Gdańsk: Zmasowany atak kontrolerów
– Przesiadałem się w drodze do pracy dwa razy. W każdym z autobusów, którymi jechałem do Głównego Miasta, pojawili się kontrolerzy. Czegoś takiego jeszcze nie widziałem. Na szczęście, miałem skasowany bilet – opowiada jeden z Czytelników „Dziennika”.
Nic dziwnego. Według umowy zawartej przez gdański Zarząd Transportu Miejskiego z Renomą, 100 procent wpływów z wyegzekwowanych opłat dodatkowych nałożonych przez kontrolerów tej firmy wpływa do jej kasy. To z pewnością motywuje jej pracowników do rzetelnej pracy. Na razie gdańskie autobusy i tramwaje w poszukiwaniu gapowiczów „przeczesuje” codziennie około 50 kontrolerów. Jednak już wkrótce ma ich być więcej.
– Nie ukrywamy, że zależy nam na efektywnych kontrolach biletów. Liczymy, że uda się nam wykorzenić przekonanie, że jazda „na gapę” się opłaca. Przykład SKM pokazuje, że w tych pociągach pasażerowie już przywykli do widoku kontrolerów i zdecydowana ich większość bilety jednak kupuje – wyjaśnia Piotr Michalski z Zarządu Transportu Miejskiego.