Wadowice: PKS walczy o przetrwanie
Sytuacja PKS w Wadowicach jest coraz trudniejsza. Każdy kolejny dzień to walka o przetrwanie. Kierowcy nie mogą być nawet pewni, czy tym razem wyjadą autobusami na trasę, bo może okazać się, że najzwyczajniej w świecie nie będzie za co napełnić baku. Jedynym ratunkiem dla spółki jest inwestor.
– Oby pojawił się on jak najszybciej – mówi Andrzej Sobieszczyk, prezes wadowickiego PKS.
Prywatyzację spółki zarządził Urząd Marszałkowski, który postanowił sprzedać swoje udziały. Na ogłoszenie urzędu odpowiedzieli dwaj inwestorzy Miejskie Przedsiębiorstwo Komunikacyjne z Łodzi i Przedsiębiorstwo Komunikacji Samochodowej i Spedycji z Oświęcimia. Mieli oni czas do 8 stycznia, by przedstawić konkretną ofertę zakupu PKS-u, jednak tego nie zrobili.
– Z tego co mi wiadomo, jeden z inwestorów poprosił urząd marszałkowski o wydłużenie tego terminu do 29 stycznia – informuje Andrzej Sobieszczyk.
Jak się dowiadujemy ciągle zainteresowany kupnem wadowickiej spółki jest PKSiS w Oświęcimiu, tylko potrzebuje więcej czasu na zapoznanie się z sytuacją wadowickiego PKS.
– Nam też zależy na czasie i chcemy, by inwestor szybko się zdecydował, bo długo tak nie pociągniemy – wyznaje Sobieszczyk.
Okazuje się bowiem, że PKS w Wadowicach utrzymuje się tylko i wyłącznie z biletów jednorazowych, a nie są to zawrotne sumy.
– Pieniądze jakie powinniśmy otrzymać od naszych dużych kontrahentów za pełnione usługi zostały zajęte przez komornika na spłatę naszych zobowiązań wobec dostawców paliwa – tłumaczy Sobieszczyk. Sytuacja jest więc patowa.
PKS teraz głównie walczy o paliwo, by autobusy mogły wyjechać w trasę, nic więcej się już nie liczy. – Chcemy za wszelką cenę dojeździć do czasu, aż przejmie nas nowy inwestor, jak staniemy, to będzie katastrofa – wyznaje prezes spółki. Jak na razie bilety PKS nie podrożały, ale to się zmieni od 1 lutego. – Planujemy podwyżkę, bo paliwo poszło w górę, a i konkurencja ma nawet droższe bilety od nas – mówi Sobieszczyk. To jednak zależy od trasy, bo na przykład bilet autobusowy z Wadowic do Krakowa kosztuje 8 złotych, a ten kupiony u prywatnego przewoźnika 7 złotych.
Jednak pasażerom nie tylko chodzi o cenę biletów. Dla wielu autobus to jedyny środek komunikacji, którym mogą dostać się do pracy czy szkoły. Tak jest w przypadku pani Kamili (na zdjęciu), która jest studentką drugiego roku pedagogiki w Cieszynie.
– Na studia mogę dojechać tyko autobusami z przesiadką w Wadowicach, ani pociągiem, ani busem tam nie dotrę, bo nie ma takich połączeń – wyznaje pani Kamila. Przyznaje, że jeżeli autobusy przestaną jeździć, to będzie miała duży kłopot z dojazdem na uczelnię.
Wydaje się, że lata świetności wadowickiego PKS minęły już bezpowrotnie. Odkąd na rynku pojawiły się busy, które zaczęły narzucać swoje zasady gry, autobusy z każdym rokiem ustępowały im pola. Czy inwestor ocali przewoźnika?