Białystok: Bolesne konsekwencje jazdy bez biletu

infobus
11.02.2007 19:37

Drżyjcie gapowicze! – pisze Gazeta Wyborcza. Wydział transportu miejskiego zamierza ściągać długi za pomocą firmy windykacyjnej. W Lublinie tych, którzy jechali miejskim autobusem bez biletu, można wpisać do Krajowego Rejestru Długów. W zeszłym roku trafiło tam ponad 900 osób. W Białymstoku nie jest to możliwe, bo transportem miejskim zarządza magistrat. – Według przepisów, podmiotem uprawnionym do przekazywania danych na temat dłużników jest przedsiębiorca. Jednostki samorządu terytorialnego nie należą do tego grona. Tymczasem w Lublinie zajmuje się tym spółka miejska, więc taką możliwość ma – wyjaśnia Tomasz Ćwikowski z białostockiego magistratu. W Białymstoku pojawił się pomysł, by notorycznych dłużników ścigały firmy windykacyjne. Taki system działa już od kilku lat np. w Gorzowie Wielkopolskim. Jeśli windykacja nie przynosiła rezultatów, odbywały się sprawy karne o wyłudzenie. Gdy gapowicze zaczęli trafiać do aresztu, inni zalegający z opłatami natychmiast uregulowali swoje długi. – Już w ubiegłym roku rozmawiałam z kilkoma firmami windykacyjnymi. Ale jeszcze nie wiem, kiedy wprowadzimy w życie takie rozwiązanie – mówi Wojciech Sadowski, naczelnik wydziału transportu. – U nas też jest problem z dłużnikami, którzy nie chcą płacić. Mnóstwo spraw z tego powodu trafia do sądu. Część dopiero gdy dostaje wezwanie, przypomina sobie o długu. Ale muszę się też pochwalić, że mamy jeden z najwyższych współczynników ściągalności w kraju. Bo ponad 55 proc. gapowiczów w Białymstoku od razu płaci karę. W ubiegłym roku kontrolerzy wystawili prawie 22 tysiące mandatów, z czego opłacono ponad 12 tysięcy. Dochody z kar systematycznie rosną. W 2004 roku były to 724 tysiące zł, w 2005 roku – 901 tysięcy zł, a w 2006 – prawie 1,2 mln zł. Dla porównania w Lublinie mandaty płaci tylko jedna czwarta ukaranych, reszta jest winna spółce ponad 2 mln zł. Ale wystawionych mandatów było o dziesięć tysięcy więcej niż w Białymstoku.