Firmy prywatne przejęły tylko 10 proc. rynku przewozów miejskich. Działające w nich związki zawodowe hamują wejście prywatnych firm.
Warszawa ma aż 220 linii autobusowych. Każdego dnia na ulice wyjeżdża ponad tysiąc autobusów. Większość należy do Miejskiego Zakładu Autobusowego, ale już niemal co piąty jest własnością prywatnych przewoźników – wylicza 'Gazeta Prawna’.
– To doskonała konkurencja dla komunalnego przewoźnika – przyznaje Igor Krajnow z Zarządu Transportu Publicznego, który organizuje i zleca w stolicy przewozu pasażerskie komunikacji miejskiej.
Oprócz MZA warszawiaków wożą jeszcze trzy prywatne przedsiębiorstwa. Analiza uśrednionych stawek pokazuje, że najdrożej wozi MZA – 6,99 zł za każdy wozokilometr. I to niezależnie od tego, czy kurs odbywa się nowoczesnym 18-metrowym autobusem z klimatyzacją, czy krótkim, zdezelowanym ikarusem, których w stolicy wciąż jest jeszcze kilkaset. Zupełnie inne warunki udaje się miastu uzyskać od prywatnych przewoźników.
Warszawie w prywatyzacji kolejnych linii ręce wiąże umowa zawarta ze związkami zawodowymi działającymi w stołecznej komunikacji. Dokument gwarantuje im do 2010 roku udział w rynku przewozów co najmniej 75 proc. Udziału we wszystkich przewozach. To bolączka większości samorządów.
– Związki hamują rozwój prywatnych przewoźników – przyznaje Jerzy Chudzicki, prezes Izby gospodarczej Komunikacji Miejskiej. W Poznaniu i Łodzi organizatorem przewozów i jednocześnie przewoźnikiem są spółki komunalne. Efekt – prywatni przewoźnicy nie mają nawet cienia szansy wejścia na rynek. Dzieje się tak m.in. dlatego, że w tych miastach bardzo silną pozycję mają związki zawodowe. W przyszłym roku ma się to zmienić w Poznaniu, który z 1 stycznia 2009 r. powołuje Zarząd Transportu Miejskiego. – A ten będzie już mógł ogłaszać przetargi na przewozy pasażerskie w mieście – mówi Henryk Spychalski z poznańskiego ratusza.
Autobus na rynku
Firmy prywatne przejęły tylko 10 proc. rynku przewozów miejskich. Działające w nich związki zawodowe hamują wejście prywatnych firm.
Warszawa ma aż 220 linii autobusowych. Każdego dnia na ulice wyjeżdża ponad tysiąc autobusów. Większość należy do Miejskiego Zakładu Autobusowego, ale już niemal co piąty jest własnością prywatnych przewoźników – wylicza 'Gazeta Prawna’.
– To doskonała konkurencja dla komunalnego przewoźnika – przyznaje Igor Krajnow z Zarządu Transportu Publicznego, który organizuje i zleca w stolicy przewozu pasażerskie komunikacji miejskiej.
Oprócz MZA warszawiaków wożą jeszcze trzy prywatne przedsiębiorstwa. Analiza uśrednionych stawek pokazuje, że najdrożej wozi MZA – 6,99 zł za każdy wozokilometr. I to niezależnie od tego, czy kurs odbywa się nowoczesnym 18-metrowym autobusem z klimatyzacją, czy krótkim, zdezelowanym ikarusem, których w stolicy wciąż jest jeszcze kilkaset. Zupełnie inne warunki udaje się miastu uzyskać od prywatnych przewoźników.
Warszawie w prywatyzacji kolejnych linii ręce wiąże umowa zawarta ze związkami zawodowymi działającymi w stołecznej komunikacji. Dokument gwarantuje im do 2010 roku udział w rynku przewozów co najmniej 75 proc. Udziału we wszystkich przewozach. To bolączka większości samorządów.
– Związki hamują rozwój prywatnych przewoźników – przyznaje Jerzy Chudzicki, prezes Izby gospodarczej Komunikacji Miejskiej. W Poznaniu i Łodzi organizatorem przewozów i jednocześnie przewoźnikiem są spółki komunalne. Efekt – prywatni przewoźnicy nie mają nawet cienia szansy wejścia na rynek. Dzieje się tak m.in. dlatego, że w tych miastach bardzo silną pozycję mają związki zawodowe. W przyszłym roku ma się to zmienić w Poznaniu, który z 1 stycznia 2009 r. powołuje Zarząd Transportu Miejskiego. – A ten będzie już mógł ogłaszać przetargi na przewozy pasażerskie w mieście – mówi Henryk Spychalski z poznańskiego ratusza.