Najnowsze w Infoship
Brakuje najnowszych.

Bielsko-Biała: Kierowcy autobusów płacą za szkody

infobus
09.06.2008 14:24

Bielskie autobusy nie mają ubezpieczenia autocasco. – Części do nowych wozów są bardzo drogie. Wystarczy zahaczyć lusterkiem o słup, a już jest rachunek na ponad tysiąc złotych – opowiadają kierowcy bielskiego Miejskiego Zakładu Komunikacyjnego, którzy muszą płacić za szkody – pisze Gazeta Wyborcza. W okolicy przystanku autobusowego koło bielskiego hotelu Prezydent latarnie stoją bardzo blisko drogi. Ruch jest tam ogromny, przez drogę przebiegają piesi, trudno wyjeżdża się z przystanku. Wystarczy chwila nieuwagi i autobus zahacza bocznym lusterkiem o słup. Nowe lusterko kosztuje ponad tysiąc złotych.
Bielskie autobusy nie mają AC, kierowcy pokrywają takie szkody z własnych pensji. Zgodnie z przepisami bielskiego MZK mogą zostać pociągnięci do odpowiedzialności finansowej za szkody wyrządzone pracodawcy do wysokości aż trzech miesięcznych pensji brutto.
– Tymczasem każdy wie, jak się jeździ po Bielsku-Białej. To gehenna. Ulice są wąskie, końca remontów nie widać. Są takie miejsca, jak np. niektóre pętle autobusowe, gdzie nad drogą pochylają się drzewa. Mistrzostwem jest wyjechanie stamtąd bez porysowanej karoserii – denerwuje się jeden z kierowców MZK.
Zdarzało się, że początkujący kierowcy po pierwszym dniu pracy mieli po wypłacie. Dlatego niemal wszyscy od razu zapisują się do związków zawodowych. Związek Zawodowy Kierowców ubezpieczył swoich członków od takich zdarzeń.
– Po konsultacji z urzędem skarbowym utworzyliśmy specjalny Fundusz Wzajemnej Pomocy, z którego pieniądze przeznaczone są na pomoc kierowcom. Pomagamy do wysokości trzech pensji netto. Resztę kierowcy pokrywają z własnych kieszeni – mówi Jerzy Zeman, szef zakładowej 'Solidarności’.
W takiej sytuacji jest np. kierowca, który na ul. Cieszyńskiej pomylił się, wyjechał na czerwonym świetle i spowodował kolizję. Straty to ok. 8 tys. zł. Związkowcy pomogli kierowcy, z własnej kieszeni ma jednak do zapłaty jeszcze 2 tys. zł. Poprosił o rozłożenie spłaty na raty.
Sprawę badali prawnicy podbeskidzkiej 'S’. Okazało się jednak, że MZK nie łamie prawa: AC nie jest w Polsce obowiązkowe, a pracodawca może żądać od pracowników finansowej odpowiedzialności za wyrządzone straty. Kierowcy jednak uważają, że te zasady powinny się zmienić.
– Kierowcy wyjeżdżają z Polski, trudno znaleźć kogoś nowego do pracy, a ryzyko, że po pierwszym dniu pracy będzie się miało zamiast wypłaty kilkutysięczny rachunek do zapłacenia, naprawdę odstrasza – uważają.
Dlaczego MZK nie płaci AC? – Koszt ubezpieczenia był duży, około pół miliona zł rocznie. Kolizji jest mało, wypłacane przez ubezpieczyciela pieniądze nie były nawet ułamkiem tej kwoty – tłumaczy Tomasz Ficoń, rzecznik prasowy bielskiego magistratu.
Związkowcy jednak przypominają: autobusy to majątek gminy. Nowe wozy, którymi jeżdżą kierowcy, kosztują nawet ponad pół miliona złotych. Wystarczy, że jeden z nich po kolizji np. spłonie, a starty będą ogromne. Takie samo zdanie ma Roman Matyja, przewodniczący komisji gospodarki miejskiej i budownictwa bielskiej rady.
– Opłacam AC wszystkim samochodom, jakie mam w firmie. Nie stać mnie na to, żeby tego nie robić. Latami może się nic nie wydarzyć, ale gdy jednak potem zdarzy się jakiś wypadek, koszty mogą być ogromne. Będziemy zajmowali się sytuacją w MZK na najbliższym posiedzeniu komisji – zapowiada.