawie, na razie nie chce zdradzić. – Ujawnię je w negocjacjach z wójtem – zapowiada dyrektor MZK.
Podobne propozycje zmian w rozkładach jazdy zakład szykuje także dla innych podgorzowskich gmin. Mają objąć m.in. Bogdaniec i Kłodawę. – Na razie żadna informacja do nas nie dotarła. Rozumiem, że koszty MZK rosną, sam jestem kierowcą i wiem, jak drożeje paliwo, ale gmina już dzisiaj dokłada do przejazdów spore pieniądze i nie wiem, czy w budżecie udałoby się znaleźć jakieś dodatkowe środki. A ograniczenia kursów sobie nie wyobrażam – mówi Eugeniusz Wegienek, zastępca wójta Kłodawy. Zmiany w rozkładach jazdy MZK planował wprowadzić od czerwca.