Najnowsze w Infoship
Brakuje najnowszych.

Czy agencje ochroniarskie pomogą kierowcom?

infobus
26.02.2008 10:07
W ubiegłym tygodniu pisaliśmy na łamach TranInfo o skuteczności działania agencji ochroniarskich w środkach transportu publicznego. Niemal w tym samym czasie pojawiła się informacja o bestialskim pobiciu kierowcy na Śląsku. Kilku pijanych, młodocianych bandytów pobiło niewinnego człowieka. Za swoje zachowanie prawdopodobnie nie odpowiedzą w żaden sposób. Takich przypadków jest zdecydowanie więcej. Jak do tej pory nikt nie wymyślił skutecznego sposobu na walkę z bandytyzmem, który objawia się nie tylko przecież w stosunku do kierowców, ale także do pasażerów jadących czy czekających na autobus. O tym, że zawód kierowcy jest niebezpieczny wiedzą niemal wszyscy. Trzeba mówić głośno, że coraz częściej spotykamy się już nie tylko z chamstwem, ale i z agresją –mówił Alert24 jeden z kolegów pobitego kierowcy. Oczywiście mówić trzeba, ale trzeba także podjąć działania, które skutecznie zniechęcą potencjalnych bandytów. Co można zatem zrobić? Czy pomogą agencje ochroniarskie? Czas interwencji patrolu wynosi w dzień 10 minut, w nocy –5. W tym czasie można nie tylko pobić, ale i zabić. Zatrudnienie ochroniarzy nic nie da –mówi nam kierowca warszawskiego Ikarusa. Najlepszą ochroną jest zamknięta kabina, taka jaką ja mam w swoim wozie. Niestety, szef MZA Warszawa zapowiedział, iż w 2011 roku znikną z warszawskich ulic wszystkie węgierskie autobusy. Kabiny w nowych pojazdach są zupełnie inne, na wpół otwarte. Sforsowanie drzwi nie jest żadnym problemem. Jak zatem ma się bronić kierowca? Odpowiedzi na to pytanie właściwie nie ma. Zaatakowany właściwie musi czekać na to co zrobią jego „oprawcy”. Ani bowiem telefon komórkowy, ani nawet monitoring z przyciskiem uruchamiającym jednostkę patrolową nie załatwi sprawy. Jesteśmy bezbronni –mówi nam kierowca warszawskiego Solarisa. Najgorzej jest na krańcach w peryferyjnych częściach miasta. Tam, gdzie oprócz mnie jedzie jeden –dwóch pasażerów. Na pytanie dlaczego ludzie nie chcą zazwyczaj pomóc czy chociaż wezwać pomoc odpowiada krótko: boją się. Tak było również w przypadku pobicia w Katowicach. Nikt nie pomógł kierowcy. Co „odważniejsi”, zapewne już po oddaleniu się napastników, krzyczeli dlaczego autobus nie jedzie. Żaden z pasażerów nie zareagował, nikt nawet nie wyciągnął komórki, żeby zadzwonić na policję. Totalna zimnica! –opowiada serwisowi Alert24 pobity kierowca. Od pasażerów usłyszałem, żebym się nie wygłupiał i jechał normalnie, bo przecież nic mi nie jest. Nikt też nie chciał złożyć zeznań. Warszawa jest miastem niebezpiecznym –twierdzi jeden z czterech kierowców, którzy przez kilka dni jeździli testowym autobusem Mercedes CapaCity. Wóz ten charakteryzował się brakiem kabiny. To nie jest pojazd dla stolicy. Musimy mieć chociaż niewielki azyl jakim jest nasza kabina –dodaje. Inne polskie miasta wcale nie są bezpieczniejsze. GOP, Trójmiasto, Lublin, Białystok, Wrocław, Łódź, wymieniać można by w nieskończoność. Śmiało można bowiem zaryzykować stwierdzenie, że nie ma polskiego miasta, gdzie funkcjonuje komunikacja publiczna, w którym nie było przypadku pobicia kierowcy. Liczba napadów na kierowców w odniesienia do roku 2006 wzrosła o pięć (14 w 2006 r.,19 w 2007 r.), za to znacznie spadła liczba awantur w autobusach (59 w 2006 r., 23 w 2007) – powiedział nam Adam Stawicki, rzecznik prasowy MZA Warszawa.
Wszystkie działania podejmowane w kwestii poprawy bezpieczeństwa mają raczej charakter prewencyjny i nie zapewnią stuprocentowego bezpieczeństwa kierowców. Ogółem w 2006 napaści na motorniczych było 3, na kierowców 4 – powiedziała nam Maja Porczyńska z MPK Łódź. W 2007 na kierowców 2, na motorniczych 0. Z liczb wynika, że ataki uległy zmniejszeniu i są to rą mamy podpisaną umowę, biegnącą od października 2006 , łączność radiotelefoniczna z dyspozytorem (osobno dla tramwajów i osobno dla kierowców) oraz rozwiązania wewnątrz pojazdów (jak zamykana kabina) przyczyniają się do wzrostu bezpieczeństwa naszych kierujących –dodaje.
Standardem w nowych autobusach jest monitoring. Czy jednak i to rozwiązanie w sposób skuteczny poprawi komfort pracy kierowców i sprawi, że nie będą oni czuli się zagrożeni? Raczej nie –mówi nam kierowca warszawskiego Ikarusa. W tej chwili wdrażamy system łączności kierowców z centralą nadzoru ruchu oparty na sieci GSM. Kierowca będzie miał możliwość nawiązania łączności bądź użycia przycisku alarmowego. W każdym przypadku autobus będzie automatycznie namierzany z dokładnością do 200 metrów, co pozwoli na szybką interwencję. Monitoring działa w tej chwili w 50 autobusach, będzie wprowadzony w 150 wozach, na które w tej chwili prowadzony jest przetarg – opowiada Adam Stawicki. Nierzadkim przypadkiem jest posiadanie własnego ochroniarza. Zdarza się to najczęściej na liniach nocnych, a także na późnowieczornych kursach w dni świąteczne. Być może niegłupim pomysłem byłoby wyposażenie kierowców w służbowe pałki bądź kije baseballowe, żeby chociaż w niewielkim stopniu szanse stron ewentualnego starcia zostały wyrównane. To trochę gest ironicznej rozpaczy, ale sytuacja wydaje się patowa i taka pozostanie dopóki polskie prawo nie będzie surowsze a bandyci będą bezkarnie chodzić po ulicach.

Czy zatem ochrona w autobusach, z punktu widzenia kierowców, ma sens? Pewnie tak, każdy bowiem krok, który może poprawić ich bezpieczeństwo nie jest pozbawiony sensu. Z drugiej jednak strony napady na kierowców zdarzały się i będą się zdarzać dalej. A zawód ten pozostanie niebezpieczny…