Załuska: Czy autobusowe wypadki muszą się zdarzać?
Wyborcza nagonka na kierowców autobusów za nami, czas na tezdarzenia spojrzeć chłodniejszym okiem i szerzej poszukać przyczyn.
O artykułna ten temat poprosiliśmy Dariusza Załuskę, długoletniego dyrektora zarządzającego Grupy Mobilis, który obecnie zajmuje stanowisko dyrektora Działu Business Consulting w firmie MGW CCG.
Oto jego głębsze spojrzenie na ten palący problem:
Miejska komunikacja autobusowa wydaje się byćnajbezpieczniejszym środkiem publicznego transportu pasażerskiego. I pewnie takjest chociaż wypadki zdarzają się wszędzie, to jednak w komunikacji miejskiej zreguły mamy do czynienia z kolizjami.Ostatnie zdarzenia w Warszawie,wstrząsnęły nie tylkouczestnikami tych zdarzeń, ale również i opinią publiczną. Jak to możliwe, żeautobusem wartym ca. 1,5 mln zł i mogącym przewozić 160 pasażerów kierował młodyczłowiek pod wpływem narkotyków?
Mamy szczególne regulacje dotyczące normowania czasu pracykierowców, autobusy wyposażone w inteligentne systemy wykrywania alkoholu uprowadzącego pojazd i blokujące możliwość uruchomienia silnika, ale niestetynie ma jeszcze możliwości detekcji głupoty i braku odpowiedzialności ( aszkoda). Najłatwiejszą reakcją ukierunkowaną „pod publiczkę” było byprzeprowadzenie kontroli u wszystkich przewoźników pod każdym aspektem, możecoś się znajdzie i będzie można powiedzieć, że jednak nie dotrzymano jakiśprocedur. Ale czy to jest właściwe podejście do analizy przyczyn tychtragicznych i bulwersujących zdarzeń? Niestety nie!
Od kilku lat brakuje kierowców i to nie tylko na rynkuprzewozów miejskich, ale również w całej branży transportowej. A to oznacza, żeliczą się każde ręce do pracy, nieważne czy tą pracę traktujące poważnie. Takiewypadki mogły zdarzyć się w każdej firmie transportowej, ale wydarzyły się uprzewoźnika niezależnego. Nie bez przyczyny. Przewoźnicy niezależni musząubiegać się o zlecenia w ramach przetargów publicznych, gdzie podstawowymparametrem podlegającym ocenie jest cena usługi, a kolosalny wpływ na tę cenęmają koszty osobowe tj. koszty kierowców (nawet ponad 30% kosztu całkowitego).Zlecający – organizator stara się „dbać” o pracownika wpisując w wymagania SIWZkonieczność zatrudnienia go w ramach umowy o pracę, ale już nie bardzo sięprzejmuje gdy pojawiają się warunki znacznie pogarszające efektywnośćrealizacji przewozów u takiego operatora. Inaczej sytuacja wygląda u operatorarealizującego przewozy na podstawie umowy z powierzenia (tj. bezprzetargowo).Obowiązuje tu rekompensata, a nie gra rynkowa, więc operator nie ma takiejpresji na optymalizowanie wysokości kosztów, kieruje się jedynie ich rodzajowązasadnością. Koszty te zastaną mu pokryte w ramach rekompensaty wyliczanej nazasadzie koszt plus. Ktoś może zadać pytanie co to ma wspólnego z wypadkiem? Ama.
Operatorzy realizujący przewozy w ramach umów z powierzeniamogą płacić i płacą bardziej atrakcyjne wynagrodzenia wybierając z rynkunajlepszych pracowników / kierowców. Pozostali przy notorycznym braku kierowcówmogą jedynie w ramach swoich budżetów walczyć ze sobą o przejęcie tych, którychnie zatrudniły spółki miejskie. Czyli walka idzie również o kierowców, którychw normalnej sytuacji na runku pracy pewnie by nie zatrudnili. Sytuacjaniedoboru kierowców na rynku pracy utrzymuje się od kilku lat. Niestety niewidać żadnych działań ze strony Państwaani Organizatorów, mających na celu ograniczenie nierównej konkurencji międzyoperatami niezależnymi. Wypadek jest zdarzeniem nieprzewidywalnym i może miećmiejsce wszędzie, ale nie wyciągajmy zbyt pochopnych wniosków o źródłach jegoprzyczyn.
PRZESIĄDŹ SIĘ NA:
Wydarzyła się wielka tragedia, nie ograniczajmy się dodziałań jedynie populistycznych – masowych kontroli z których nie wiele wyniknie.Problem tkwi w systemie szkolenia kierowców autobusów, a właściwe jego brakuoraz małej atrakcyjności finansowej dla znacznej grupy chętnych do tego zawodu.Niska podaż, a właściwie jej brak na rynku kierowców powoduje, że przewoźnicysą skazani na walką o każde ręce do pracy i jeśli kandydat ma zaświadczenielekarskie „głębiej mu się w oczy nie zagląda”.Może warto pomyśleć o rozwiązaniu jakie funkcjonuje w Niemczech tj.wprowadzeniu pensji minimalnej dla danej branży, która zapewniała by atrakcyjnośćtego zawodu i dopływ nowych odpowiedzialnych pracowników.
Rozwiązywaniekontraktu z jednym przewoźnikiem i próba zlecenia jego zakresu działań drugiemuna rynku warszawskim nie spowoduje żadnej zmiany na lepsze, bo i tak ci samikierowcy będą wykonywać przewozy. Nie ma innych na tym rynku. Jeśli chodzi oprofilaktykę przeciw stosowaniu środków psychotropowych to potrzeba tuuregulowań prawnych i inwestycji w odpowiedni sprzęt i badania.Jeszcze raz twierdzę, że takie sytuacje niestety mogą zaistnieć nietylko u innych operatorów miejskich ale u wszystkich przewoźników.
„