Częstochowa: Kierowcy autobusów na wózkach
Kierowcy MPK usiedli na wózki inwalidzkie, by przekonać się, jak ciężko dostać się do autobusu nawet niskopodłogowego. Wcześniej niepełnosprawni obserwowali, jakim problemem jest podjechanie autobusu pod sam krawężnik – relacjonuje częstochowska “Gazeta Wyborcza”. Taki kurs jest pomysłem Marka Latoszka z ośrodka szkoleniowego komunalnej spółki, który wcześniej pracował w Warszawie, gdzie z obsługi osób niepełnosprawnych przeszkolono kilkuset kierowców. Marek Latoszek pokazywał grupie niepełnosprawnych, jak trudno jest podjechać pod krawężnik, gdy stoją na nim ludzie: – Autobus nierzadko musi swym obrysem zahaczyć o chodnik – wyjaśnił. Może państwo pomogą wyegzekwować od miasta poprawę infrastruktury przystankowej –apelowali kierowcy. By zatoki były odpowiednio wyprofilowane a auta nie stały na przystankach. Niepełnosprawni nie są też świadomi, że kierowca w lusterku widzi tylko wąski pas wzdłuż autobusu i jeśli ktoś dobiega do drzwi z głębi chodnika, to szofer może mu niechcący zamknąć drzwi przed nosem a nawet przyciąć rękę. A gdy autobus jest przegubowy, a jego tylna część 'złamana’ – to kierowca może nie widzieć drzwi za przegubem. Potem Łukasz Sośniak poprosił kierowców, by siedli na wózek inwalidzki i wjechali do autobusu po rozłożonej pochylni. Spróbowało dwóch – nie udało się bez pomocy. – Musimy nauczyć się wzajemnej wyrozumiałości – powiedział Łukasz Sośniak. Potrzebna jest ona także wśród 'zwykłych’ pasażerów. To m.in. przez ich niecierpliwość, niewykorzystywana jest w autobusach funkcja tzw. przyklęku: po zatrzymaniu nadwozie przechyla się w prawo, zmniejszając wysokość między chodnikiem a wnętrzem pojazdu. Tyle, że taka operacja trwa parę sekund od zatrzymania, wstrzymując otwarcie drzwi. – Pasażerowie stukają wtedy w drzwi od zewnątrz i wewnątrz, i zaczynają krzyczeć na kierowcę – mówiono. Na Zachodzie w autobusach i tramwajach często widzi się niepełnosprawnych podróżujących samodzielnie. – Nasi podopieczni tego wciąż się boją. A i opiekunowie również niechętnie puszczają podopiecznych – przyznaje Alicja Bednarek – dzięki takim szkoleniom to się może zmienić.