Gapowicze ukradli autobus
Jazda bez biletu jest ciągle traktowana przez społeczeństwo z
pobłażliwością, a złapanie gapowicza przez kontrolera traktowane w
kategoriach pecha, a nie kary za kradzież. Tymczasem straty, jakie z
tego powodu ponoszą przedsiębiorstwa komunikacji miejskiej są poważne.
Społeczny obraz gapowicza postanowiło zmienić olsztyńskie MPK. W
zeszłym roku przez 3 miesiące prowadziło na bilbordach rozmieszczonych
w Olsztynie kampanię informacyjną, w których przekonywało, że
jazda bez biletu nie jest niczym innym niż zwykłą kradzieżą. Gapowicze
są oczywiście narażeni na konsekwencje w postaci mandatu, ale
zdecydowana większość z nich uważa to za niesprawiedliwą sankcję i kary
też nie płaci. Np. w Olsztynie w zeszłym roku taką filozofię wyznawało
aż 70 proc. przyłapanych na jeździe bez biletu, a w Szczecinie ponad 80
proc. Wielu z nich liczy na to, że przedsiębiorstwu komunikacyjnemu nie
będzie się opłacało dochodzić kilkudziesięciozłotowego mandatu w
sądzie, gdzie procedura trwa długo i nie zawsze jest skuteczna, a
zawsze kosztowna. I wiele tak rzeczywiście robiło. Rachunek ekonomiczny
spowodował jednak, że nastawienie go gapowiczów się zmienia. W
lubelskim MPK zimą zrobiono zestawienie gapowiczów o największej
wartości niezapłaconych mandatów. Okazało się, że 6 osób
jest winne ponad 4 tys. zł, 11 osób zalega z opłatą od 3 do 4
tys. zł, 91 nieuczciwych pasażerów ma długi od 2 do 3 tys. zł,
746 gapowiczów ma niezapłacone mandaty od 1 do 2 tys. zł, a 2
333 osoby nie uiściło kar o łącznej wartości od 500 zł do 1 tys.
zł. W olsztyńskim MPK obliczono, że gdyby do jego kasy wpłynęły
wszystkie kary od przyłapanych na jeździe bez biletu, to można by za to
kupić rocznie jeden nowy autobus. W Krakowie straty są jeszcze wyższe
– wynoszą bowiem aż 2 mln zł rocznie. To równowartość 2
autobusów niskopodłogowych lub jednego tramwaju. Podobnie jest w
innych polskich miastach, tymczasem większość polskich przedsiębiorstw
komunikacji miejskiej z braku pieniędzy nie modernizuje taboru od lat,
albo robi to w niewielkim zakresie. Część z nich postanowiła walczyć z
gapowiczami nie płacącymi mandatów i umieszczać swoich
dłużników w Krajowym Rejestrze Długów. Takie umowy
podpisały już m.in. MPK w Olsztynie, Lublinie i Krakowie. –
Współpraca z Krajowym Rejestrem Długów jest jednym z
narzędzi stosowanych przez MPK Lublin w odzyskiwaniu należności za
jazdę bez biletu. Z naszych obserwacji wynika, iż od czasu uprzedzania
dłużników o możliwości przekazania informacji o ich
zobowiązaniach do Krajowego Rejestru Długów (druga połowa 2004
r.), ściągalność zobowiązań poprawiła się o ok. 30 proc. –
mówi Stanisław Wojnarowicz, rzecznik prasowy MPK z Lublinie.
PRZESIĄDŹ SIĘ NA:
– Po kilku miesiącach ostrzeżeń i kampanii informacyjnej zaczęliśmy
konsekwentnie realizować współpracę z Krajowym Rejestrem
Długów. Efekty są natychmiastowe. Przede wszystkim drastycznie
wzrosła liczba osób płacących kary. Rekordziści opłacali
jednorazowo nawet do 10 mandatów. Poza tym jeżeli w zeszłym roku
zaledwie 12 kontrolerów łapało około 6 tys. gapowiczów
miesięcznie, to teraz 30 wyłapało tylko 4 tys. Początkowo wiele
osób sceptycznie odnosiło się do nowej i dość nietypowej
kampanii informacyjnej. Jednak jej efekty przerosły nasze oczekiwania.
Już niebawem ponowimy naszą akcje w autobusach MPK Olsztyn – zapowiada
Krzysztof Zienkiewicz, rzecznik olsztyńskiego MPK