Białystok: Zakaz palenia na przystankach
Szykuje się zakaz 100 zł kary za papieroska zapalonego w oczekiwaniu na autobus? Byłbym za tym, żeby zakazać – przyznaje białostoczanin Paweł Paszkowski. – Nieprzyjemnie jest stać na przystanku i być zmuszanym do wdychania papierosowego dymu. Jak się wróci do domu, to ubrania śmierdzą. Białystok postanowił dołączyć do innych miast, które tworzą strefy bez dymu. Na pierwszy ogień idą przystanki miejskich autobusów. Włodzimierz Kusak, przewodniczący rady miejskiej (niepalący), przygotował już projekt odpowiedniej uchwały.
Według niej, nikt nie będzie mógł zbliżyć się z papierosem w ręku do przystanku na odległość bliższą niż 15 metrów.
Przewodniczący mówi, że w ten sposób chce wziąć w obronę niepalących, którzy nie na własne życzenie muszą wdychać szkodliwy dym. – Teraz niepalący to drugorzędna kategoria obywateli, bo nic i nikt ich przed dymem nie chroni – tłumaczy. – Moja inicjatywa nie zmusza przecież palących, żeby rzucali palenie, tylko niech nie zatruwają dymem innych. Wolność wolnością, ale w miejscu publicznym trzeba też patrzeć na drugiego człowieka.
Radni zajmą się tą sprawą już na najbliższej sesji, 19 czerwca. Pozostaje pytanie, czy miasto będzie w stanie skutecznie ścigać tych, którzy mimo zakazu będą popalać na przystankach. Przewodniczący Kusak wierzy, że się uda. – Jeżeli wprowadzimy ten zakaz, to poprosimy straż miejską, by skutecznie go egzekwowała – mówi Włodzimierz Kusak.
Przy okazji 'antydymkowej”uchwały doszło do małego zgrzytu między PO a miejskim klubem PiS.
– Na kwietniowej sesji nasz kolega zgłaszał interpelację w tej sprawie – mówi Mariusz Gromko, radny PiS. – To my rzuciliśmy temat, a przewodniczący po cichu złożył swój projekt.
– To nie złośliwość z mojej strony, tylko akurat miałem taki przypływ inwencji twórczej – tłumaczy Kusak.
Strefy wolne od dymu na przystankach komunikacji miejskiej działają już m.in. w Rzeszowie, Poznaniu, Toruniu, Bielsku-Białej czy Olsztynie.