41 lat od autobusowej katastrofy w Oczkowie
41 lat temu w Oczkowie (Śląskie) w katastrofie dwóchautobusów wiozących pracowników do kopalń zginęło 30 osób. Pojazdy wpadły wpoślizg i runęły do Jeziora Żywieckiego. W piątek na miejscu tragedii zapłonęłyznicze. Zapalł je m.in. burmistrz Żywca Antoni Szlagor.
Katastrofa wydarzyła się 15 listopada 1978 r. Autobuswiozący nad ranem górników do kopalni Brzeszcze, Ziemowit i Mysłowice w wąwozieWilczy Jar wpadł w poślizg i runął z mostu w kilkunastometrową przepaść doJeziora Żywieckiego. Kilkanaście minut później to samo spotkało drugi autobus,który spadł 3 m obok.
Akcją ratunkową dowodził kpt. straży pożarnej CzesławPruski. „30 ofiar w dwóch autobusach. (…) Poszedłem na rekonesans;wszedłem do jednego autobusu. (…) Było ciemno. Miałem latarkę. Widziałem, że ciludzie się ruszają. Głowy mieli w dół i się ruszali. Podnosiłem ich, patrzyłem,a oni mieli przy ustach takie +grzybki+. Wiedziałem już z innych akcji, że tenczłowiek nie żyje. Utopił się. Wyciągaliśmy ich. To straszne przeżycie. Jeden,dwa, trzy, cztery, pięć, sześć, siedem… Kolejni. O godz. 6. było ich już19” – wspominał po latach emerytowany strażak.
W akcji ratunkowej uczestniczył nurek Marek Strzelichowski.”Poszukiwaliśmy tych górników, którzy nie wypłynęli; których z autobusównie wydobyli koledzy. (…) Byliśmy ponad 4 godziny w wodzie. Warunki nie byłydobre, ale ten wypadek powodował, że wielkie emocje nami rządziły. Zimna nieczuliśmy, ale gdy strażacy nas częstowali później +góralską+ herbatą, to nieumieliśmy utrzymać szklanek w rękach” – wspominał.
30 osób
W katastrofie zginęło 30 osób: 27 górników, wdowa pogórniku, który dwa tygodnie wcześniej zginął w wypadku, a także dwóchkierowców. Przeżyło dziewięć osób.
Za oficjalną przyczynę wypadku prokuratorzy z Bielska-Białejuznali błąd kierowców, którzy nie zachowali ostrożności i nie dostosowaliprędkości do warunków na śliskiej szosie. Historyk Paweł Zyzak, autor książki”Tajemnica Wilczego Jaru”, uważa jednak, że śledztwo było prowadzonetak, by niczego nie wyjaśnić. Zwrócił uwagę na krążącą wówczas plotkę, że świadkowiewidzieli na moście milicyjny samochód. To on miał doprowadzić do wypadku.
PRZESIĄDŹ SIĘ NA:
Ofiary katastrofy upamiętnia tablica przy moście. Ich listę,ułożoną w porządku alfabetycznym, otwierają i zamykają kierowcy. Pierwszyautobus prowadził Józef Adamek, ojciec pięściarza Tomasza Adamka. Za kierownicądrugiego zasiadał Bolesław Zoń. Najmłodsze ofiary miały po 18 lat, najstarsza48.
Tragedia w Oczkowie była drugą pod względem liczby ofiarkatastrofą, jaka wydarzyła się po wojnie na polskich drogach. W największej,gdy w 1994 r. pod Gdańskiem autobus uderzył w drzewo, zginęły 32 osoby, a 43odniosły rany. (PAP)
„