Czy kierowcy autobusów miejskich powinni liczyć pasażerów?
Jeden ze związków zawodowych działających we wrocławskim MPK apeluje do władz spółki, aby zwolnić prowadzących z obowiązku liczenia pasażerów. Tłumaczą to chęcią unikania konfliktów z nimi oraz oczywiście ryzykiem koronawirusa. I mają sporo racji.
Związkowcy apelują
Z postulatem takim zwrócił się do miejskiego przewoźnika Związek Zawodowy Pracowników Komunikacji Miejskiej w RP MOZ Wrocław. Związkowcy apelują o zwolnienie z obowiązku liczenia pasażerów prowadzących autobusy i tramwaje, ale także innych pracowników, którym dodatkowo skierowano do tego. W wystosowanym do prezesa MPK mailu czytamy:
„Prosimy a wręcz wzywamy do wycofania się z decyzji kontrolowania kliczby pasażerów w pojazdach przez pracowników MPK Wrocław – zarówno Centrali Ruchu, Biura Obsługi Pasażera, jak i kierujących.
Jest to narażenie ich zdrowia i życia, poprzez prowokowanie kontaktu z pasażerami, wśród których mogą znajdować się osoby zarażone koronawirusem. Ponadto uważamy, że konieczność wyproszenia pasażerów z pojazdu bądź informowania ich o tym, że nie mogą wsiąść, może doprowadzić do licznych konfliktów z pasażerami.
Wnosimy o rozpatrzenie innego sposobu na ograniczenie liczby przewożonych osób, polegającego na oklejeniu połowy siedzeń w pojazdach folią (nawet nałożeniu czarnych worków na śmieci) i żółtą taśmą, z oznaczeniem zakazu siadania, oraz umieszczeniu na drzwiach w pojazdach informacji, o zezwoleniu jazdy autobusem tylko na wyznaczonych miejscach siedzących (niezaklejonych), oraz całkowitym zakazie jazdy na miejscach stojących, z zaznaczeniem że jest to decyzja narzucona przez Rząd RP.
Zdajemy sobie sprawę, że wprowadzenie i realizacja takiego rozwiązania w tak krótkim czasie może wymagać zaangażowania wielu osób do pracy, ale nie jest w naszej ocenie nierealna.”
Co działa na liniach dalekobieżny nie sprawdzi się w komunikacji miejskiej
Trudno nie przyznać im racji. Z resztą sytuację komplikuje dodatkowo fakt, że policja na czas epidemii dostała możliwość karania kierowców, którzy przewożą pasażerów, którzy zajęli więcej niż połowę miejsc siedzących. Na liniach dalekobieżnych taka regulacja ma sens, ponieważ często bilety są sprzedawane z pewnym wyprzedzeniem. Dzięki temu przewoźnicy mogą w prosty sposób limitować dostępność miejsc, a kierowcy, którzy przed wpuszczeniem pasażerów na pokład autokaru zazwyczaj kontrolują bilety mają praktycznie pełną kontrolę nad liczbą przewożonych pasażerów.
PRZESIĄDŹ SIĘ NA:
W komunikacji miejskiej niestety to nie ma prawa zadziałać. Obowiązkiem prowadzącego jest przede wszystkim punktualna realizacja kursów oraz bezpieczne prowadzenie pojazdy. Dołożenie im dodatkowego obowiązku w postaci liczenia pasażerów tylko pogarsza już i tak nie najlepszą ich sytuację w czasie epidemii. W końcu jest tylko kwestią czasu jak będziemy mieli pierwszy potwierdzony przypadek zarażenia kierowcy autobusu miejskiego koronawirusem…
A w sytuacji, kiedy dojdzie do dyskusji między niezadowolonym pasażerem, o którym przecież kierowca nic nie wie skutki mogą być katastrofalne. Dlatego też naszym zdaniem wrocławscy związkowcy mają w pełni rację. Kierowcy i motorniczowie to jedna z tych grup zawodowych, które należy zaliczyć do tych najbardziej narażonych na infekcję koronawirusa. Dokładanie im dodatkowego obowiązku i to dodatkowo zagrożonego mandatem w przypadku jego nieprzestrzegania nie jest najlepszym rozwiązaniem. Szczególnie, że inna jest specyfika komunikacji miejskiej, a inna dalekobieżnej.
Sytuacja jednak niestety jest patowa…
„