Częstochowa: MPK wstrząsnęło miastem
1 czerwca połowa autobusów nie wyjechała z zajezdni, bo kierowcy wzięli wolne. Na znak protestu, gdyż władze Częstochowy nie chciały przywrócić darmowych przejazdów rodzinom pracowników MPK. Wygląda na to, że związkowcy dopną swego. Strajk zaskoczył częstochowian. Wprawdzie od dwóch tygodni autobusy i tramwaje jeżdżą udekorowane flagami, ale związkowcy z MPK nie zapowiadali z wyprzedzeniem – jak to zrobili lekarze – zaostrzenia akcji. Impulsem stały się nieudane czwartkowe negocjacje z prezydentem i radą miasta. Po nich zdecydowano: w piątek bierzemy wolne na żądanie. – Wstrząsnęliśmy miastem i o to nam chodziło – powiedziała 'Gazecie’ Ruta Dębek, przewodnicząca Związku Zawodowego Komunikacji Miejskiej, jednego z czterech działających w MPK. Ten wstrząs odczuli głównie pasażerowie autobusów. Ze 130, jakie powinny wyjechać w miasto, 80 zostało w zajezdni. To wystarczyło, by sparaliżować komunikację. Wprawdzie nie wypadły kursy podmiejskie (bano się kar od gmin, które płacą za przewozy), ale pogorszyło to sytuację w samej Częstochowie. Autobusy, które w końcu pojawiały się na przystankach, były zatłoczone do granic możliwości. – Spóźnię się do pracy – oburzała się kobieta daremnie czekająca na ul. Michałowskiego na autobus linii 24. Niektórzy przez telefon łączyli się ze znajomymi albo z rodziną, prosząc o podwiezienie samochodem. Na przedmieściach łapano PKS-y, a na Wyczerpach – także autobusy rędzińskiej linii 'R’. Tylko tramwaje nie zawiodły pasażerów: jeździły w zasadzie bez zakłóceń. Nawet gdy wypadł jeden kurs, po pięciu minutach był następny. Przed południem prezesi MPK pojechali do magistratu i przywieźli do zajezdni wiceprezydenta Bogumiła Sobusia. O godz. 10.30 zaczęły się negocjacje. Przed biurowcem MPK ok. 300 osób czekało na efekty. Ogłoszono je o godz. 13. – Protest jest przedwczesny. Uchwała rady miasta, cofająca darmowe przejazdy dla rodzin pracowników, nie weszła jeszcze w życie. I prawdopodobnie nie wejdzie, gdyż wojewoda ma do niej prawne zastrzeżenia. W takim wypadku sprawa ulg rozważana będzie raz jeszcze – przekonywał prezes MPK Krzysztof Nabrdalik. Gdyby jednak wojewoda nie zakwestionował uchwały, zostanie zwołana nadzwyczajna sesja rady miasta, na której decyzję podejmie się jeszcze raz – tak przynajmniej obiecywał wiceprezydent Sobuś. Związkowcy uznali, że te deklaracje im wystarczą. – W tej sytuacji trzeba wracać do roboty – stwierdził Wiesław Chrzanowski, szef ZZ Kierowców i Motorniczych. Przed godz. 14 z zajezdni zaczęły wyjeżdżać autobusy, ale do wieczora komunikacja nie wróciła do normy. Strajk przecież polegał na wzięciu dnia wolnego i ci, którzy to zrobili, nie mogli już usiąść za kółkiem. Choć radni zabrali darmowe przejazdy rodzinom pracowników MPK, to przywilej ten zapewnia jeszcze układ zbiorowy. Jest jednak różnica: od ulgi miejskiej nie ma podatków i ZUS-u, zaś od przywilejów w ramach firmy – jest.